Opowieść pełna nadziei wynikającej z Bożego przyjścia na świat, wdzięczności za nie, przekonująca, że zło na świecie skazane jest na porażkę.
Przypuśćmy, że mieszkasz w niewielkim miasteczku w górzystym kraju, z dala od wielkich metropolii. I przypuśćmy, że przy tej samej ulicy, niedaleko twojego domu, mieszka spokojna rodzina – taka, która na pozór nie wyróżnia się niczym niezwykłym oprócz wierności i gorliwości w praktykowaniu wiary i wyjątkowego wzajemnego oddania, którym darzą się jej członkowie.
Ojciec jest cieślą i robi meble w warsztacie znajdującym się przy małym domu. Matka po prostu zajmuje się domem i jest ciepłą, pełną uroku kobietą. Ich dziesięcioletni syn to uprzejmy i życzliwy chłopiec. Pomaga ojcu przy pracy w warsztacie, ma naturalną skłonność do zachowywania powagi i nigdy nie mówi za wiele, choć jednocześnie zawsze jest gotowy do obdarzenia napotkanego sąsiada spontanicznym uśmiechem. Spotykasz go niekiedy, gdy zmierza samotnie wiejską drogą albo włóczy się po lesie; zdarza się, że wychodzisz zza rogu budynku albo przechodzisz po kładce i nagle dostrzegasz go, klęczącego przy stawie i przypatrującego się, jak bóbr buduje tamę, albo natykasz się na niego, kiedy gapi się w koronę drzewa i nasłuchuje, jak świeżo wyklute drozdy ćwierkają w swoim gnieździe. To właśnie on – po prostu wpatrzony, po prostu wsłuchany. Zauważa cię i uśmiecha się, lekko się kłaniając, po czym spogląda na ciebie tak, jakbyś i ty był czymś cudownym – wręcz pełnym cudowności podobnie jak cały świat. Nie jest nieśmiały, tylko po prostu cichy. Podobnie jak jego ojciec rzeźbi małe drewniane zabawki w prezencie dla innych dzieci z sąsiedztwa. Jest w nim coś niezwykłego, lecz nie do końca potrafisz to uchwycić.
Przypuśćmy, że matka któregoś dnia pracowicie krząta się w kuchni, zajęta pieczeniem ciast na zbliżające się święto. Przypuśćmy, że pyta twoją żonę, czy może jej pożyczyć tuzin jajek i szklankę cukru. Twoja żona prosi cię, żebyś podrzucił jej te rzeczy w drodze do miejscowego supermarketu. Tak właśnie robisz. Sąsiadka zaprasza cię na filiżankę herbaty. Przyjmujesz zaproszenie. Wchodzisz do jej kuchni i zasiadasz przy ręcznie wykonanym sosnowym stole. Wszystko we wnętrzu tego domostwa jest proste – zrobione z wielką starannością, lecz skromne. Udziela ci się spokój tego miejsca. Nasłuchujesz odgłosów dwóch młotków stukających w warsztacie sąsiadującym z domem. Kobieta podaje ci herbatę i talerzyk z chlebem posmarowanym masłem. Tak jak mąż i syn jest cichą osobą, nigdy nie mówi za wiele. Wcale nie czujesz się jednak niekomfortowo wobec jej milczenia, ponieważ wydaje się, jakby mimo to cały czas mówiła – mówiła oczami, uśmiechem, gestami, obecnością. Nie słyszysz takich słów, lecz zwyczajnie wiesz, że jesteś tu mile widziany. Czujesz się jak w domu.
Zbiór esejów adwentowych autorstwa jednego z najwybitniejszych kanadyjskich pisarzy i artystów malarzy. Opowieści wzruszające, chwytające za serce, ale nie sentymentalne. Pełne nadziei wynikającej z Bożego przyjścia na świat, wdzięczności za nie, przekonujące, że zło na świecie skazane jest na porażkę.
Książkę można znaleźć tutaj>>
opr. ac/ac