Z życia (nie)dojrzałych facetów
Piotrek (31 lat). Przystojny brunet. Typowy macho. Wykorzystywał swoją urodę. Mało która koleżanka odmówiła mu randki. Bawił się nimi. Żartował: „Kobiety, żeby się nie znudzić mężczyznom — zmieniają ubrania. Mężczyźni, żeby się nie znudzić kobietom — zmieniają kobiety”. I zmieniał... Dzisiaj ma trójkę dzieci, każde z inną. Przez kilka lat tak lawirował, że żadna nie wiedziała o drugiej. W końcu kobiety zorientowały się w sytuacji, postawiły mu warunki. On wciąż ucieka od odpowiedzialności. Nie może podjąć decyzji, z którą kobietą i z którym swoim dzieckiem chce mieszkać na co dzień. Myśli o psychoterapii, ale nie ma odwagi...
Romek (34 lata). Oczko w głowie rodziców, zwłaszcza mamy (miał 14 lat, a ona jeszcze zawiązywała mu buty, by nie musiał się schylać). Stawali na głowie, by spełniać jego dziecięce zachcianki. Jak nie dostawał tego, co chciał, tupał i wrzeszczał. Dzisiaj ma żonę i dwoje dzieci (syna i córkę). Żona nie ma już do niego cierpliwości. Romek ciągle się spóźnia, nie płaci na czas rachunków (choć obiecuje), gubi dokumenty, nigdy nie wie, gdzie położył kluczyki do samochodu, poproszony przez żonę o cokolwiek zawsze mówi: „Daj mi spokój, nie teraz, za chwilę” (chwila przeciąga się na dni, tygodnie). Taki życiowy ciapa.
Ale za to zawsze jest „na topie”, gdy chodzi o najnowsze modele smartfonów, iPodów, iPhonów. Jest pasjonatem gier komputerowych. Potrafi grać godzinami, do późnej nocy.
Kiedy jego Madzia i Michał chcą, by wyszedł z nimi na spacer, on nie ma czasu ani ochoty... Kiedy przychodzą problemy wychowawcze, zawsze winna jest jego żona, Bożena. On — nigdy. Odprężony, wpatrzony w komputer, popija piwko...
W Nibylandii
Poznając koleje życia Piotrka i Romka, psycholog nie będzie miał wątpliwości, u obydwu zdiagnozuje tzw. syndrom Piotrusia Pana. Obaj bowiem mają wiele wspólnego z 7-letnim chłopczykiem z książki szkockiego powieściopisarza Jamesa Barriego, znanej u nas pt. „Przygody Piotrusia Pana”. Tytułowy bohater spędza swoje dzieciństwo na wyspie Nibylandia. Bawi się tam, psoci i nie chce dorosnąć. Chce być wiecznym chłopcem.
Brać życie na luzie, zabawowo, żeby tylko było fajnie...
Wydaje się, że dzisiaj całkiem sporo takich „piotrusiowatych” facetów wchodzi w dorosłość, zawiera małżeństwa, zakłada rodziny, ma dzieci. (Takim wiecznym chłopczykiem w dorosłym mężczyźnie może być Jacek, Wojtek, Marek, Tomek, Zdzisiek, możesz nim być i TY). Co ich cechuje? To, że wiele zaczynają, ale niewiele kończą. Wiele obiecują, ale rzadko kiedy dotrzymują słowa. Szukają odprężenia (często nadużywają alkoholu czy innych używek). Poszukują rozrywki i miłosnych przygód (żeby się dowartościować). Fascynują się tym, co ich odrywa od rzeczywistości (np. Internetem). Mają upodobanie do ekskluzywnych nowinek technicznych (np. samochodów, najnowszych modeli „komórek” czy laptopów). Są tak naprawdę skrajnymi egoistami, zapatrzonymi w czubek własnego nosa. Uciekają w świat fantazji i marzeń. Relacje małżeńskie traktują powierzchownie (liczy się tylko ich szczęście i dobre samopoczucie). Najczęściej wyrastają z chłopców wychowywanych przez samotne matki, choć nie jest to regułą (samotna matka — a jest ich niestety coraz więcej — też potrafi dobrze wychować swoje dzieci). Jednak to ojciec wprowadza syna w świat męski i pokazuje mu, jak sobie w nim radzić, biorąc odpowiedzialność za swoje czyny. Jeszcze gorzej, gdy matka we wszystkim wyręcza swojego synka, stara się, żeby wszystko miał. W ten sposób to matka staje się jedyną, najważniejszą kobietą w jego życiu. Uzależnia go od siebie, staje się jakby jego partnerką. To dlatego Piotruś Pan, chociaż ma już prawie 40 lat, nie może zaangażować się w żaden związek z inną kobietą, bo uważa, że byłaby to zdrada matki. Tym bardziej, że matki Piotrusiów każdą kobietę traktują jako swoją rywalkę. Stąd też dla prawidłowego rozwoju i dojrzewania potrzeba pełnej rodziny, matki i ojca! Warto się zastanowić: Czy zatem żądania homoseksualistów o prawo do adopcji dzieci, które ma wychowywać dwóch tatusiów lub dwie mamusie, nie grożą nam Nibylandią?
Walka o dorosłość
Coraz częściej słyszy się, że żona nie może liczyć na męża, że on nie daje jej poczucia bezpieczeństwa, że jest nieodpowiedzialny i nie stąpa twardo po ziemi. Kiedy kobieta zaczyna stawiać swojemu „dużemu dzieciakowi” jakiekolwiek wymagania, on najczęściej odchodzi. Tak jak Piotruś z książki Barriego, który zostawił swoją przyjaciółkę Wendy (Wandę), kiedy ta przestała mu „matkować” i zaproponowała, żeby dorósł razem z nią. Rozstanie jest bardziej bolesne, gdy jest już dziecko. Piotruś nie stanie się ojcem, nie weźmie odpowiedzialności za dziecko, zostawia to kobiecie, a ta wychowa syna na kolejnego Piotrusia.
Jakie wyjście? Najpierw apel do rodziców, by mądrze wychowywali swoich synów, by uczyli ich od najmłodszych lat odpowiedzialności za skutki swojego postępowania, by nie hodowali w domach zapatrzonych w telewizor czy komputer egocentrycznych bałwanków, którzy sobie sami nie zawiążą butów (zaślepiona miłość rodzicielska wyrządza krzywdę dzieciom). Potrzeba dobrych wzorów, o które niełatwo w czasach ogromnego kryzysu ojcostwa. Ważne też, aby rodzice potrafili w odpowiednim czasie przeciąć emocjonalną pępowinę i „oddać” syna jego żonie. Apel do dziewcząt, by stawiały wymagania chłopcom z głowami w chmurach. Ale też, by nie wypominały im na każdym kroku ich niezaradności, nie powtarzały, że „nic nie potrafią zrobić”. W końcu chłopak (np. narzeczony) zaczyna w to wierzyć i dla własnej wygody wycofuje się z życia, koncentrując się np. na hobby z dzieciństwa. I wreszcie zadanie dla chłopców: to każdy sam musi podjąć walkę o dojrzałość, o dorosłość. Uświadomić sobie, że już się dawno wyrosło z pampersów. Trzeba po prostu od siebie wymagać, bo życie to nie zabawa karnawałowa, małżeństwo to nie randka w ciemno, a ojcostwo to nie „wypadek przy pracy”. Drogowskazem na tej drodze do dojrzałości może być Opiekun Świętej Rodziny, patron mężów i ojców. Oby wzorem dla Ciebie był właśnie św. Józef!