Duch Święty jest w nas źródłem modlitwy. Ile razy zaczynamy się modlić, tyle razy powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy sami
Duch Święty jest w nas źródłem modlitwy. Ile razy zaczynamy się modlić, tyle razy powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy sami. Choćbyśmy nie umieli na modlitwie znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić to, co czuje nasze serce, i odczuwali wewnętrzną oschłość, nie możemy upadać na duchu. Św. Paweł uczy nas bowiem: „Gdy nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 26–27). Duch Święty jest zatem obecny w naszej modlitwie. Bez jego pomocy nie jesteśmy w stanie się modlić. Duch Święty bierze nas na modlitwie w swoje posiadanie. Prowadzi nas ku Bogu. Jest Duchem, który świadczy, że jesteśmy dziećmi Bożymi. To On pozwala wołać nam do Boga: „Abba – Ojcze!” (Rz 8, 15). Mocą i w zjednoczeniu z Duchem Świętym przez Chrystusa nasza modlitwa zmierza do Ojca. Dzięki Duchowi Świętemu nasza modlitwa nabiera ogromnej głębi, której nigdy nie jesteśmy w stanie przeniknąć. On też sprawia, że jesteśmy zdolni żyć pełnią modlitwy. Trzeba nam zatem otworzyć się na działanie Ducha Świętego, by móc kosztować mocy i piękna modlitwy. Pewnego razu w tygodniku „Idziemy” pojawiło się świadectwo Zbigniewa o sile modlitwy w Duchu Świętym. Spotkał on zakonnika, od którego dowiedział się o grupie modlitewnej i wspaniałych owocach ich modlitwy. Zaczął uczęszczać na spotkania tej grupy i osobiście przekonał się o mocy modlitwy. Modlili się za dziecko, które urodziło się ciężko chore. Gdy po paru tygodniach maleństwo opuszczało szpital, lekarz powiedział rodzinie, że po ludzku nie miało ono szans na przeżycie. Modlili się też za małżeństwo, które się rozpadło. Po kilku dniach kobieta wróciła do męża. Przy okazji obydwoje przeżyli głębokie nawrócenie. Mąż odbył studia teologiczne dla świeckich, a syn wstąpił do seminarium i obecnie jest kapłanem. Zbigniew spotkał też kiedyś na rekolekcjach Odnowy w Duchu Świętym nawróconego alkoholika. Ten opowiedział, że pił 9 lat, a miał ku temu wiele okazji, bo pracował w winiarni. I wcale nie zamierzał przestać. Ale jego żona w swojej wspólnocie poprosiła o modlitwę za niego. Po tej modlitwie przyśnił mu się Pan Jezus i od tego czasu przestał się upijać. Zaczął uczęszczać na spotkania wspólnoty i w niej posługiwać modlitwą za innych. Pan Jezus powiedział przecież, że wystarczy wiara jak ziarnko gorczycy, aby przenosić góry. Tak też buduje się Królestwo Boże w świecie.
Modlitwa z wiarą i otwartością na Ducha Świętego pokazuje, że Bóg jest potężniejszy niż wszelkie choroby, problemy czy trudności. Jest hojniejszy niż nasze pragnienia i prośby. Bóg jest naprawdę Kimś najwspanialszym. Kocha każdego z nas i każdemu pragnie dać to, co najwspanialsze. Nade wszystko siebie samego i swoją miłość. Modlitwa otwiera zatem przed nami zaskakujące, mało znane horyzonty, które mają ukazać nam perspektywy nowej wolności, nowej radości, nowego szczęścia płynącego z modlitwy. Ten, kto się modli, stanowi mieszkanie Boga przez Ducha, jak pisze św. Paweł w Liście do Efezjan. Dlatego to Bóg jest w nim sprawcą i chcenia, i działania. Św. Jana Maria Vianney mówił, że „modlitwa jest niczym innym jak zjednoczeniem z Bogiem. Człowiek czuje wtedy, jakby łagodny balsam koił jego serce, do którego przenika wielkie światło. W osobistym doświadczeniu Bóg i dusza są jak dwa kawałki stopionego wosku, których nie sposób rozdzielić. Piękną jest rzeczą zjednoczenie Boga ze swoim maleńkim stworzeniem”.
bp Adam Bałabuch, biskup pomocniczy diecezji świdnickiej
opr. aś/aś