O pobycie Chopina w Dusznikach-Zdroju
„Znów muzyka paskudzi..." - pisał w liście do swojego kolegi szesnastoletni Fryderyk z leczniczego pobytu w Dusznikach. Trudno taką wiadomość nadesłać z dzisiejszych Dusznik, miejsca, w którym od ponad sześćdziesięciu lat w sierpniu usłyszeć można piękne dźwięki fortepianowej muzyki Chopina w najlepszych światowych wykonaniach.
Festiwal Chopinowski w Dusznikach jest najstarszym, nieprzerwanie działającym festiwalem pianistycznym na świecie, a równocześnie najstarszym festiwalem muzycznym w Polsce. Melomani z całego kraju zjeżdżają do pustych poza sezonem niewielkich Dusznik, by przez kilka dni cieszyć się przepiękną polską muzyką w uroczym otoczeniu. Dyrektor festiwalu, Piotr Paleczny, co roku stara się zapraszać najbardziej utalentowanych pianistów z całego świata, którzy często występują w Polsce po raz pierwszy. W tym roku niewątpliwą gwiazdą Festiwalu Chopinowskiego jest Rafał Blechacz.
Bad Reinerz - tak nazywały się Duszniki w 1826 roku, gdy niemal na miesiąc (od 3 sierpnia do 8 września) przyjechał tam młody Chopin wraz z matką i siostrami, Ludwiką i Emilią. Trasa dyliżansu biegła przez Błonie, Sochaczew, Łowicz, Kutno, Kłodawę, Koło, Turek, Kalisz, Ostrów, Międzybórz, Oleśnicę, Wrocław, Niemczę, Ząbkowice i Kłodzko.
Od dwudziestu kilku lat stosowano w Dusznikach nowatorską metodę leczenia preparatami z mleka koziego i serwatki. Kozy, owce i oślice były wypasane na okolicznych stokach, a ich mleko doktor Jerzy Mogalla przerabiał na napoje lecznicze, dodając bydlęcą podpuszczkę. Te specjały z dodatkiem wody mineralnej musiał wypijać młody Fryderyk; można się tylko domyślać, że nie był z powodu tej kuracji zachwycony. Chorował na suchoty, a Bad Reinerz jako uzdrowisko polecił rodzinie Chopinów prawdopodobnie nauczyciel Fryderyka, Józef Elsner, który przebywał tam w 1818 roku. Niestety, kuracja okazała się nieudana. W drugiej połowie XIX wieku okazało się, że preparaty doktora Mogalli na bazie dusznickiej wody mineralnej, tłustego mleka i serwatki, które rzekomo miały pomagać w leczeniu chorób górnych dróg oddechowych, zaburzeń układu moczowego, osłabienia pochorobowego i pourazowego, mogły suchotnikom nawet zaszkodzić. W przewodniku z 1912 roku pisano wręcz, że „suchoty płucne nie nadają się do Reinerz".
„Rano, najpóźniej o godzinie 6, już chorzy przy zrzodle, tu dopiero kiepska dęta muzyka - z kilkunastu karykatur w rozmaitym guście złożona (...) - przygrywa wolno spacerującym (...); tu dopiero gatunek weduty, a raczej maskarady, bo nie wszyscy w maskach (...), taka promenada po ślicznej alei. Trwa to zazwyczaj do ósmej, stosownie do kubków, ile kto ma rano wypić (...). Po obiedzie zazwyczaj jeszcze większa maskarada niż rano, bo każdy wystrojony, w innym niż rano pokazuje się kostiumie. Znów muzyka paskudzi, a tak chodzi się już do samego wieczora" - czytamy słowa Fryderyka napisane do przyjaciela Wilhelma Kolberga.
Wydaje się, że bezlitośnie skrytykowana przez przyszłego mistrza orkiestra dęta była jedyną rozrywką Dusznik. W ówczesnym przewodniku reklamowano ją jako „orkiestrę złożoną z 30 muzyków pod batutą dyrygenta i niepospolitego kompozytora H. Paudlera". Chopin musiał jej wysłuchiwać aż trzy razy dziennie, chyba że zrezygnował ze spaceru po promenadzie. Natomiast kiedy tylko zapadł zmrok, robiło się całkowicie cicho: imprez rozrywkowych zakazano, ponieważ kuracjuszom potrzebny był spokój.
Chopin był raczej cherlawy z powodu choroby, na pewno też na niego chuchano i nie pozwalano na zbyt wiele ruchu. Nie miałby pewnie i tak siły na długie wędrówki po górach, ale kilka spacerów zrobił, nawet... na czworakach. Jak pisał w liście do przyjaciela, przyjmował tę pozycję po to, by nabrać trochę tężyzny fizycznej. Natomiast w liście do swojego drogiego nauczyciela, Józefa Elsnera, cieszył się z kondycji, ale tęsknił za fortepianem: „Świeże powietrze i serwatka, którą pijam skwapliwie, tak mię postawiły na nogi, że jestem całkiem inny niż w Warszawie. Wspaniałe widoki, jakie roztacza Śląsk, czarują i zachwycają mnie, lecz mimo wszystko brak mi jednej rzeczy, której wszystkie piękności Dusznik nie mogą zastąpić, to jest dobrego instrumentu".
I pomyśleć, że właśnie tam, w tym dość nudnym, pełnym chorych miejscu, Fryderyk Chopin dal swój pierwszy publiczny koncert (choć trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że niektóre źródła podają rok 1818 jako początek publicznych występów artysty). Jak do tego doszło, a nawet kiedy dokładnie odbył się ów koncert, nie wiadomo. Istnieją dwie wersje tego wydarzenia. „Kurier Warszawski" z dnia 22 sierpnia donosił: „Gdy kilkoro dzieci przez śmierć ojca do wód na kurację przybyłego, sierotami stały się, P. Chopin, ośmielony przez osoby talent jego znające dał 2 koncerta na dochód tychże, co jemu wiele chwały, a tym nieszczęśliwym wsparcie przyniosło". Jednak kilkadziesiąt lat po tym wydarzeniu na domu zdrojowym powieszono tablicę, na której widniał napis: „W tejże sali 26 sierpnia 1826 roku dał Fryderyk Chopin swój pierwszy publiczny koncert, przeznaczając wpływy na dobro dwóch sierot". Ta wersja, upowszechniona przez „Echo Muzyczne" 20 sierpnia 1892 roku, opowiada o tym, jak młody Chopin obdarzył młodzieńczym uczuciem piękną Liduszę, podającą kuracjuszom kubki z wodą przy źródle. Była ona córką robotnika z dusznickiej lejarni, który zginął tragicznie, osierocając dwoje dzieci. Chopin, chcąc pomóc smutnej Liduszy, zagrał ów historyczny koncert. Istnieje jednak jeszcze inna wersja tego wydarzenia, bardziej prawdopodobna: zmarłym człowiekiem był Czech z pochodzenia, miejscowy mistrz sukienniczy, Josef Schoor, ojciec czworga dzieci, a Chopin dał dwa koncerty 16 i 17 sierpnia.
Na pamiątkę tych występów sprzed 120 lat odbył się w Dusznikach w 1946 roku pierwszy Festiwal Chopinowski. Zagrali wspaniali polscy pianiści: Zofia Rabcewiczowa i Henryk Sztompka. Ta pierwsza, nawiązując do gestu Chopina sprzed ponad stu lat, cały dochód ze swojego koncertu przekazała wychowankom sierocińca. Od tego czasu festiwal zyskał wielką renomę wśród wszystkich najlepszych wykonawców muzyki Chopina.
opr. mg/mg