Nie wszystko złoto, co się świeci

5 zł dane dziecku na to, żeby "kupiło sobie coś do zjedzenia" może być bardzo nietrafioną inwestycją, z poważnymi skutkami zdrowotnymi...

Z powodu zabiegania i lęku przed spóźnieniem do pracy coraz częściej zamiast śniadania wręczamy dziecku 5 zł na kupienie czegoś w szkolnym sklepiku. Mało który rodzic zastanawia się, co owo „coś” może oznaczać.

Nie wszystko złoto, co się świeci

Pół biedy, jeśli podwieziemy ucznia pod sam budynek i sprawdzimy, czy znika w drzwiach. Gorzej, gdy przed szkołą, z gotówką przeznaczoną na śniadanie, zajrzy do najbliższego sklepu i kupi zawierający sporą dawkę kofeiny napój energetyzujący. To, niestety, staje się coraz powszechniejsze. I — jak mówią młodzi — jest cool. Tym bardziej że nawet ich sportowi idole mają na czapkach, koszulkach czy kombinezonach reklamy specyfików dających kopa. Młodzież szkolna pije je nagminnie — bywa, że w drodze do szkoły po kilka—kilkanaście puszek! Nie tylko z powodu landrynkowego smaku. Częściej chodzi o zastrzyk energii i lepszą koncentrację przed klasówką czy inną formą sprawdzenia wiedzy. Zwolennicy zasady trzech z (zakuj, zdaj, zapomnij) doskonale się orientują, że „energetyki” stymulują mózg poddany dużemu wysiłkowi psychicznemu i fizycznemu, bo ich rolą jest pobudzenie organizmu do działania. Napoje te nakręcają dzięki zawartości kofeiny, tauryny, witamin z grupy B. Rzeczywiście, po spożyciu takiego napoju człowiek czuje się pobudzony, bardziej skoncentrowany — podobnie jak po paru filiżankach mocnej kawy. Jednak później przychodzi jeszcze większe zmęczenie i uczeń staje się ospały. W szkole widać to jak na dłoni.

Trzeba też przyznać, że część młodych nie ma pojęcia, że nie są to zwykłe napoje gazowane i wypicie paru puszek może być niebezpieczne dla zdrowia. Piją je, bo są słodkie, z bąbelkami i smakują. Tymczasem lekarze ostrzegają, że napoje energetyzujące, które stały się bardzo popularne i są reklamowane, spożywane w dużej ilości mogą być niebezpieczne. Dzieci i nastolatki powinny ich unikać, bo nie tylko sprzyjają otyłości, ale też mają szkodliwy wpływ na układ sercowo-naczyniowy. Zawierają stymulatory mogące wywołać nadciśnienie, a nawet doprowadzić do wylewu.

Jeśli zważymy, że w szkolnych sklepikach zamiast pieczywa z pełnego ziarna są przede wszystkim drożdżówki z ulepszaczami, oprócz nich dostaniemy tam batoniki, chipsy, ciastka i prażynki, a owoców, jarzyn czy produktów z pełnowartościowego białka nie uświadczymy ani na lekarstwo, to możemy sobie dopowiedzieć, jak niekorzystny dla zdrowia efekt może przynieść wyręczanie się gotówką zamiast zapakowania dziecku zrobionego w domu, dobrze zbilansowanego energetycznie śniadania.

Śmieciowa żywność i nie zawsze dobre dla zdrowia napoje stanowią dobry biznes. Gdy parę lat temu parlament na Łotwie z powodu rosnącej liczby dzieci otyłych podjął decyzję o całkowitym zakazie sprzedaży w szkolnych sklepikach, bufetach i automatach kolorowych produktów nafaszerowanych chemią i junk foodu, interweniowała sama Madeleine Albright, która prowadziła negocjacje między przedstawicielami biznesu a rządem i występowała w imieniu koncernu Coca-Cola.

Brak czasu dla dzieci i rodziny powoduje kształtowanie fatalnych nawyków żywieniowych, które utrwalone w dzieciństwie, pozostają na całe życie i odbijają się na zdrowiu. Do tego, żeby jeść za słono, za słodko i za tłusto, przyzwyczajamy się już od maleńkości.

W opinii Brytyjskiego Stowarzyszenia Dietetyków Fiony Ford coraz więcej młodych rodziców wymaga edukacji na temat zdrowego żywienia dzieci, bo zamiast gromadzić się przy wspólnym stole, zabierają swoje pociechy na niezdrowe, pozbawione składników mineralnych fast foody, przygotowywane z wysoko przetworzonych półproduktów (m.in. mąki oczyszczonej), na niezdrowych tłuszczach trans, zawierające skrobię, cukier, konserwanty i sztuczne barwniki. Naukowcy podkreślają, że warto trzymać się przynajmniej paru zasad: jeść dziennie pięć porcji warzyw i owoców, zmniejszyć spożycie cukrów prostych i tłuszczów trans, zwiększyć ilość produktów zbożowych z pełnego ziarna. Czy to jest w polskich realiach możliwe? Warto o to zadbać, skoro „zamulone” cholesterolem tętnice niektórych nastolatków można dziś porównać do tętnic czterdziestopięciolatków. Należy pamiętać, że tłuszcze trans można znaleźć w słodyczach, chipsach, potrawach smażonych. A ich wpływ na układ krążenia jest fatalny: podnoszą poziom „złego” cholesterolu, obniżają „dobrego”, zwiększają ryzyko miażdżycy, mogą również przyspieszać rozwój demencji. Jeśli do tego dodamy niechęć uczniów do zajęć wychowania fizycznego i zbyt częste wnioski rodziców o zwalnianie dzieci z tych lekcji, to nietrudno przewidzieć, że rośnie nam słaba fizycznie młodzież, odżywiana coraz bardziej chemicznie zaprawioną żywnością.

Można to zmienić? Trzeba. Potrzebna jest mądra edukacja uczniów, nauczycieli, rodziców i ludzi zarządzających oświatą.

Magia reklamy odbija się na upodobaniach, zwłaszcza najmłodszych, ponieważ nie umieją nabrać do niej dystansu. Chcą jak w reklamach — codziennie żyć szybciej, z większym czadem i większym biglem. A gdy w reklamach widzą młodych i starych fruwających z nadmiaru energii nawet po jogurcie, sięgają po wszystko, co doda im szwungu. Mówmy im, że są naiwni, bo dają się nabrać. Już starożytni mówili „nie wszystko złoto, co się świeci”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama