Niech bojaźń Jahwe, mojego Boga przejmie mnie samego! Lękam się tego, by nie zniszczyć dobra, które Bóg mi powierzył.
Dziwnie brzmi mi w uszach pierwszy fragment dzisiejszej Liturgii Słowa:
Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa…
W innym tłumaczeniu Biblii ten wiersz przyjmuje postać:
Niech bojaźń Jahwe, twojego Boga, przejmuje ciebie samego, twoich synów i wnuków; przestrzegaj po wszystkie dni życia nakazów, które ci ogłosiłem…
Dalej Księga Powtórzonego Prawa mówi kluczowe słowa, które 1300 lat później powtórzy Jezus:
Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.
Tak się nie da. Nie można bać się kogoś i jednocześnie go kochać.
Wiem, że jestem słabym człowiekiem. Wiem, że miłość do bliskich mi osób mogę łatwo zniszczyć. Jak dobrze wiem, że Boga, którego kocham, tak często ranię moimi grzechami.
Niech bojaźń Jahwe, mojego Boga przejmie mnie samego! Lękam się tego, by nie zniszczyć dobra, które Bóg mi powierzył. Niepokoję się, bo wiem, że sam dla siebie bywam zagrożeniem przez moją pychę, lenistwo i dziesiątki innych grzechów. Nie boję się Boga, bo wiem, że jest moim najlepszym Ojcem. Boję się siebie, bo bywam okropnym synem.
Jezu ucz mnie codziennie, bym kochał Cię całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Prowadź mnie Twoją drogą, bym miłował swego bliźniego, jak siebie samego. Wyzwalaj mnie od lęków. Daj mi miłość.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 4. 11. 2018 r.
opr. ac/ac