Choroba alkoholowa rodzica ma niebagatelny wpływ na dziecko. Kwestie objawów syndromu DDA, ról podejmowanych przez dzieci i możliwości pomocy - wyjaśnia Lech Zakrzewski.
Na początek - ważne zastrzeżenie: syndrom DDA to nie choroba. - Pod tą nazwą kryje się zespół utrwalonych schematów działania, jakie dziecko wynosi z domu, w którym pojawił się problem alkoholowy - wyjaśnia Lech Zakrzewski.
Syndrom DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) to kolejne - m.in. po problemie współuzależnienia - zagadnienie z dziedziny tematyki trzeźwościowej, jakie komentuje dla czytelników „Echa”.
- Syn albo córka wychowani przez pijącego rodzica reakcje na domową sytuacją przenoszą w dorosłe życie. Oczywiście zaburzenia, o których mówimy, mają podłoże ściśle psychologiczne - podkreśla, przypominając, iż bazują one na doświadczeniach z dzieciństwa, a rozpoznaje się je po szeregu określonych zachowań.
Pierwszą oznaką typującą młodego człowieka do DDA może być - co potwierdza wieloletni terapeuta - zaniżona samoocena. - Dzieci alkoholików żyją z poczuciem krzywdy. Jako ludzie dorośli wprost przyznają, że pijaństwo ojca lub matki zniszczyło ich dzieciństwo. Obok poczucia krzywdy cechuje je też… poczucie winy - objaśnia i podaje przykład kilkuletniego dziecka, którego rodzice są w trakcie rozwodu, a które siebie obwinia za rozpad rodziny.
- Dzieci wywodzące się z domów alkoholowych mają zazwyczaj problemy z wyrażaniem i okazywaniem uczuć, co rzutuje na trudności w budowaniu relacji. Do decyzji o małżeństwie dojrzewają na ogół później niż ich rówieśnicy i niejednokrotnie świadomie rezygnują z rodzicielstwa, obawiając się, że mogłyby skazać swoje dzieci na powtórkę własnego dzieciństwa - tłumaczy L. Zakrzewski. Syndrom DDA - jak zauważa - przejawia się także smutkiem i samotnością. - Dziecko alkoholika żyło w ciągłym napięciu wynikającym z niepewności, czy pijany ojciec po powrocie przytuli czy uderzy. Samotność, na którą decyduje się jako człowiek dorosły, bywa skutkiem lęku przed bliskością, ale też odrzuceniem - komentuje.
Kolejny objaw syndromu DDA, na który zwraca uwagę, przejawia się obsesyjną niekiedy wręcz potrzebą kontroli. - Jako szef firmy lub dyrektor zakładu czuje przymus nadzorowania pracy swoich podwładnych. Każda decyzja musi być z nim konsultowana. Inną cechą wyróżniającą dziecko alkoholika bywa perfekcjonizm - uściśla.
Na szczęście praca nad zmianami zachowań wynikających z bycia DDA zawsze jest możliwa! Zanim jednak - w oparciu o wieloletnią pracę z osobami współ- i uzależnionymi - L. Zakrzewski wskaże kierunek postępowania, przybliża specyfikę ról przyjmowanych przez dzieci i mających „pomóc” im w codziennym funkcjonowaniu. - Mowa o czterech zasadniczych postawach, jakie rodzą się w domach z problemem alkoholowym - zaznacza. I wymienia pierwszą: „bohater rodziny”. - Rolę „bohatera” przejmuje zazwyczaj najstarsze dziecko. Podjęcie jej wiąże się z wzięciem na siebie obowiązku… rodzica. Nastolatek zachowuje się jak dorosły: sprząta, gotuje, robi zakupy, opiekuje się młodszym rodzeństwem, a przy tym często jest wzorowym uczniem. „Jakie dobre dziecko!” - chwalą nieświadomi, że to dziecko właściwie nie ma czasu na swoje dzieciństwo. Cena, jaką ponosi w dorosłości, to często perfekcjonizm, ale też pracoholizm. „Bohater rodziny” również po latach czuje przymus opiekowania się słabszymi. Nie zważając na własne potrzeby, niejednokrotnie wręcz narzuca się innym ze swoją pomocą - tłumaczy.
Na przeciwstawnym biegunie lokuje się „kozioł ofiarny”. Podczas gdy „nadpomagacz” skupia się na potrzebach innych, „kozła” - czy inaczej „czarną owcę” - cechuje brak pokory. - Problemy to - można rzec - jego specjalność. Niepokorne dziecko sprawia nie lada kłopoty swoim rodzicom. Nie chce się uczyć, wagaruje, wpada w złe towarzystwo, nie stroni od awantur i bójek. W swoim nagannym zachowaniu często przypomina pijącego ojca. Zdarza się, że kończy jako alkoholik albo narkoman bądź trafia do więzienia - sugeruje.
Trzecia rola, na jaką wskazuje L. Zakrzewski, to „dziecko niewidzialne”. Dziecko, które na co dzień kieruje się trzema zasadami: nikomu nie ufać, nic nie mówić i nie czuć... Takie „dziecko - nikt”, które nie zwraca na siebie uwagi. Mimo że się boi, nie okazuje lęku, nie sprawia też kłopotów wychowawczych. Lubi zamykać się w swoim świecie zabawek i fantazji. Staranie, by być niewidocznym, umiejętność wtopienia się w tło, to także jego patent na dorosłość. Człowiek, który jest, a jakby go nie było… Zamknięty na dzielenie się poglądami czy wyrażanie uczyć… „człowiek widmo”.
Niejako w opozycji do „dziecka niewidzialnego” jest „maskotka”. - To dziecko, o którym mówi się, że wszędzie go pełno. Wygłupy to jego specjalność. „Maskotka” uczucie lęku czy poczucie krzywdy przekuwa w wesołość. Lubi błaznować, nie wzbrania się przed przytulaniem. Jego zadaniem bywa też obłaskawianie pijanego ojca. Kiedy dorasta, nadal pełni rolę „duszy towarzystwa”. Dorosłą „maskotkę” chętnie zaprasza się na imprezy, bo jej obecność jest gwarantem dobrej zabawy - wyjaśnia L. Zakrzewski. Sugeruje zarazem, że funkcją „zabawiacza” „maskotka” maskuje często wielką wrażliwość. „Maskotki” grają i w życiu, i w filmie. Zdarza się, że zostają aktorami, bo mogą kryć się za rolami. Niestety, cena, jaką ponoszą za tę grę pozorów, bywa wysoka. Zwłaszcza jeśli sposobem walki z tremą czynią narkotyki albo alkohol.
W opinii wieloletniego terapeuty żadna ze wspomnianych ról nie jest ściśle przypisana do danego człowieka. - Mogę współistnieć ze sobą, ale też się zmieniać. Dziecko jednego dnia może być „maskotką”, a drugiego „czarną owcą”. Niemniej, jeśli spojrzy się na rodzinę z problemem alkoholowym, w której jest kilkoro dzieci, można mieć pewność, że znajdzie się wśród nich i „kozioł ofiarny”, i „bohater” - nawiązuje do doświadczeń pracy z DDA.
Charakterystykę poszczególnych ról L. Zakrzewski podpiera tezą, że lata życia z pijącym rodzicem wyciskają skuteczne piętno na dorosłości dziecka. - Mimo iż fizycznie opuszcza ono rodzinny dom, nadal funkcjonuje w oparciu o wyuczone schematy zachowań - komentuje. I podaje przykład 40-latka, który nagle „budzi się”, zdając sobie sprawę, że przespał swoje życie. - Podczas gdy rówieśnicy pozakładali rodziny, on nadal jest sam. Przez lata nie zdobył wykształcenia ani zawodu. Bywa też odwrotnie: córka czy syn alkoholika szybko zawierają małżeństwo, co jest ich sposobem na ucieczkę z domu. Tyle że skutki takich decyzji często są opłakane - sygnalizuje w nawiązaniu do powielanego schematu: córka alkoholika wybiera pijącego męża. Powód? - Ona doskonale wie, czego się spodziewać i jak reagować w codziennych sytuacjach. DDA niejednokrotnie wzbraniają się przed posiadaniem dzieci, obawiając się, że zgotują im los, jaki był ich udziałem. A jeśli już je mają, często w wychowaniu powielają zachowania przeniesione ze swoich domów, gdzie była agresja i przemoc - zauważa.
Kolejna kwestia, na jaką zwraca uwagę terapeuta, to cechujący dorosłe dzieci alkoholików silny związek z rodzicami. - Mimo że są już na swoim, nadal interesują się rodzinnym domem. Dzwonią, dopytują o samopoczucie i „czy ojciec nadal pije?”... Zawsze także są gotowe, by w razie potrzeby ruszyć na ratunek - wyjaśnia. I zdradza ciekawostkę: - Na pytanie „kim jesteś?”, ogół odpowie: „żoną”, „ojcem”, „nauczycielką” itp. Tymczasem dzieci z rodzin alkoholicznych prawie zawsze powiedzą: „córką” albo „synem”.
Oczywiście, jak od każdej reguły, tak i od tej zdarzają się wyjątki i człowiek - mimo trudnych doświadczeń wyniesionych z dzieciństwa - może wieść w pełni satysfakcjonujące życie w zdrowym związku. - Niestety, u większości dorosłych występują zachowania typowe dla syndromu - podkreśla L. Zakrzewski. Powołując się na audycję „Boże, użycz nam pogody ducha”, której od lat jest gospodarzem na antenie Katolickiego Radia Podlasie, wyjaśnia, że jedna w miesiącu poświęcona jest tematyce DDA. - Telefony od słuchaczy nie pozostawiają wątpliwości, jak wielka i niepokojąca jest skala tego zjawiska.
- „Przebudzenie”, tj. uświadomienie sobie, że niepowodzenia, jakie spotykają daną osobę w codziennym życiu, mogą być skutkiem syndromu DDA, to już wielki krok w stronę zdrowienia. Niemniej trzeba pamiętać, że dorosłe dziecko alkoholika samo sobie nie pomoże! Konieczna jest praca terapeutyczna: indywidualna i grupowa - przypomina. - Polecane są również spotkania medytacyjne z osobą wykwalifikowaną, ale też grupy samopomocowe, które - podobnie jak AA - pracują w oparciu o „Program 12 kroków” i skutecznie pomagają wychodzić z DDA - podsumowuje.
AGNIESZKA WARECKA
Echo Katolickie 38/2019
opr. nc/nc