Czujesz, że kołysanie się w rytm muzyki na koncercie religijnym albo głośne uwielbienie nie jest dla ciebie? Nie jesteś sam - dla introwertyków jest również miejsce w Kościele!
Czujesz, że kołysanie się w rytm muzyki na koncercie religijnym nie jest dla ciebie? Nie podzielasz entuzjazmu ludzi, którzy na głos skandują modlitwę uwielbienia i modlą się językami? Jednocześnie ciągle słyszysz, że chrześcijanin może zbawić się tylko we wspólnocie. Spokojnie! Wszystko w porządku. Introwertyk również odnajdzie swoje miejsce w Kościele.
Sobór Watykański II stwierdza, że: „spodobało się Bogu zbawić człowieka we wspólnocie”. Przecież każdy chrześcijanin jest jednym z milionów członków jednego Ciała Jezusa, o czym pisze św. Paweł. Natomiast w książce „Bielszy nad śnieg. Medytacje nad grzechem i miłosierdziem” Paula Trippa można znaleźć taki fragment: „Nie zostaliśmy stworzeni, by być samowystarczalni, autonomiczni, niezależni. Powołani zostaliśmy do życia w pokornej, miłującej i błogosławionej zależności od Boga oraz pokornej, miłującej i błogosławionej współzależności od innych. Nasze życie zaplanowane było jako przedsięwzięcie wspólnotowe. Oszustwo grzechu polega na wierze w to, że sam posiadam wszystko, czego potrzebuję, i relacje z innymi mogą pozostawać płytkie i powierzchowne. Bronimy się, gdy ludzie wskazują na nasze błędy i słabości. Kurczowo chowamy nasze zmagania przed innymi, nie dając sobie szansy, jaką niesie otwarcie się na innych”. Jednak otwarcie się na innych nie zawsze musi oznaczać radosne okrzyki uwielbienia, opowiadanie o swoich najintymniejszych przeżyciach i dylematach na forum, czy organizowaniu koncertów.
Poza różnymi typami osobowości można rozróżnić dwa rodzaje życiowych postaw. Jedni żyją uzewnętrzniając się, potrzebują uwagi otoczenia, lubią być w centrum zainteresowania, dzielić się swoimi przeżyciami. To tak zwani ekstrawertycy. Drudzy natomiast przeżywają wszystko w swoim wnętrzu, konieczność wypowiadania się na forum budzi w nich lęk i nie mają oni potrzeby uzewnętrzniania swoich doświadczeń, czy emocji. To introwertycy. Susan Cain, wnuczka rabina, który będąc tym drugim typem całe życie występował publicznie, przekonuje, że choć świat promuje ekstrawertyzm, introwertycy wcale nie są gorsi. Mają wiele zalet, ale po prostu innych i są bardzo potrzebni społeczeństwu. Ich wewnętrzne skupienie i umiejętność wytężonej pracy to tylko jedne z wielu cennych skarbów tych osób. Warto pamiętać, że nie są to ludzie zwyczajnie nieśmiali, nie mają też żadnej blokady psychicznej. Po prostu żyją od urodzenia z wewnętrznym przekonaniem, że nie chcą i nie widzą potrzeby emanowania sobą na innych i na otaczający ich świat. Co do tego nie mamy wątpliwości. Pan Bóg darowując człowiekowi różne talenty i predyspozycje miał w tym jakiś cel. Przygotował też dla każdego człowieka, z jego odmiennością, miejsce w Kościele przez duże „K”.
Wielu jednak rezygnuje ze swojego miejsca we wspólnocie, bo obawiają się, że będzie ich to kosztować zbyt wiele stresu, presji, czy niezrozumienia. Zacznijmy zatem od początku. Nie każdy musi należeć do wspólnoty charyzmatycznej, czy biblijnej. Czasami wystarczy, jeśli parafia jest dla ciebie wspólnotą, zależy ci na jej dobru, angażujesz się w jej życie (niekoniecznie musi to być czytanie modlitwy powszechnej, ale choćby włączenie się w przygotowywanie paczek świątecznych dla potrzebujących, czy w sprzątanie świątyni), chętnie korzystasz z adoracji, Mszy św. i nabożeństw. Nikt nie zmusza cię też do zaprzyjaźnienia się z innymi parafianami. Ciepły uśmiech i wyciągnięta w geście znaku pokoju dłoń wystarczą.
Czasami może zdarzyć się tak, że jednak żyjąc według powyższych wskazówek, stwierdzisz, że czegoś ci brakuje. Może też być tak, że kapłan podczas spowiedzi, czy kierownictwa duchowego zaproponuje lub zaleci pogłębianie wiary w bardziej kameralnej wspólnocie. Już widzę to przerażenie na twarzy introwertyków. Mylne jest jednak przekonanie, że w każdej grupie jest konieczność wypowiadania się i zwierzania, w gruncie rzeczy obcym ludziom, z osobistych przemyśleń, upadków, sukcesów i refleksji. Jest w chrześcijaństwie tak wiele różnorodnych wspólnot, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Są grupy modlitewne, adoracyjne, biblijne (naprawdę nikt tu nie zmusza do wypowiadania się), charytatywne. Nawet w ramach diecezjalnej pieszej pielgrzymki na Jasną Górę powstała grupa ciszy, adoracji i ewangelizacji, by wyjść naprzeciw potrzebom osób, które wolą właśnie takie milczące rekolekcje w drodze. Piękno Kościoła polega między innymi właśnie na jego różnorodności. Jezus przygarnia nie tylko największych grzeszników, ale też największych introwertyków. Gdyby jednak jakiś introwertyk trafił na spotkanie wspólnoty charyzmatycznej lub jakiejkolwiek, która wymaga uzewnętrzniania się, warto przemóc się i powiedzieć, gdyby ktoś oczekiwał mówienia, że jestem introwertykiem i mam problemy z publicznymi wypowiedziami, proszę o wyrozumiałość”. Grzecznie i z uśmiechem wypowiedziane takie właśnie zdanie powinno zachęcić innych członków grupy do cierpliwości i wyrozumiałości. Nikt też nie będzie patrzył krzywo, czy wrogo na osobę, która nie będzie wznosiła rąk podczas modlitwy, czy wypowiadała jej na głos (wiem z doświadczenia). Gdyby jednak takie sytuacje miały miejsce, to trzeba pamiętać, że Kościół składa się ze słabych i grzesznych ludzi. Nikt nie jest tak doskonały, jak Jezus, który doskonale radził sobie z rozmowami z różnymi typami osobowości.
Wspomniana wyżej Susan Cain to również osoba woląca zaciszny kącik z książką niż spotkania z ludźmi, szczególnie w dużej grupie. A jednak można ją zobaczyć, jak występuje przed setkami osób ze swoim przesłaniem („Potęga introwertyków”). Podobnie było z jej dziadkiem rabinem, który przez dziesiątki lat występował z kazaniami i następnie witał się z członkami swojej wspólnoty i zaraz znikał. Nie lubił być w centrum uwagi, słuchać pochwał, czy rozmawiać o rodzinnych sprawach. Sama do pewnego stopnia jestem introwertyczką, co wcale nie znaczy, że nie lubię ludzi. Potrzebuję jednak sporo wysiłku, żeby zagadnąć do obcego człowieka i źle się czuję w towarzystwie, które słabo znam. Jak udało mi się zatem zostać dziennikarką? Nie wiem. Przez kilka lat czytałam też z ambony Pismo Święte, ale każde wyjście kosztowało mnie ogrom stresu i różnych obaw. We wspólnocie nauczyłam się z wielkim trudem wypowiadać pojedyncze zdania. Kiedy jednak przyszedł czas na większe zaangażowanie, w tym wyjazdy na regionalne spotkania wielu grup, zrezygnowałam. Po co o tym wszystkim piszę? Bez względu na to, jakim jesteś typem osobowości, Pan Bóg wzywa cię do przekraczania siebie, do pokory i ufności, że jeżeli On stawia przed tobą jakieś zadanie, to ma ono cel i przyczynę, a sam Jezus stanie przy tobie i będzie wspierał.
Ważne jest, żeby introwertyk nie uczynił ze swojego usposobienia narzędzia do zamknięcia się w egoizmie. Ważne, żeby nie uczynił z niego uniwersalnej wymówki. Kiedy wsłuchiwanie się w głos Boży i potrzeby bliźnich staną się najważniejsze, osobiste predyspozycje przestaną być aż tak istotne i nie będą determinować niczyjego życia. Warto pamiętać, że chrześcijanin to człowiek odważny, który podejmuje wyzwania, bo wie, że nigdy nie jest sam.
Jeden z blogerów pisząc o pomysłach na ewangelizację dla introwertyków podaje przede wszystkim pociąganie ludzi własnym przykładem (to może niepozorne, ale najlepsze narzędzie ewangelizacji); zachęca też do uważnego słuchania (to łatwe dla introwertyków) ludzkich historii, bez nachalnego nawracania; podpowiada, że można wykorzystać współczesne możliwości internetu do głoszenia Słowa Bożego i Dobrej Nowiny (media społecznościowe, blogi, vlogi, a nawet memy). Kolejny sposób na ewangelizację to prowadzenie parafialnej strony internetowej - nie trzeba się ujawniać, a parafia pięknieje w sieci (oczywiście jeśli ktoś ma takie zdolności). Na końcu zachęca do publicznego przemawiania. Dziwne? „Paradoksalnie osoby introwertyczne są świetnymi mówcami. Jeżeli występują publicznie, to wiadomo, że nie chodzi im o próbę zaspokojenia swojego egocentryzmu - sprawa, o której chcą mówić, jest dla nich ważniejsza, na tyle ważna, że aż są w stanie na jakiś czas dać się oślepić światłu reflektorów, które normalnie jest dla nich trudne do zniesienia. To sprawia, że introwertycy są po prostu bardzo wiarygodni w tym, co mówią. W dodatku solidnie się przygotowują do występu, bo wiedzą, że bez tego nie dadzą rady, więc z reguły potem dobrze wypadają. Introwertycy mogą dzięki temu zrobić mocne wrażenie - znacie to: ktoś cichy i niepozorny bardziej zadziwi sobą i tym, co mówi, słuchaczy, gdy publicznie zabierze głos, niż pewni siebie i przebojowi showmani, którzy łakną uwagi innych i zrobią wszystko, by ją zdobyć” - pisze Typowy.
Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Jest zatem wyjątkowy, a wszystko, co Bóg uczynił jest „bardzo dobre”. Nie o to więc chodzi, by leczyć ludzi z introwertyzmu, ale traktować ich z wyrozumiałością i szacunkiem. Dostrzegać i doceniać ich zalety. Wtedy oni sami, nie zatracając się, będą chcieli dla Boga i bliźniego przekraczać siebie, rozwijać się i tym samym dążyć do świętości i do zbawienia we wspólnocie, w której dla każdego jest miejsce. Wspólnota bowiem daje siłę, pomaga się podnieść, chroni przed samotnością oraz pokazuje siłę różnic i podobieństw. Pierwszy krok to zmiana sposobu myślenia. Otaczające mnie osoby, to nie wrogowie, którzy chcą mi coś zabrać; to przyjaciele, którzy pomogą mi odkryć to, co we mnie najpiękniejsze. Nawet, jeśli nie będzie łatwo.
opr. mg/mg