Fragment książki "Kiedy wsłuchuję się w Boga"
Przełożył Juliusz Zychowicz
Wybór tekstów: Jakob Laubach
© Wydawnictwo WAM, Kraków 2002
* * *
Wielu ludzi jest wyraźnie zafascynowanych doświadczeniem bycia w drodze, jakiego dostarcza im wędrówka. Widzą w tym symbol swego życia. Życie jest drogą. Krok za krokiem idzie każdy tą swoją drogą i niesie swoje brzemię. Istnieją drogi okrężne, manowce, skróty, drogi trudne i łatwe. Idziemy drogami, którymi przed nami szli już inni. Ustawili drogowskazy, abyśmy nie błądzili.
* * *
Podczas wędrówki można doświadczyć na nowo, czym jest wspólnota. Wysiłek fizyczny zbliża ludzi do siebie — bardziej, niż potrafi to niekiedy sprawić rozmowa. Ludzie najrozmaitszego pokroju podczas wędrówki zżywają się, stają się solidarni, stają się towarzyszami podróży. Wędrówka kształtuje człowieka — jego ciało i duszę. Angażuje wszystkie zmysły. Wciąga całego człowieka: czuje on, że jest w drodze, że żyje, że jest jeszcze zdolny do tego, by się zmieniać. Doświadcza siebie jako całości, zmienia się jako całość.
* * *
Dla wielu ludzi wędrówka ma również aspekt religijny. Wskazuje na to nie tylko rosnąca liczba uczestników rozmaitych pielgrzymek... Młodzi ludzie, wędrujący starymi czy nowymi pielgrzymimi szlakami, oczekują na tej swojej drodze spotkania z Chrystusem. Pragną choć przez pewien czas Mu towarzyszyć, dowiedzieć się o Nim w trakcie wędrówki więcej, niż mogą się dowiedzieć z książek i wykładów. Pragną pojąć Jego egzystencję — egzystencję wędrownego kaznodziei, który przez trzy lata przemierzał szlaki Palestyny, nie mając miejsca, „gdzie by głowę mógł oprzeć”. Pragną wczuć się nieco w Kościół jako wspólnotę drogi, jako pielgrzymujący Lud Boży. I pragną poczuć, co to znaczy, że Chrystus idzie z nami po naszych drogach, co więcej: że sam stał się naszą drogą.
* * *
Skoro wiara jest określana w Biblii takimi słowami, jak „wyruszyć, pielgrzymować, być w drodze”, to można zrozumieć coś z jej istoty właśnie udając się w drogę.
* * *
Obok mnichów, którzy przez całe życie pozostawali w swojej celi, aby milcząc i modląc się, poszcząc i pracując coraz bardziej zbliżać się do Boga, byli w starożytności i wczesnym średniowieczu również mnisi, którzy za swój ideał uważali nieustanną wędrówkę. Postrzegali siebie jako pielgrzymów — jako obcych w tym świecie.
* * *
Obcy sprawia wrażenie kogoś odmiennego, nieprzeniknionego, wydaje się dziwny, trochę niesamowity, budzi uczucie lęku. Z kolei on sam odczuwa obce środowisko jako przykre i nieprzyjazne. Obcy jest początkowo zawsze również wrogiem, a więc osobnikiem wyjętym spod prawa. Egzystencja w obcym środowisku oznacza zatem egzystencję bardzo trudną. Dlatego wszystkie starożytne religie nakazywały przyjąć obcego jak pozbawionego praw ubogiego, okazać mu gościnność. Obcy pozostaje pod szczególną opieką bogów.
(...)
opr. ab/ab