Rozmowa w radomskiej "Kuźni Młodych" - o przyjaźni
Przyjaciel to ktoś,
kto wrodził się do Boga.
- Przyjął Ksiądz zaproszenie na spotkanie w radomskiej „Kuźni Młodych”. Czy często spotyka się Ksiądz z młodzieżą?
Nawet bardzo często. Moje liczne spotkania z młodzieżą stały się wręcz ważną cechą mojego kapłaństwa. A wszystko zaczęło się w zaskakujących okolicznościach równo dwadzieścia lat temu. Jesienią 1987 roku ukończyłem studia z psychologii w Rzymie i wróciłem do Polski. Kilka miesięcy później, czyli wiosną 1988 roku uczestniczyłem w Warszawie w sympozjum o wychowaniu. Mówiłem wtedy o roli duchowości w procesie wychowania. Po moim referacie podszedł do mnie nieznany mi mężczyzna. Okazało się, że był to milicjant (tak się wtedy nazywali policjanci!), który w tamtym okresie pracował w Szydłowcu w wydziale prewencji. Wyróżniał się tym, że chodził na spotkania z młodzieżą do szkół całego regionu po to, by zapobiegać alkoholizmowi, narkomanii i przestępczości wśród uczniów szkół średnich. Ten właśnie milicjant spytał mnie, czy zechciałbym przyjechać na spotkania z młodzieżą do szkół, które on sam regularnie odwiedzał. Oczywiście ucieszyłem się tą zaskakującą propozycją, ale nie bardzo wierzyłem w to, że w tamtych komunistycznych jeszcze czasach jakiś dyrektor odważy się wpuścić księdza do szkoły. Pan Jarosław dopiął jednak swego i jako bardzo ceniony przez młodzież oraz pedagogów milicjant zdołał przekonać dyrektorów wszystkich szkół średnich w swoim regionie do idei spotkania młodzieży ze mną.
Jadąc na pierwsze takie spotkanie, gorączkowo myślałem o tym, jaki temat rozmowy zaproponować młodzieży. Wszyscy bowiem oczekiwali ode mnie tego, że będę moralizował i przestrzegał uczniów przed piciem alkoholu, paleniem papierosów, sięganiem po narkotyk i łamaniem prawa. Miałem jednak świadomość, że tego typu rozmowy spowodują jedynie znudzenie a nawet bunt nastolatków. Postanowiłem więc naśladować Jezusa, który fascynował swoich słuchaczy perspektywą rozwoju i świętości. Właśnie dlatego tak chętnie Go słuchali, że bez jedzenia i bez picia szli za Nim nawet na pustynię. Gdy wszedłem do sali gimnastycznej wraz z milicjantem, widziałem zdumienie na twarzach chłopców i dziewcząt. Mieli przecież przed sobą niespotykany w tamtych czasach duet. Gdy wyjaśniłem, że przyjechałem do nich nie po to, by straszyć grzechami czy nałogami, lecz po to, by porozmawiać z nimi o tym, jak wygrać życie i jak być szczęśliwym, to w wielkiej sali gimnastycznej zrobiła się zupełna cisza. Przez trzy godziny opisywałem mądre, czyli błogosławione sposoby kierowania przez człowieka własnym ciałem, płciowością, seksualnością, myśleniem, emocjami, moralnością, duchowością, wolnością... A później odpowiadałem na dziesiątki pytań.
W takich właśnie okolicznościach zaczęły się moje spotkania z młodzieżą w szkołach na terenie całej Polski. W ciągu dwudziestu lat od tamtego pierwszego spotkania, miałem radość rozmawiania z ponad dwustu tysiącami ludzi młodych. Coraz częściej po spotkaniu z młodzieżą, spotykam się także z nauczycielami i rodzicami. Tłumaczę wtedy ludziom dorosłym, że dobry wychowawca to ktoś, kto odnosi wspaniałe sukcesy w wychowywaniu samego siebie. Oczywiście często spotykam się z młodzieżą także poza szkołą, zwłaszcza w ramach rekolekcji dla uczniów i studentów oraz przy innych okazjach, na przykład w czasie wakacyjnych zlotów młodzieży w różnych zakątkach naszego kraju. Po każdym takim spotkaniu odbieram sporo telefonów, a także otrzymuję wiele e-maili i listów z prośbą o indywidualną poradę czy wsparcie w jakiejś trudnej sprawie. Spotkania z młodzieżą są dla mnie źródłem wiedzy o sytuacji współczesnych ludzi, zarówno młodych jak i dorosłych. Spotkania te są także źródłem wielkiej radości, gdyż upewniam się, że żadna kultura ani żadna cywilizacja, nie może zmienić natury człowieka i jego największych marzeń. W każdej grupie młodzieży spotykam tych, którzy są prawdziwymi arystokratami ducha i którzy zachwycają mnie subtelnością, dojrzałością, pracowitością, mądrością.
- Jednym z tematów Księdza książek jest przyjaźń. Taki był również temat dzisiejszego spotkania z młodzieżą. Jak według Księdza można zdefiniować przyjaźń?
Przyjaźń to dla mnie najpierw ogromnie mocne i wzruszające potwierdzenie tego, że człowiek jest kimś wyjątkowym na tej ziemi. Do przyjaźni jest zdolny jedynie ktoś niezwykły. Przyjaźń to najbardziej arystokratyczna i najbardziej błogosławiona forma więzi międzyosobowych. Zwierzęta mają jakieś formy życia stadnego albo wiążą się w pary. Nie jest to jednak owoc ich świadomej i wolnej decyzji, lecz efekt działania instynktów i popędów. W widzialnym wszechświecie jedynie człowiek potrafi stać się przyjacielem. Przyjaźnią jest każda dojrzała forma miłości. Przyjaźń nie jest fazą dorastania do miłości, lecz szczytem miłości. Przyjaźń to najbardziej bezinteresowna i niezawodna forma miłości między ludźmi.
Przyjaźń może przybierać różne oblicza. Inne są przejawy przyjaźni między małżonkami niż na przykład między rodzicami a dziećmi, między nastolatkami czy między ludźmi u schyłku ich życia doczesnego. Jednak istota przyjaźni w każdym przypadku pozostaje ta sama. Jest nią bezinteresowna i czysta, wierna i święta, radosna i tęskniąca miłość. W przyjaźni nie ma zaborczości ani zazdrości. Przyjaciel oferuje mi całą swoją miłość, a jednocześnie pozostawia mi całą moją wolność. W chwilach moich słabości czy zwątpień przyjaciel chroni mnie nie tylko przed zagrożeniami z zewnątrz, ale też przed moją własną słabością czy bezradnością. Właśnie dlatego przyjaźń daje największe poczucie bezpieczeństwa. Przyjaciel to widzialna wersja anioła stróża. Dla przyjaciela jestem bezcennym skarbem, a on staje się dla mnie niezawodnym sejfem. Przyjaciel to sejf wyjątkowy. Zwykłe sejfy chronią złożone w nich kosztowności w ten sposób, że je ukrywają, chowają przed światem, izolują. Tymczasem przyjaciel to ktoś, kto kocha mnie tak mocno i tak mądrze, że jest o mnie spokojny. Wie, że z jego pomocą poradzę sobie z całym światem. Właśnie dlatego jest sejfem, który mnie nie zamyka, ani nie straszy światem, lecz pomaga odważnie wyjść na spotkanie z tą trudną czasem rzeczywistością, w której rozgrywa się nasze codzienne życie.
Przyjaciel to ktoś, kto cieszy się z tego, że inni ludzie też mnie kochają. Nie chce mieć w moim życiu żadnego prawa do wyłączności, ani żadnych przywilejów. Przyjaciel pragnie być blisko mnie wtedy, gdy ja tego pragnę i cieszy się moją samotnością oraz moimi spotkaniami z innymi ludźmi wtedy, gdy mnie to cieszy. Wbrew popularnym przekonaniom przyjaciel nie jest kimś, kto wie o mnie wszystko. Przyjaciel to ktoś, kto chce wiedzieć o mnie tylko to, co ja chcę, by o mnie wiedział i dopiero wtedy, gdy ja tak postanowię. Przyjaciel nigdy nie wie o mnie wszystkiego, ani nie potrzebuje wszystkiego wiedzieć. To ktoś, kto potrafi mnie kochać, czyli pomagać mi w rozwoju, niezależnie od tego, czego się o mnie dowie. Przyjaciel jest niesamowicie dyskretny. Tak dyskretny, że w niektórych sytuacjach nawet samemu sobie nie mówi o tym, co już o mnie wie! Kto tego nie rozumie, ten nie dorósł jeszcze do przyjaźni...
Najbardziej niezwykłą historię przyjaźni w całych dziejach ludzkości opisuje Biblia. To historia Boga, który nie tylko jest Stwórcą i Panem świata, ale który — ku naszemu zdumieniu — okazuje się naszym czułym rodzicem. Bóg to przyjaciel, który stworzył nas nie z nicości lecz z miłości, czyli z samego siebie. A gdy zaczęliśmy zamieniać tę ziemię w dolinę ciemności i w padół łez, wtedy Bóg dosłownie wyszedł z siebie i przyszedł do nas osobiście po to, by zachwycić nas swoją przyjazną miłością. Przyszedł do nas chociaż wiedział, że Go śmiertelnie skrzywdzimy. W ten sposób upewnił nas o tym, że nikt nie ma większej miłości nad tę, że ktoś życie swoje oddaje dla przyjaciół.
- Czy ma Ksiądz receptę na dobrą przyjaźń? W jaki sposób pielęgnować i rozwijać taką przyjaźń?
Najpierw trzeba rozumieć istotę przyjaźni. Wszystko, co jest cenne i dobre w życiu człowieka, zaczyna się od myślenia! Zasada ta odnosi się również do przyjaźni. Kto chce zbudować dojrzałą przyjaźń, ten musi najpierw precyzyjnie myśleć po to, by bezbłędnie odróżniać przyjaźń od tego, co przyjaźnią nie jest, a co zwłaszcza młodym ludziom może kojarzyć się z przyjaźnią. Niektórzy uznają za dowód przyjaźni to, co zewnętrzne i co jeszcze przyjaźni nie gwarantuje, na przykład trzymanie się za ręce, długie rozmowy we dwoje czy wspólne spacery. Tego typu zachowania są możliwe także wtedy, gdy jeszcze daleko komuś do przyjaźni.
Niezawodną receptę na przyjaźń daje Jezus. On przeszedł przez ziemię, okazując wszystkim ludziom mądrą i ofiarną miłość. W czasie Ostatniej Wieczerzy pochylił się i umył swoim uczniom mocno ubrudzone nogi na znak, że przyjaciel służy mi w każdej sytuacji i że troszczy się o mnie także wtedy, gdy wymaga to ofiarnej służby i gdy wcale nie jest miłe ani przyjemne! Najbardziej niezawodną receptą na miłość jest więc dorastanie do świętości i naśladowanie Jezusa. On nie przyszedł do nas po to, byśmy okazywali Mu przyjaźń lecz po to, by upewnić nas o swojej przyjaźni. Dzięki Jezusowi wiem, że najlepszym sposobem szukania przyjaciół jest to, że... nie szukam przyjaciół, lecz że sam staję się przyjacielem dla ludzi, których spotykam.
Na ewangelicznej mądrości opiera się recepta na przyjaźń, jaką znajdujemy w „Małym Księciu”. Bohater tej powieści zaczyna budowanie przyjaźni od tego, że opuszcza własną planetę, co w symboliczny sposób oznacza zapomnienie o samym sobie, porzucenie typowego w okresie dzieciństwa egocentryzmu. Przyjaźń może znaleźć tylko ktoś, kto ryzykuje, kto marzy, kto opuszcza znany sobie świat, kto wierzy, że gdzieś w kosmosie - może na krańcach wszechświata, a może w sąsiednim domu — jest ktoś, kto też kocha i marzy. Nie zbuduje przyjaźni ktoś nieufny, albo ktoś przeceniający samego siebie i przekonany, że nie ma na świecie kogoś innego, równie szlachetnego i wrażliwego, jak on sam. Mały Książę wierzy, że ktoś taki istnieje. Nie zraża się tym, że kolejne planety, które odwiedza, zamieszkują ludzie niezdolni do przyjaźni. Cierpliwie szuka dalej. I wtedy przychodzi zaskoczenie. Spotyka lisa. Okazuje się, że niepozorny lis jest mądrzejszy od wszystkich ludzi, których dotąd spotkał Mały Książę. Lis zaczyna wyjaśniać zasady budowania przyjaźni. Najpierw trzeba być bardzo cierpliwym. Trzeba milczeć, bo mowa bywa źródłem nieporozumień. Trzeba stopniowo oswajać tę drugą osobę miłością, delikatnością, ciszą. Trzeba widzieć to, co niewidzialne dla oczu, gdyż przyjaciel to ktoś, kto rozumie to, co dzieje się w moim wnętrzu i kto dostrzega moją godność oraz wrażliwość, której nie widać z zewnątrz. Trzeba być wiernym i odpowiedzialnym. Trzeba koniecznie i za każdą cenę powracać do tych, którzy na nas liczą i którzy potrzebują pomocy. Mały Książę zrozumiał te wszystkie zasady przyjaźni. Opowiada je spotkanemu na pustyni lotnikowi, czyli samemu sobie, gdy jest już dorosłym, gdyż nawet dorośli są w stanie stać się niezawodnymi przyjaciółmi jeśli potrafią — jak Mały Książę — nawet za cenę życia powrócić do jedynej róży, która pozostała samotna...
- W jednej z książek napisał Ksiądz, że empatia to sztuka szczególnego wsłuchiwania się i że jest ona podstawą dobrej komunikacji międzyludzkiej. Czy ma ona duże znaczenie pomiędzy przyjaciółmi?
Oczywiście, że tak! Wszystko, co dobre, piękne i prawdziwe, występuje w przyjaźni. Przyjaźń nie tylko w konieczny sposób wiąże się z empatią, lecz jest wręcz szczytem empatii! Nikogo tak dobrze nie rozumiemy, jak tych, dla których jesteśmy przyjaciółmi. I nikt nie zawierza nam tak wiele, jak ten, kto jest pewien naszej przyjaźni. Przyjaciel to ktoś, kto wsłuchuje się i wczuwa nie tylko w moje słowa i zachowania, ale także w moje milczenie. Przyjaciel to ktoś, widzi we mnie to, czego inni nie dostrzegają. To ktoś, komu pozwalam czytać w moim sercu i kto wyczytuje przeżycia z moich oczu nawet wtedy, gdy chowam je za zasłoną powiek. Szczytem empatii jest Boże Narodzenie. Bóg — przyjaciel człowieka — staje się jednym z nas nie tylko po to, by do końca wczuć się w naszą sytuację, ale także po to, byśmy byli pewni tego, że On nas rozumie! Przyjaciel to bowiem ktoś, kto wczuwa się także w te moje potrzeby, marzenia i nadzieje, których ja sam jeszcze nie odkryłem!
- Czy jest możliwa przyjaźń od pierwszego wejrzenia? Od czego zależy to, z kim się zaprzyjaźnimy? Czy naprawdę sami wybieramy sobie przyjaciół?
Między nami, ludźmi, nie jest możliwa przyjaźń od pierwszego wejrzenia. Tylko Bóg okazuje się moim wiernym przyjacielem już wtedy, gdy jestem jeszcze w łonie mojej mamy. Przyjaźń między ludźmi wymaga czasu i cierpliwości. Wymaga wzajemnego poznawania się i upewniania o tym, że w naszych niewidzialnych wnętrzach nosimy podobne wartości, więzi i zasady moralne. Od pierwszego wejrzenia możliwe jest jedynie zakochanie, czyli emocjonalne zauroczenie. Jednak od zakochania do przyjaźni droga jest zwykle daleka. Tym bardziej daleka, im bardziej zakochany okazuje się kimś niedojrzałym i nieodpowiedzialnym. Zakochany skupia się na swoich emocjach i potrzebach, które pragnie zaspokoić natychmiast i za każdą niemal cenę. Tymczasem przyjaciel skupia się na osobie, o którą się troszczy. Przyjaciel to także ktoś inny niż partner, gdyż przyjaźń to coś nieskończenie większego i nieskończenie bardziej niezwykłego niż „wolny związek” dwojga partnerów. Przyjaźń to najsilniejszy związek w całym wszechświecie. To związek silniejszy niż śmierć. Dramat zaczyna się wtedy, gdy ktoś własny los zawierza jakiemuś partnerowi zamiast niezawodnemu przyjacielowi.
Nie jestem w stanie siłą woli czy siłą pragnień zdecydować, kiedy i w kim się zakocham. Czasami spotykamy jakieś niezwykłe osoby i spotkania te nie kończą się zakochaniem. Innym znowu razem spotykamy kogoś, kto początkowo wcale nam nie imponował, a mimo to po pewnym czasie czujemy się tą osobą emocjonalnie zauroczeni. Zakochanie samo przychodzi i samo odchodzi. Ale to ode mnie zależy, w jakim przebywam środowisku, z jakimi osobami szukam kontaktu. Jeśli jest to środowisko ludzi nieodpowiedzialnych i nieszlachetnych, to prawdopodobnie zakocham się w osobie tego pokroju i osoba ta łatwo będzie mogła mnie skrzywdzić. Nie od nas więc zależy kiedy i w kim się zakochamy, ale to od nas zależy, jakiego pokroju będzie to osoba. Będzie to z pewnością osoba szlachetna, jeśli tylko sami jesteśmy szlachetni i jeśli bliższe więzi budujemy z osobami, które mają podobny do naszego świat więzi, wartości i aspiracji.
Przyjaźń możemy zbudować tylko wtedy, gdy odnosimy się z życzliwością do wszystkich ludzi, ale gdy do domu i do serca wpuszczamy jedynie tych, którzy są zaprzyjaźnieni z Bogiem i którzy dojrzale kochają. Przyjaźń wymaga dojrzałości obydwu stron. Jeśli jakaś dziewczyna wiąże się z chłopakiem, który nie dorósł jeszcze do przyjaźni, czy którą ją wręcz krzywdzi, to nie jest ona dla niego przyjaciółką. Przyjaciel to bowiem ktoś, kto jest niezwykle mądry i sprytny w czynieniu dobra. To ktoś, kto nie pozwoli się skrzywdzić. To ktoś, kto kocha w taki sposób, że i ja zaczynam coraz dojrzalej kochać. Przyjaciel nie jest zatem naiwnym kumplem lecz tym, który ogromnie mnie kocha i właśnie dlatego wiele ode mnie wymaga. Jeśli chłopak czy dziewczyna tolerują złe zachowania tej drugiej osoby, to nie dorośli jeszcze do bycia przyjacielem.
- Czy w przyjaźni jest miejsce na asertywność?
Oczywiście! Wyjaśnijmy najpierw, na czym polega istota asertywności. Otóż jest to zdolność szczerego i bezpośredniego mówienia o samym sobie po to, by ta druga osoba mogła mnie lepiej rozumieć i coraz bardziej szanować moją wrażliwość, pragnienia, aspiracje, a także moje ograniczenia, niepewność czy lęki. Asertywność ma tym większy sens, im bardziej przyjaźnie jest do mnie nastawiony mój rozmówca. Przyjaciel to ktoś, kto nie tylko chce, ale też kto potrafi mnie zrozumieć oraz uszanować to, co myślę, czego pragnę i co przeżywam. Właśnie dlatego przyjacielowi warto powiedzieć więcej niż wszystkim innym ludziom.
Jezus był bardzo asertywny wobec swoich uczniów. Do Piotra powiedział wręcz: zejdź mi z oczu, szatanie! Ale innym razem powiedział mu: paś owce moje! Tymi słowami zawierzył mu troskę o ludzi, których Bóg kocha nieodwołalnie. Jezus był też niesamowicie asertywny wobec swojego Ojca. W Ogrójcu stwierdził całkiem szczerze, że nie chce pić kielicha goryczy, a z wysokości krzyża wykrzyczał swój straszliwy ból z powodu ogromu krzywd, jakich doznał od złych ludzi: Boże mój, czemuś mnie opuścił? Jezus wiedział, że to nie Ojciec Go skrzywdził, lecz że skrzywdzili Go źli ludzie. Wiedział też, że Ojciec Go nie opuścił, lecz że Go wskrzesi. A mimo to wykrzyczał swój ból właśnie do Ojca, gdyż najbardziej asertywni możemy być wobec przyjaciół, a zatem wobec tych, którzy nas zawsze zrozumieją i którzy nigdy nas nie skrzywdzą. Im większa przyjaźń łączy dwoje ludzi, tym bardziej są oni wobec siebie asertywni zarówno w mówieniu sobie nawzajem tego, co radosne jak też w mówieniu tego, co ich zaniepokoiło czy zabolało. Jestem pewien przyjaźni danej osoby dopiero wtedy, gdy potrafi ona okazać mi nie tylko wdzięczność czy czułość, ale gdy równie szczerze i spontanicznie potrafi mi powiedzieć, że jej nie zrozumiałem czy że przeze mnie cierpi, chociaż wie, że nie zdałem jej cierpienia w sposób świadomy, a jedynie z powodu mojej niedoskonałości.
- Często stwierdzamy, że Bóg jest największym przyjacielem człowieka. Niestety wielu młodych ludzi nie traktuje Go jak przyjaciela. Czy dlatego, że nie potrafimy Go słuchać? Co przeszkadza nam w przeżywaniu przyjaźni z Bogiem?
Przyjaciół szukają wyłącznie ludzie dojrzali. Ludzie naiwni szukają raczej kumpli, którzy będą usprawiedliwiać wszystkie ich błędy, albo ludzi naiwnych, którymi będą mogli manipulować i których kosztem będą usiłowali żyć. Bóg jest prawdziwym, a nie udawanym przyjacielem i właśnie dlatego fascynuje ludzi dojrzałych, ale niepokoi wszystkich pozostałych! Kto nie dorasta do przyjaźni, ten - podobnie jak Adam - chowa się przed Bogiem-przyjacielem. Ludzie niedojrzali, egoiści, ludzie uzależnieni, ludzie, którzy niczego nie wymagają od siebie, a wszystkiego wymagają od innych, tacy ludzie unikają Boga właśnie dlatego, że jest On mądrym i niezawodnym przyjacielem, a nie naiwnym kolegą. Ci, którzy nie kochają, szukają tych, którzy nie mówią im prawdy i którzy nie stawiają im żadnych wymagań. Przyjaźń jest najdojrzalszą formą miłości, ale właśnie dlatego stawia największe wymagania. Ten, kto nie kocha, nie oczekuje od nas miłości, lecz naiwności. Wielu młodych ludzi ma już serce zniewolone przez fałszywych „przyjaciół”, na przykład przez alkohol, narkotyk, seks, komputer, chwilową przyjemność. Kto chce zaprzyjaźnić się z Bogiem, ten powinien stać się nieprzyjacielem tego, co niszczy i uzależnia człowieka, co oddala go od mądrości, wolności i świętości.
- Czy w dzisiejszych czasach łatwo o prawdziwego przyjaciela? Tak wielu jest przecież wśród nas ludzi, którzy są zabiegani, zajęci własnymi sprawami, anonimowi, samotni...
W żadnych czasach nie jest łatwo o przyjaźń i o przyjaciół. Jak już wspomniałem, obecnie — zwłaszcza w mediach - promowana jest niska, prymitywna wręcz kultura, a w pedagogice coraz częściej mamy do czynienia ze szkodliwymi ideologiami oraz z mitami na nieznaną dotąd skalę. W konsekwencji wielu rodziców, nauczycieli i innych wychowawców ulega „poprawności” politycznej, a przez to nie ma odwagi proponować dzieciom i młodzieży tego, co dobre, prawdziwe, piękne i szlachetne. Naiwni dorośli bezkrytycznie powtarzają mity o tolerancji czy o wychowaniu bez stresów. Tymczasem glebą, na której rodzą się przyjaciele, jest miłość, prawda i dyscyplina. Przyjacielem dla ludzi może być jedynie ktoś, kto na śmierć i życie zaprzyjaźnił się z Bogiem i kto od rodziców, nauczycieli i księży otrzymał dar arystokratycznego wychowania.
- Czy ma Ksiądz prawdziwego przyjaciela?
Oczywiście! Inaczej nie rozmawiałbym z Wami o przyjaźni. Wszystko, co powiedziałem na temat przyjaźni, to opis tych cech i zachowań, które obserwuję i które podziwiam u moich przyjaciół! Moim największym przyjacielem jest Bóg. To dzięki Niemu istnieję i marzę o tym, by kochać i by spełniać Jego marzenia. A Bóg marzy o tym, bym był świętym przyjacielem dla ludzi, których spotykam. Mam też wspaniałych przyjaciół wśród ludzi. Niektórzy z nich to księża i to nie tylko z Polski. Jestem serdecznie zaprzyjaźniony z dwoma księżmi z Niemiec: z ks. Erichem (ma już osiemdziesiąt dwa lata i jest młodzieńczo radosny!) i z ks. Michaelem, a także z dwoma księżmi z Włoch: z don Mario z okolic Mediolanu oraz z don Francesco z okolic Padwy. Mam też bardzo serdecznych przyjaciół wśród ludzi świeckich. Zwykle zaprzyjaźniam się z całymi rodzinami. Jestem nimi tak zachwycony, że stają się bohaterami moich powieści („Pamiętnik Perełki”, „Anioł radości”). To właśnie dzięki moim ziemskim przyjaciołom wiem, że niebo zaczyna się tam, gdzie zaczyna się przyjaźń!
opr. mg/mg