Rozmowa na temat zawetowanej przez Prezydenta RP ustawy zakazującej pornografii
— Prezydent do ostatniej chwili zwlekał z decyzją w sprawie ustawy zakazującej szerzenie pornografii. Czy weto było zaskoczeniem dla twórców ustawy?
— Osobiście bardzo liczyłem na to, że prezydent nie podważy decyzji parlamentu, że weźmie pod uwagę wyniki badań opinii społecznej, wedle których większość społeczeństwa jest przeciwna pornografii oraz że weźmie pod uwagę 500 tys. listów wspierających projekt ustawy, które wpłynęły do różnych organów władzy. Jednak tak się nie stało. Przez tę decyzję bardzo ucierpiał autorytet prezydenta, niezależnie od osoby, która sprawuje ten urząd. Społeczeństwo zobaczyło, że w takich sprawach, jak wychowanie dzieci, ochrona przed przemocą nie może liczyć na pierwszą osobę w państwie. Proszę zwrócić uwagę, że pierwsze weto Aleksandra Kwaśniewskiego dotyczyło utrzymania w szkołach przedmiotu edukacji seksualnej. Kolejne zgłosił do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji w roku ubiegłym, do której chcieliśmy wprowadzić ograniczenia treści związanych z przemocą, wulgarnością i pornografią. Jest to zatem nieprzypadkowy ciąg działań pana prezydenta.
Decyzja prezydenta jest niekorzystna nie tylko dla dzieci i młodzieży, dla rozwoju ich osobowości i poszanowania ich wrażliwości. Jest również bardzo niekorzystna dla kobiet, ponieważ pornografia nie tylko sprzyja gwałtom, ale propaguje też negatywne, uogólniające opinie o kobietach. Pornografia po prostu godzi w rodzinę, w społeczeństwo i kulturę. Decyzja Aleksandra Kwaśniewskiego jest klęską dla społeczeństwa i sukcesem dla pornobiznesu.
— Czy są jakieś dane o obrotach i zyskach tego przemysłu w Polsce?
— Ja takich danych nie posiadam, ale wiem ze źródeł amerykańskich, że w USA przemysł pornograficzny jest bardzo dochodowy. Zwykle jest on powiązany z mafią, hazardem, a więc z działalnością, której nie można uznać za prospołeczną. Skalę tego przemysłu u nas można oceniać na przykład analizując ogromne zaangażowanie przedstawicieli przemysłu pornograficznego w kampanię dezinformacji społeczeństwa. Polegało to m.in. na przekonywaniu, że pornografia nie szkodzi, że fala zainteresowania tym zjawiskiem przeminie, że rzekomo pornografii nie można zdefiniować...
— Jednym z argumentów przeciwników zaostrzenia walki z pornografią było to, że obecnie obowiązujące przepisy mówią o tym, że nie wolno narzucać pornografii osobom, które sobie tego nie życzą.
— Uważam, że gdyby obecne przepisy prawne były respektowane, za czym zdecydowanie się opowiadam, pornografię należałoby sprzedawać w wydzielonych punktach, w nieprzezroczystej folii. Niestety, dzisiaj często zdarza się, że kupując w sklepie bułki, trzeba minąć rzędy pism pornograficznych zapakowanych w przezroczystą folię. Nadal jest się więc narażonym na kontakt z pornografią.
— Niewykonalność projektowanych przepisów zarzucił posłom prezydent. W uzasadnieniu swojego weta napisał, iż nie podpisze ustawy, bo jej twórcy „w momencie jej uchwalania godzili się z możliwością jej nieprzestrzegania”. Czy tak rzeczywiście było?
— Twórcy prawa żądają, żeby prawo było skrupulatnie przestrzegane przez organy ścigania i sądownicze. Niestety, w praktyce często brak wystarczających działań policji i prokuratury. Jeśli chodzi o wykonywanie obecnie obowiązujących przepisów o pornografii, krytykę działań swojego resortu złożył nawet wiceminister sprawiedliwości. Ufamy, że za tym krokiem pójdą następne, tak by prawo było egzekwowane.
— Co odpowiedziałby Pan na zarzut, że konsekwencją przyjęcia zawetowanej ustawy byłoby ośmieszanie państwa i organów ścigania, które rzekomo miały biegać po bazarach w poszukiwaniu sprzedawców tzw. świerszczyków.
— Z całą pewnością w praktyce tak by to nie wyglądało. Ustawa zabraniałaby produkcji pornografii, a jeśli nie ma producentów, nie ma również dystrybucji. Doszłoby zatem do niewielu procesów. Dementuję więc pogląd, że walka z nielegalną pornografią przeciążyłaby organy ścigania. Zwracam uwagę, że np. w sądach rodzinnych prowadzi się rocznie dziesiątki tysięcy postępowań wobec czasami bardzo drobnych przestępstw, na przykład dotyczących nieprzestrzegania zasad ruchu przez dziecko, które potrąciło kogoś rowerem. A przecież w przypadku pornografii nie chodzi o drobne sprawy, ale o demoralizację na skalę masową.
— Co będzie dalej z ustawą antypornograficzną?
— Będziemy oczywiście próbowali obalić weto prezydenckie, ale szanse są niewielkie. Spróbujemy więc znowelizować obowiązującą ustawę w takim kierunku, żeby jak najszerzej chroniła społeczeństwo przed pornografią. Ta walka wymaga takiej mobilizacji społecznej, jak walka o ochronę życia. Niestety, mam wrażenie, że duża część społeczeństwa uznała, że jeżeli AWS jest w sprawie pornografii zgodna, to wystarczy, żeby prawo to wprowadzić w życie. Tymczasem weto dobitnie pokazało, że nie wystarczą działania parlamentarzystów. Gdyby więcej organizacji pozarządowych włączyło się w sprawę oraz, na przykład, rady rodziców, samorządy lokalne, byłoby nieporównanie trudniej zgłosić weto. Działania Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia w tej sprawie niestety nie zyskały naśladowców. Pytano mnie, czy w Polsce funkcjonuje Akcja Katolicka. Zapewniałem, że tak, ale nie mogłem wskazać jakichkolwiek działań tej organizacji, popierających inicjatywę poselską. W Krakowie jedno stowarzyszenie wydało kilkaset tysięcy egzemplarzy pisma „Służba życiu”, poświęconego problematyce złych skutków pornografii. Można zapytać, dlaczego jedna mała organizacja mogła zrobić tak dużo, a o wiele większe organizacje zrobiły tak niewiele? Chcę podkreślić, że przepisy prawne nie wystarczą. Podstawową sprawą jest rozpowszechnienie wiedzy o negatywnych skutkach pornografii, a także uczenie umiejętności wyboru treści pozytywnych.
Rozmawiała
ALICJA WYSOCKA
Poseł ANTONI SZYMAŃSKI, Klub Parlamentarny AWS
opr. mg/mg