Alkoholik pije, bo musi

Co doradzić rodzicom, którym zależy na abstynencji swoich dzieci? Jak wychować młode pokolenie do życia w trzeźwości?

Z Lechem Zakrzewskim, prowadzącym audycję trzeźwiejących alkoholików „Boże, użycz nam pogody ducha” na antenie Katolickiego Radia Podlasie, zdrowiejącym alkoholikiem, rozmawia Agnieszka Warecka.

Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną - ta kwestia nie podlega dyskusji. Tymczasem nie brakuje osób twierdzących, że „gdyby chciał, to by nie pił”… Silna wola wystarczy?

Alkoholizm - podobnie jak każde inne uzależnienie - jest chorobą ciężką, niebezpieczną, podstępną, nieuleczalną i… śmiertelną! Owszem, zdarza nam się mówić o nim w kontekście tzw. chętki do picia, czyli że „gdyby chciał przestać pić, to by przestał”. Tyle że w przypadku uzależnienia jest inaczej. Pijak pije, bo chce. Natomiast alkoholik pije, bo musi! I to jest zasadnicza różnica. Jeśli ktoś pije, bo chce, to może zechcieć przestać pić… A jeżeli ktoś pije, bo musi, to sama chęć przestania nie wystarczy. Uzależnienie jest silniejsze od człowieka. Z chęci do picia „nieszkodliwego” można wyjść samemu. Alkoholik sam sobie nie poradzi.

Gdzie przebiega krytyczna linia? Po czym poznać, że nawyk sięgania po kieliszek to już nie „picie”, ale uzależnienie?

Istnieje pięć podstawowych objawów alkoholizmu. Pierwszym jest nieumiejętność zatrzymania rozpoczętego picia. „Pijak” może wypić kieliszek lub dwa i powiedzieć: „stop!”. Alkoholik po drugim kieliszku zacznie wznosić toasty: „zdrowie pięknych pań”, „za tych, co nie piją” itd. Inicjowanie tzw. kolejek na imprezach może wskazywać na jeden z pośrednich objawów uzależnienia. Drugim ważnym symptomem jest picie „na umór”, tj. do upadłego, momentu, kiedy „urywa się film”. Człowiek budzi się rano i ma luki w pamięci; nie wie, gdzie ani z kim był, w portfelu brakuje pieniędzy… Zdarza się, że po przyjściu do pracy cichaczem rozpytuje o wydarzenia poprzedniego dnia. Koledzy podpowiadają: „rozmawiałeś z kolegą, dobrze się bawiłeś”, ale on tego nie pamięta. Kolejny objaw to kac. Po przebudzeniu boli brzuch i głowa, trzęsą się ręce, pojawiają dreszcze, czyli człowiek cierpi na nieprzyjemne dolegliwości związane z zatruciem. Niektórzy - w myśl zasady „czym się strułeś, tym się lecz” - leczą kaca klinem. I to jest bardzo niebezpieczny symptom! Alkoholik na kacu sięga po kieliszek, próbuje przełknąć i… ma odruch wymiotny. Zatem organizm wysyła komunikat: „ja tego nie chcę”, broniąc się przed trucizną, a człowiek mimo to wypija „na siłę”. Używanie substancji, która spowodowała zatrucie, jako lekarstwa, czyli leczenie objawów zatrucia tym, co je wywołało, to bardzo ważny objaw uzależnienia.

Jaki jest finał tej równi pochyłej? Do czego może prowadzić uzależnienie?

Alkoholizm wyniszcza organizm. Podupada zdrowie psychiczne, pojawia się problem z emocjami.

Mowa o tzw. nałogowym regulowaniu uczuć?

Regulowaniu emocji za pomocą alkoholu. W przypadku uzależnienia cierpi życie emocjonalne, psychiczne, umysłowe i duchowe. Alkoholik staje się nagle wielkim egoistą i egocentrykiem. Na imprezie, dopóki na stole nie pojawi się alkohol, rzadko zabiera głos. Na widok butelki już zaczyna się „prostować”, a po trzecim kieliszku jest duszą towarzystwa. Polityka, ekonomia, sport - na wszystkim zna się najlepiej.

„Po alkoholu” można stracić przyjaciół - mówiąc im w oczy „prawdę”, której na trzeźwo by się nie powiedziało. Alkoholizm ma negatywne przełożenie na relacje w pracy i umiejętności zawodowe. Kolejna sfera, w której zaprowadza spustoszenie, to życie rodzinne. Człowiek uzależniony od alkoholu - nawet jeśli przebywa w domu w sensie fizycznym - jest nieobecny.

I często ta nieobecność dotyczy obu stron. Żona jest skupiona na „ratowaniu” męża, a dzieci pozostawione same sobie…

W rodzinie alkoholowej zaburzona jest relacja między żoną a mężem, matką i dziećmi, między dziećmi a ojcem. Mówimy o zachwianiu komunikacji między wszystkimi domownikami. I nawet jeśli nie ma już wśród nich osoby uzależnionej, bo np. przebywa w więzieniu, rodzina nadal funkcjonuje tak, jakby była. Przykład? Jeżeli mąż pije przez 15 lat, żona staje się „dyrektorem”: zarządza pieniędzmi, wzywa hydraulika do pękniętej rury. I kiedy on nagle przestaje pić i chce odzyskać pozycję głowy rodziny (zarządzać pieniędzmi, podejmować decyzje dotyczące wychowania dzieci itp.), żona traci grunt pod nogami - czuje się zdetronizowana. Zdarza się, że mężczyzna pije przez kilkanaście lat i kobieta wiernie trwa u jego boku, a odchodzi, kiedy on wkracza na drogę abstynencji.

Nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, czyli żony trzeźwego męża?

Często jest tak, że kobiety mówią do mężów: „Idź się leczyć!” i razem chodzą do psychologa. Żona pyta: „I co tu zrobić, żeby on przestał pić?”. Tymczasem psycholog radzi: „Proszę zgłosić się do terapeuty, który zna się na problemie współuzależnienia. On wyjaśni, co dzieje się z kobietą w rodzinie alkoholowej. Podpowie pani, jak nauczyć się żyć po nowemu”. A kobieta na to: „Ale po co ja tam pójdę, kiedy to on pije?!”.

I zdarza się, że mężczyzna zdaje sobie sprawę ze skali komplikacji, jakie w różnych sferach życia wywołało jego uzależnienie i zaczyna pracować nad zmianami, a żona zatrzymała się na etapie tego, jak było wcześniej. I jeśli nie zacznie pracować nad wyjściem ze swojego współuzależnienia, skutki mogą być opłakane dla całej rodziny.

Wróćmy do początku: co decyduje, że jeden człowiek pozostanie na etapie „pijaka”, a drugi się uzależni?

Nie znaleziono przyczyny. Mówi się o dziedziczeniu predyspozycji do uzależnienia.

Predyspozycje do sięgania po chemię celem poprawy nastroju? Że niby jak babcia bierze z rana tabletkę przeciwbólową „tak na wszelki wypadek”, to wnuczek - idąc tym tropem - sięga po kieliszek na odwagę?

Alkohol nie pomaga na nerwy. Wręcz przeciwnie: człowiek uzależniony traci kontrolę nad swoim zachowaniem. Według statystyk problem nadużywania alkoholu dotyczy 20% społeczeństwa. To tzw. pijacy, a więc ludzie pijący ryzykownie, na granicy uzależnienia. Wpadający w nałóg stanowią 5% ogółu. W przypadku osoby uzależnionej - i chcę to mocno podkreślić - nie ma możliwości powrotu do normalnego, tj. kontrolowanego picia. Alkoholik to człowiek chory i musi zacząć się leczyć!

Czyli sam sobie nie poradzi?

A czy chirurg sam na sobie przeprowadzi operację? Postanowienie szybko można złamać, a silna wola nie ma nic wspólnego z uzależnieniem. Zresztą, u alkoholika nie ma czegoś takiego, jak silna czy słaba wola; jest tylko „moja” wola. A „moja” wola jest taka, jak wola alkoholu - mojego boga. I to trzeba zaakcentować!

Bardzo ważnym elementem powrotu do zdrowia w przypadku uzależnienia jest uznanie „Siły większej” - Boga, jakkolwiek Go pojmujemy [„Program 12 kroków” - przyp.]. Innymi słowy, chodzi o zrozumienie, że to nie ja jestem bogiem.

W kim tę „Siłę większą” upatrują zazwyczaj uczestnicy mityngów AA: Bogu w rozumieniu Stwórcy czy może terapeucie?

Dla niektórych „Siłą większą” jest wspólnota AA, czyli ludzie, z którymi spotykają się podczas cotygodniowych mityngów. Bogiem dla alkoholika może być też drugi człowiek, któremu ufa, np. terapeuta albo ksiądz. Dla innych „Siłą”, od której czerpią moc do trwania w abstynencji, bywa przyroda. Jednak dla zdecydowanej większości osób jest nią Bóg w ujęciu religii katolickiej.

Zetknęłam się z opinią, że abstynencja może czasami przeszkadzać w zdrowieniu.

Paradoks, prawda? A bywa, że niepicie może stać się gorsze niż picie. Alkoholik może być trzeźwy, ale też tak bardzo skoncentrowany na zakręconej butelce, czyli myśli, by się nie napić, że nie potrafi już normalnie funkcjonować. Trzeźwienie może okazać się nagle kolejnym uzależnieniem.

Czyli niepicie wcale nie musi oznaczać zdrowienia?

Alkoholizm jest chorobą psycho-fizyczno-społeczną, tak więc leczenie musi objąć i ducha, i ciało. Pierwszym krokiem jest terapia. Do wyboru mamy albo zamkniętą - sześciotygodniową, albo tzw. dochodzącą - w każdym mieście powiatowym istnieje poradnia leczenia uzależnień, gdzie na zajęcia ambulatoryjne uczęszcza się przez pół roku. Wskazane są także spotkania z psychologiem i uczestnictwo w grupach AA. Aby leczenie okazało się skuteczne, trzeba zastosować cały pakiet; jeden „środek” to zdecydowanie za mało…

I tu kłania się pokora. Bez tego ani rusz?

Powiem więcej: tylko człowiek pokorny ma szanse na wyjście z uzależnienia. Pokora jest wpisana w program AA.

Alkoholik może dojść do etapu: „zdrowy”?

Alkoholizm to choroba nieuleczalna. Możliwe jest wyzdrowienie w sferze emocjonalnej i duchowej, natomiast nie jest możliwe w sferze fizycznej. W przypadku genetycznej predyspozycji zawsze istnieje ryzyko, że po pierwszym kieliszku można się już nie zatrzymać…

Dziękuję za rozmowę.

 

O czym mowa?

Proponujemy Państwu nowy cykl comiesięcznych artykułów poświęconych tematowi uzależnień. W kolejnych odcinkach poruszane będą m.in. kwestie: alkoholizmu kobiet, alkoholizmu tzw. grupy wysoko funkcjonującej (prawnicy, lekarze, nauczyciele, księża, dziennikarze) czy funkcjonowania w rodzinie alkoholowej. Sięgniemy także po tematykę uzależnień od środków chemicznych (narkomania, lekomania, dopalacze itp.) oraz uzależnień behawioralnych, tj. od zachowań (hazard, pornografia, seksoholizm).

Jeśli mają Państwo pytania, wątpliwości czy chcą podzielić się swoimi refleksjami, prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 25-644-48-00 bądź mailowo: agnieszkawarecka@echokatolickie.pl. Zachęcamy także do przesyłania listów pocztą tradycyjną: „Echo Katolickie”, ul. Bp. I. Świrskiego 43A, 08-110 Siedlce.

Echo Katolickie 9/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama