Trudna jest Ewangelia o kuszeniu Jezusa na pustyni
Trudna jest dzisiejsza Ewangelia o kuszeniu Jezusa na pustyni.
Wiele pytań ciśnie się na usta. Od tych zwykłych biologicznych niemalże: czy faktycznie Człowiek mógł 40 dni żyć bez jedzenia zanim „poczuł w końcu głód”, do tych najbardziej duchowych: jak to możliwe, że Bóg mógł być kuszony przez diabła?
Nie potrafię na te pytania odpowiedzieć, podobnie, jak nie potrafię znaleźć odpowiedzi na wiele kwestii życia i fizycznego, i duchowego, które dotykają mnie osobiście. Nie wiem jaka jest moja wytrzymałość na różne zwykłe ludzkie problemy w rodzinie, w pracy, ze zdrowiem. Nie umiem też zmierzyć, jaka jest moja wiara w Boga, czy moja nadzieja jest wystarczająca, czy potrafię Go dość mocno kochać?
Kiedyś moja pokusa znalezienia odpowiedzi na wszystkie pytania, a przynajmniej na te najważniejsze była ogromna. Dziś, ciągle szukając, wiem, że moja walka nie jest najważniejsza. Grzech Adama nie jest absolutnym przekleństwem. Jezus kuszony przez diabła nie prowadzi do strachu, że nie mam tyle siły co On. Dziś po prostu cieszę się myślą św. Pawła:
Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego,
to o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości,
królować będą w życiu z powodu Jednego – Jezusa Chrystusa.
Tu nie chodzi o to, czy ja jestem Bogu dość posłuszny i czy moja sprawiedliwość jest wystarczająca przed Bogiem.
A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający,
tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie.
Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami,
tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi.
Ja siebie nie zbawię. Jezus Chrystus jest moim zbawcą. I całe szczęście!
Dobrej niedzieli
Andrzej Cichoń
opr. ac/ac