Taca na lewicę

Co kryje się za poprawką nakazującą wszystkim duchownym osobiste opłacanie składek zdrowotnych?

Senat Rzeczpospolitej Polskiej 12 sierpnia br. przyjął poprawki do ustawy zdrowotnej. Wśród 203 poprawek przegłosowanych przez Senat znalazła się i ta, która nakazuje duchownym osobiste opłacanie składki. Dotychczas składki te były opłacane z Funduszu Kościelnego, który jest dotowany z budżetu państwa. Rozliczne głosy na lewicy łącznie z propozycją opodatkowania „tacy" dowodzą, że kampania wyborcza ugrupowań lewicowych, po niepowodzeniach na innych polach, może nabrać wyraźnie antykościelnego charakteru.

Poprawkę dotyczącą składek na ubezpieczenie zdrowotne dla duchownych zgłosiła tydzień wcześniej przewodnicząca senackiej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia, senator Krystyna Sienkiewicz z Unii Pracy.

- W 2004 roku budżet państwa przeznaczy ponad 78 milionów złotych na Fundusz Kościelny, z czego około 40 milionów na składki. W świetle zamrożenia rent i emerytur, niewypłacanych świadczeń i mizernego stanu służby zdrowia nie widzę powodu, by na jedną grupę społeczną, i to będącą w dobrej sytuacji, a nawet pozbawioną trosk materialnych, łożył budżet państwa - argumentowała wtedy przewodnicząca komisji.

Skąd ten Fundusz

Fundusz Kościelny nie jest jakąkolwiek formą darmowej zapomogi, a jedynie wątłą przez dziesięciolecia rekompensatą za zagrabione przez PRL mienie kościelne. Fundusz Kościelny ówczesne władze utworzyły w 1950 roku. Tamta ustawa zakładała, że Fundusz będzie tworzony z dochodów z nieruchomości ziemskich przejętych na własność państwa mocą tejże ustawy oraz z dotacji uchwalanych przez Radę Ministrów. Prawdą jest, że w III Rzeczpospolitej dzięki pracom Komisji Majątkowej diecezje i parafie odzyskały znaczną część utraconych dóbr, ale bynajmniej nie wszystkie. Wiele nieruchomości, często w dużych miastach, przez co o znacznej wartości, nadal nie wróciło do swoich prawowitych właścicieli. Ich łączna wartość zapewne przekroczyłaby budżetowe oszczędności planowane przez niektórych senatorów. Działalność Funduszu po upadku PRL-u była oczywiście kilkakrotnie modyfikowana stosownymi uchwałami i rozporządzeniami. Obecnie usytuowany jest on w Departamencie Wyznań Mniejszości Narodowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Od 1990 roku wysokość dotacji budżetowych dla Funduszu jest określana w ustawach budżetowych. Fundusz nie służy jedynie Kościołowi katolickiemu, a wszystkim Kościołom i związkom wyznaniowym w Polsce.

Gdzie te pieniądze

Pieniądze z Funduszu nie są przeznaczone jedynie na dotowanie części składek na ubezpieczenie - zdrowotne duchownych. Zadania Funduszu to także wspieranie kościelnej działalności charytatywnej, czyli dotowanie zakładów opiekuńczo-leczniczych, domów opieki społecznej, specjalistycznych zakładów dla głęboko upośledzonych dzieci i dorosłych, domów starców, domów samotnej matki, schronisk dla bezdomnych i jadłodajni, domów dziecka, zakładów wychowawczych itp. Ta dosyć długa lista może stworzyć mylne wrażenie, że powyższe placówki są utrzymywane z tego Funduszu, W rzeczywistości bardziej oznacza ona to, co można z Funduszu finansować, niż to, co się finansuje. W praktyce są to minimalne dotacje pokrywające ułamek kosztów, bądź jakiś ich element, jak na przykład rachunki za prąd. Z tego samego źródła dotuje się też odbudowę, remonty i konserwację obiektów sakralnych o charakterze zabytkowym. I w tym wypadku w skali kraju kwoty te pokrywają koszty takich prac zaledwie w kilku procentach.

Kościół nie broni Funduszu jako dobrego rozwiązania. Wręcz przeciwnie, uważa go za relikt minionej epoki.

- Strona kościelna pragnie podkreślić, że temat uregulowania statusu materialnego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce powinien stać się przedmiotem dialogu między Konferencją Episkopatu i Rządem. Niestety, jak dotąd z różnych przyczyn nie doczekał się on rzetelnej dyskusji w kompetentnych gremiach, np. w Komisji Wspólnej Episkopat - Rząd czy Komisji Konkordatowej - mówi ks. Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski.

Obywatel niepaństwowy

Sprawa finansowania składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych w ujęciu historycznym jest raczej młoda. Przed rokiem 1989 duchowni nie byli objęci ubezpieczeniem zdrowotnym. Oznaczało to, że praktycznie nie mieli prawa do korzystania z państwowej służby zdrowia. Mogli się leczyć jedynie prywatnie, bądź po prostu nielegalnie. Mimo tego że byli Polakami, obywatelami PRL, byli pozbawieni elementarnego przecież w tamtym ustroju prawa. Zmieniła to dopiero Ustawa o ubezpieczeniu społecznym duchownych z 1989 roku. Wtedy stworzono możliwość, aby część składek było pokrywanych właśnie z Funduszu Kościelnego. Pieniądze te zresztą bezpośrednio trafiają do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych bez jakiegokolwiek pośrednictwa Kościoła.

- Znakomita większość duchownych opłaca składki zdrowotne z własnych środków - informuje rzecznik KEP.

Opłaca zawsze wtedy, gdy jest gdzieś zatrudniona lub prowadzi działalność gospodarczą, a w takiej sytuacji jest dziś większość księży. Jeżeli na przykład jakiś ksiądz jest zatrudniony w szkole jako nauczyciel religii, to płaci składki i podatki tak jak każdy inny pracujący obywatel. Podobnie ma się rzecz ze wszystkimi innymi księżmi pracującymi w parafiach. Zmiany proponowane przez Senat w znacznie większym stopniu dotyczą studentów seminariów duchownych, którzy przecież nie pracują, tylko się uczą oraz części zakonników i misjonarzy.

Ks. Jan Drob, ekonom KEP

- Pomysły z opodatkowaniem tacy i temu podobne pojawiają się cyklicznie w ramach lewicowej kampanii wyborczej. Nie znam przypadku, aby w jakimkolwiek kraju opodatkowano ofiary, tym bardziej, że ludzie składają je dobrowolnie z już i tak wielokrotnie opodatkowanych pieniędzy. Twórcy takich projektów powinni sprawdzić, czy chociażby dary na PCK, czy inne organizacje dobroczynne są opodatkowane. Oczywiście nie są. Najnowsze decyzje senatorów odnośnie składki na ubezpieczenie zdrowotne również należy ocenić negatywnie. Po pierwsze, zapis ten dotyczy tylko nielicznych księży. Dlaczego student wyższej uczelni nie opłaca składki, a student czy kleryk w seminarium miałby ją opłacać? Czy zakonnica klauzurowa albo misjonarz dorabia się na swojej pracy? Misjonarze trafiają nierzadko na całe lata w bardzo trudne warunki, nie tylko materialne, bo ryzykują nawet życiem i oni też mieliby te składki opłacać?

W sumie więc tak głośna senacka kampania oszczędnościowa odnosi się jedynie do niewielkiej części duchowieństwa. Temperatura dyskusji może jednak sprawiać wrażenie, że państwo łoży na zdrowie duchownych w całości.

Ludzie prawo piszą...

Pośpiech i emocje nigdy nie sprzyjają tworzeniu dobrego prawa, o czym już nieraz w ostatnich latach mieliśmy okazję przekonać się na własnej skórze. I tym razem przedstawiciele narodu nie ustrzegli się błędów. I choć na ogół w takich przypadkach nie wiadomo, czy bardziej śmiać się, czy płakać, to tym razem raczej... śmiać.

W 4. ust. artykułu 86. wspomnianej ustawy Sejm RP zapisał: „Składki na ubezpieczenie zdrowotne duchownych oraz alumnów wyższych seminariów duchownych i teologicznych, postulantów, nowicjuszy i juniorystów oraz ich odpowiedników, z wyłączeniem osób duchownych będących podatnikami podatku dochodowego od osób fizycznych lub zryczałtowanego podatku dochodowego od przychodów osób duchownych, są finansowane z Funduszu Kościelnego". Senat poprawiał w ust. 4. wyrazy „są finansowane z Funduszu Kościelnego" na wyrazy „ponoszą z własnych środków ubezpieczeni"

Wprawdzie w Polsce nie brakuje wydziałów teologicznych nawet na świeckich uczelniach, ale seminariów teologicznych twórcy ustawy raczej nie znajdą. Na tym nie koniec, bo w art. 86. ust. 5. który w zapisie, zatwierdzonym przez Sejm, miał postać: „Na opłacenie składek, o których mowa w ust. 4. Fundusz Kościelny otrzymuje dotacje z budżetu państwa", wprowadzono w Senacie jeszcze bardziej kuriozalną poprawkę. Ustęp 5. otrzymał brzmienie: „Składkę za ubezpieczonych, o których mowa w ust. 4. może finansować zwierzchnia krajowa instytucja diecezjalna lub zakonna".

Wypada podziękować, że stworzono taką możliwość... Szkoda tylko, że niczego takiego jak „krajowa instytucja diecezjalna" w Polsce nie ma.

Zdarta płyta

Minister zdrowia Marek Balicki nie popiera inicjatywy lewicowych senatorów, mimo że sam wywodzi się z lewicy. Jego zdaniem na razie powinno się zostać przy obecnym systemie, który pozwala dopłacać do składek zdrowotnych dla części duchowieństwa z Funduszu Kościelnego. W wypowiedzi dla Pierwszego Programu Polskiego Radia wyraził jednak zrozumienie dla głosów za i przeciw likwidowaniu dopłat z budżetu do składek duchownych. Zaznaczył, że problem ten wymaga spokojnej i wyważonej dyskusji, a nie uchwalania poprawki w ostatniej chwili. Losy poprawki zdecydują się w Sejmie, ale już dziś śmiało można stwierdzić, że znajdą się tacy, którzy będą głosowali za jej przyjęciem. W najbliższym czasie możemy się też spodziewać kolejnych pomysłów na zasilenie budżetu państwa z „kościelnej kasy". W ugrupowaniu, z którego zresztą wywodzi się „opozycyjny" minister zdrowia, Socjaldemokracji Polskiej, takie wstępne projekty już powstały.

Na łamach „Gazety Poznańskiej" z 3 sierpnia br. kilkoro posłów SdPl zupełnie niedawno nakreśliło nawet zasadnicze punkty tego planu: wyższe podatki dla księży (chodzi o zryczałtowany podatek od liczby mieszkańców parafii, który już teraz płaci się nawet od tych, którzy swój kościół widzieli jedynie z zewnętrz), likwidacja ulg podatkowych związanych z darowiznami czy wreszcie zryczałtowany podatek od ofiar z Mszy Świętych.

Pozwolili sobie nawet wyliczyć, ile mniej więcej w Wielkopolsce trafia pieniędzy na tacę i ile mógłby na tym zyskać budżet państwa. Przyjęto, że do kościoła co niedzielę uczęszcza 30 procent wiernych i każdy zostawia tam średnio 3 złote.

Oświadczenie Biura Prasowego Konferencji Episkopatu Polski

W dniu 12 sierpnia br. Senat RP przegłosował poprawki do ustawy z dn. 30 lipca br. O świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Wśród nich znalazła się m. in. poprawka, zgodnie z którą - jak czytamy - „składki na ubezpieczenie zdrowotne duchownych, alumnów wyższych seminariów duchownych i teologicznych, postulantów, nowicjuszy i juniorystów, oraz ich odpowiedników (...)", opłacane dotąd ze środków Funduszu Kościelnego mają być wpłacane przez samych ubezpieczonych.

Biuro Prasowe KEP wyraża zdziwienie i zaskoczenie stanowiskiem części senatorów RP w ww. sprawie. Należy przypomnieć, że ubezpieczenie duchownych w Polsce, po latach dyskryminacji, stało się możliwe od 1989 roku na mocy uchwalonej wtedy Ustawy o ubezpieczeniu społecznym duchownych. Do tego czasu duchowni byli pozbawieni możliwości ubezpieczenia i tym samym nie byli objęci systemem opieki zdrowotnej.

Finansowanie przez Fundusz Kościelny składki, o której mowa, nie było i nie jest przywilejem, ale formą rekompensaty za bezprawne zagarnięcie przez państwo dóbr kościelnych po II wojnie światowej; przez 40 lat byty one eksploatowane wyłącznie przez władze PRL. Nie można też zapomnieć o utraconych dobrach materialnych przez Kościół rzymskokatolicki i inne Kościoły oraz związki wyznaniowe w wyniku zmian granic Polski po II wojnie światowej i wynikających z tego konsekwencjach.

Należy przypomnieć, że Fundusz Kościelny opłaca składkę na ubezpieczenie zdrowotne duchownym wszystkich Kościołów - nie tylko rzymskokatolickiego - i innych związków wyznaniowych w Polsce, którzy nie są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę. Oznacza to, że większość duchownych opłacała i opłaca składkę zdrowotną z własnych środków.

Strona kościelna pragnie podkreślić, że ta złożona problematyka wchodzi w szeroki zakres spraw związanych z uregulowaniem statusu materialnego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce i powinna stać się przedmiotem dialogu między Konferencją Episkopatu i Rządem. Niestety, jak dotąd z różnych przyczyn nie doczekała się ona rzetelnej dyskusji w kompetentnych gremiach, np. w Komisji Wspólnej Episkopat - Rząd czy Komisji Konkordatowej. Skutkuje to tym, że co jakiś czas staje się ona przedmiotem doraźnej gry politycznej, co nie przyczynia się do wypracowania właściwego i zadowalającego rozwiązania. Merytoryczna dyskusja na ten temat pozwoliłaby także uniknąć kuriozalnych sformułowań, które znajdujemy w poprawce senackiej.

Ks. JÓZEF KLOCH
Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski

Warszawa, 12.08.2004 r.

- Księża na pewno by się ucieszyli, gdyby tak było - komentuje ks. Jan Drob, ekonom Konferencji Episkopatu Polski. - Trzeba jednak pamiętać, że do kościoła chodzą też dzieci, a te na tace raczej nie dają. Poza tym w skali całego kraju jeden wierny zostawia w kościele niespełna złotówkę - dodaje.

To dane w przybliżeniu, bo Kościół nie dysponuje przecież rozbudowanym aparatem skarbowym, który byłby w stanie precyzyjnie określić wysokość datków.

Czemu więc mają służyć owe wyliczenia posłów według danych wziętych z sufitu, bo przecież nie rzetelnej ocenie stanu finansów Kościoła. Nawet wtedy, gdy taki projekt ma znikome szansę na uchwalenie w Sejmie, spełnia rolę antykościelnej przedwyborczej propagandy. Przyczynia się też do budowania mitu o nieprzebranym bogactwie Kościoła w Polsce. Nikt nie przeczy, że są parafie, które dzięki ofiarności wiernych cieszą się dobrą kondycją finansową, jednak coraz więcej jest takich, które po opłaceniu wszystkich rachunków kończą rok na debecie. Za to część lewicowych polityków znowu udowadnia, że pod ich rządami zawsze w budżecie brakuje pieniędzy i dla zapełnienia tej luki będą próbowali sięgać coraz dalej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama