Recepta na szczęście

Mam dwóch, coraz bardziej dorosłych synów i osobiście nie znam cierpienia tych, którzy z różnych powodów nie mogą mieć potomstwa

Recepta na szczęście

Mam dwóch, coraz bardziej dorosłych synów i osobiście nie znam cierpienia tych, którzy z różnych powodów nie mogą mieć potomstwa. Dziś, gdy czytam o Proroku Elizeuszu i Szunemitce, która go gościła w swoim domu, mam okazję uświadomić sobie, jak wielkim Bożym błogosławieństwem są nasze dzieci.

Starożytny Prorok wiedział, co to oznacza dla matki (i ojca pewnie też):

I powiedział do Gechaziego, swojego sługi: «Co można uczynić dla tej kobiety?» Odpowiedział Gechazi: «Niestety, ona nie ma syna, a mąż jej jest stary». Rzekł więc: «Zawołaj ją!» Zawołał ją i stanęła przed wejściem. I powiedział: «O tej porze za rok będziesz pieściła syna».

I w tym kontekście Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi zaskakujące słowa:

Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.

Tak, wszyscy znamy te, jak się to dziś mówi, toksyczne miłości matki do dorosłego dziecka czy dramaty dorosłego dziecka, które nie potrafi oderwać się od matczynej spódnicy. Nie wchodząc tu w aspekty psychologiczne, czy gdzieś w tych relacjach nie chodzi również o to, że „miłość” stała się jej zaprzeczeniem, egoizmem zaspokajania własnych potrzeb. A patrząc z punktu widzenia osoby wierzącej, czy nie stało się tak, że kocha się bez Boga, przeciwko Bogu, a w rezultacie przeciwko drugiej osobie i samemu sobie. To nie jest tylko pobożny slogan, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na swoim miejscu.

To jest codzienne zadanie dla mnie by kochając rodziców (dzięki Bogu jeszcze żyją), kochając żonę, kochając synów, kochać w nich Boga. I gdy czasem bywa trudniej trzeba mieć realistyczna świadomość dalszych słów Jezusa:

Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.

Czy to jest przygnębiająca wizja chrześcijańskiego cierpiętnika? Absolutnie nie!

…kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

I z tego co widzę, nie chodzi tu tylko o życie wieczne (bo jego akurat jeszcze nie widzę). Tu na ziemi życie „stracone” dla Jezusa staje się w jakiś sposób życiem pełniejszym, bardziej owocnym, radośniejszym i szczęśliwszym.

Wszyscy niby gonią za szczęściem – a tu jest na nie recepta.


Szczęść Boże
Andrzej Cichoń

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama