Ogień i radość (II)

Duchu Święty, kocham Cię!

Ogień i radość (II)

Jacques Marin

Ogień i radość

Ewangelizacja w Duchu Świętym


ISBN: 978-83-7502-335-0
Format: 116 x 190 mm
Ilość stron: 416
Rodzaj okładki: miękka

Ogień i radość – dwa narzędzia, bez których nie warto wyruszać na drogi głoszenia Dobrej Nowiny. Bez płomieni wewnętrznego ognia miłości – zauważa ks. Jacques Marin – bez radości Ducha Świętego chrześcijanin nie zdoła przemówić do współczesnych sobie, ani też nie stanie się światłem świata czy solą ziemi.

Na kartach tej książki Autor dzieli się bogatym doświadczeniem własnego życia kapłańskiego, w którym doświadczył owoców wylania darów Ducha Świętego, nawrócenia i tzw. drugiego powołania, pisze także o tajemnicy Kościoła oraz o walkach, jakie musi stoczyć chrześcijanin, który pragnie włączyć się w dzieło nowej ewangelizacji.

Ta książka nie jest kolejnym pobożnym apelem do księży i zakonników, jakoby ewangelizacja była tylko „ich sprawą”. To wezwanie do wszystkich ochrzczonych, żeby jeszcze raz przyjrzeli się swojemu chrześcijańskiemu dowodowi tożsamości i tym wszystkim racjom, które pozwalają im nazywać się ludźmi wierzącymi.

Fragment książki:

Rozdział 1
DUCHU ŚWIĘTY, KOCHAM CIĘ

(...)
Najpierw poznać Ducha Świętego

Zawsze we właściwszy sposób przyjmujemy kogoś, kogo znamy. Bóg udziela nam nie tylko łask, ale też sam się nam daje. Czasem myślimy, że dobrze znamy danego człowieka, jednak po zakończeniu rozmowy z nim stwierdzamy, że nie poznaliśmy go tak naprawdę... Podobnie dzieje się niekiedy z Duchem Świętym. Kiedy mówię: „Przyjdź, Duchu Święty”, wiem, kogo przyzywam, ale nie do końca... Pewnie dlatego, że nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu na to, by uzmysłowić sobie, kim jest ów Duch, który tak często mnie zaskakuje. Stosunkowo łatwo przychodzi dostrzec działanie Ducha Świętego w swoim życiu, jednak wniknięcie w tajemnicę istoty Boga całkowicie nas przerasta.

Przed nami na szczęście całe życie, aby to odkryć, aby wejść w owo poznanie, o którym mówi Biblia. Pomaga nam w tym dar modlitwy medytacyjnej i adoracji, w której dokonuje się autentyczne spotkanie człowieka z Bogiem. Duch jako Trzecia Osoba Trójcy Świętej udziela się nam w kolejnych faktach naszego życia. A wierząc w obecność „Boskiego gościa w swojej duszy”, jak lubili o Nim mówić mistycy, doświadczamy głębokiej radości. Temu poznaniu jednak mogą stanąć na przeszkodzie niewiedza i zaślepienie.

Niewiedzę rozpoznawano już w pierwotnym Kościele jako niepełne nauczanie. Dlatego kiedy św. Paweł znalazł w Efezie jakichś uczniów, zapytał ich: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?”. A oni mu odpowiedzieli: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty” (Dz 19, 2). Można w początkach istnienia Kościoła ów stan rzeczy zrozumieć i jakoś usprawiedliwić, ale z pewnością mniej w następnych stuleciach. Doszło nawet do tego, że w XX wieku Ducha Świętego nazwano Boskim Nieznajomym. Z pomocą przychodzi oczywiście formacja chrześcijańska oparta na autentycznym nauczaniu.

Wielkim nieprzyjacielem Ducha Świętego jest też zaślepienie znane w czasach Jezusa jako faryzeim. Chodzi tu o pychę związaną z posiadaniem rzekomej wiedzy, o przekonanie, że wiem dostatecznie dużo sam i dzięki sobie. A tymczasem Jezus mówi: „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).

Podobnie zaślepiający może być duch wystarczalności «człowieka zmysłowego», o czym pisze św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, ujawniając zamęt i poważny błąd, w jaki może popaść człowiek wierzący, ufając na przykład wyłącznie własnemu zdrowemu rozsądkowi: „Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego pojąć, bo tylko Duchem można to zrozumieć” (1 Kor 2, 14); „Otóż my nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania dobra, jakim Bóg nas obdarzył” (1 Kor 2, 12).

Bardzo groźne jest takie odrzucanie Ducha Świętego przez człowieka zmysłowego. Bierze się ono stąd, że nie poznał on Ducha. Wielu chrześcijan, nie znając Pisma Świętego w taki właśnie sposób, czyli na wzór człowieka zmysłowego, nawet tego nie dostrzega w codziennym życiu. Św. Proboszcz z Ars mawiał: „Pyszni [...] nie noszą w sobie Ducha Świętego”, a także: „Codziennie rano powinniśmy wołać: «Boże mój, ześlij na mnie swojego Ducha, abym poznał, kim jestem i kim Ty jesteś»”1.

Aby właściwie mówić o Duchu Świętym, trzeba wiedzieć, kim On jest, a w tym celu nauczyć się Go poznawać i rozpoznawać. Po wylaniu Ducha, którego doznałem jeszcze jako ksiądz robotnik, Pan dał mi łaskę spokojnego pogłębienia tego doświadczenia przez następny rok. Uczestniczyłem we wszystkich regionalnych spotkaniach Odnowy Charyzmatycznej, robiłem notatki, przepisywałem je i nad nimi rozmyślałem. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie siostra Odette, odpowiedzialna za grupę modlitewną w sąsiedniej diecezji, prosząc: „Jacques, przyjedź nam pomóc! Nasz kaznodzieja zachorował, nie mamy nikogo”. Po pewnych oporach wyraziłem zgodę. Po dwóch tygodniach poproszono mnie gdzie indziej... i tak już jest od trzydziestu lat. Mój nowicjat, czyli życie ukryte w wiejskim kościółku, dobiegł końca. Przyczyniła się do tego bezwiednie owa zakonnica. Czyż to nie Duch Święty ją oświecił?

Uwierzyć we Wszechmoc Ducha

W Credo wyznajemy: „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który [...] z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę”. Wierzymy więc w Osobę Ducha Świętego, ale nie zawsze i nie do końca w Jego Boską wszechmoc. Podobnie jest z działaniem Ducha w nas. Czy jednak mamy odwagę prosić Go, żeby wkraczał w nasze życie? Jeśli nie, jest to rzecz godna pożałowania, bowiem przecież potrzebujemy Go do własnego duchowego wzrostu. To On jest Uświęcicielem.

Możliwe, że wielu chrześcijan nie czyni postępów w miłowaniu Boga i bliźniego dlatego, że nie przyzywają Ducha. „Przybądź, Duchu Święty [...] bez Twojego tchnienia cóż jest wśród stworzenia? Jeno cierń i nędze” – tak brzmi fragment Sekwencji na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, która przypomina, że potrzebujemy Ducha, aby kochać.

Ogromną szkodą byłoby o tym nie wiedzieć albo nie pamiętać, ponieważ to Duch Święty stanowi stale dostępną skarbnicę niewyczerpanych łask. To o Nim Jezus mówi, że Bóg Ojciec udziela Go „bez miary” (J 3, 34). Tak więc Ducha Świętego nigdy nie powinno nam brakować.

Wsłuchajmy się w słowo Boże na temat ognia. Odwołanie się do tego symbolu przybliża nam potęgę działania Ducha w każdym miejscu i czasie. Przypomina o tym Katechizm Kościoła Katolickiego:

Ogień symbolizuje przekształcającą energię dzieł Ducha Świętego. Prorok Eliasz, który «powstał jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia» (Syr 48, 1), swoją modlitwą sprowadza ogień z nieba na ofiarę na górze Karmel (por. 1 Krl 18, 38-39); [...] Jan Chrzciciel, który «pójdzie przed Panem w duchu i mocy Eliasza» (Łk 1, 17), zapowiada Chrystusa jako Tego, który «chrzcić [...] będzie Duchem Świętym i ogniem» (Łk 3, 16), [...] Jezus powie: «Przyszedłem rzucić ogień na ziemię [...]» (Łk 12, 49). W postaci języków «jakby z ognia» Duch Święty spoczywa na uczniach w poranek Pięćdziesiątnicy i napełnia ich sobą (Dz 2, 3-4). [...] «Ducha nie gaście» (1 Tes 5, 19)(KKK 696).

W kolejnych stuleciach nie brakowało świadectw objawiania się potęgi Ducha Świętego. Ja jednak byłem skłonny uważać owe manifestacje Ducha za realne fakty historyczne, których potrzebowały wyłącznie pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, aby ugruntować swoją wiarę z uwagi na silny opór wobec łaski Bożej panujący w rzymskim imperium. Ale w XX wieku – jak myślałem – każdy ochrzczony powinien robić swoje, czyli wypełniać obowiązek życia według Ewangelii. Potężne i widoczne charyzmaty nie wydawały się już konieczne, chyba że w przypadku misjonarzy (np. stykających się z czarownikami), a więc tylko w wyjątkowych przypadkach.

I oto w różnych miejscach nagle zaczęło dochodzić do zadziwiających manifestacji Ducha. Nie chodziło więc o jakąś zamierzchłą przeszłość. Dostrzec też można było zdumiewające skutki wiary gromadzących się chrześcijan. Aż w końcu Duch Święty postanowił ujawnić swoją wszechmoc pośród nas, którzy w Nim, Panu naszego życia, złożyliśmy całą ufność.

W ten sposób w Nevers, w naszej niedużej grupie modlitewnej, której celem było uwielbienie i słuchanie słowa Bożego, szybko pojawiły się «słowa poznania» skierowane do konkretnych osób. Uzyskiwały one niezwłoczne potwierdzenie. Z radością stwierdzaliśmy więc, że Duch Święty działa pośród nas i poprzez nas. Ktoś został uzdrowiony, ktoś inny uwolniony od wielkiego niepokoju, jeszcze ktoś dostał wiadomość o przyjściu na świat oczekiwanego dziecka lub o czyimś nawróceniu.

Śpiewaliśmy: „Przybądź Duchu Stworzycielu, dusz naszych Nauczycielu”. Zdawaliśmy sobie sprawę, że tego doświadczamy, i była to dla nas jeszcze większa łaska. Duch Święty stawał się wszystkim w naszym życiu, a my wreszcie stawaliśmy się prawdziwymi chrześcijanami.

Św. Serafin z Sarowa uczył, że ochrzczony to ten, kto zdobywa Ducha Świętego... Oddziaływanie kapłańskie czy chrześcijańskie wykracza wówczas poza słowo i dotyka serca. Świadczyć o tym może odpowiedź pewnej osoby, którą zapytałem, co zapamiętała z mojej nauki:

Nie dam rady powtórzyć, ale to nie jest najistotniejsze. Istotę trudno zawrzeć w słowach. Mogę raczej przytoczyć powiedzenie, iż to, kim człowiek jest, przemawia mocniej niż słowa, które wypowiada. Bo w chwili kiedy położyłeś dłoń na moim ramieniu, ja już zostałam dotknięta.

Uprzytomniłem sobie wtedy, co to znaczy „pozwolić działać Duchowi Świętemu”. Doświadczyłem tego w niedługim czasie po wylaniu Ducha w 1974 roku. Stopniowo przekonywałem się o Jego wszechmocy i o tym, co faktycznie się dzieje, kiedy podejmiemy decyzję, by pozwolić Mu się prowadzić. Bp Albert-Marie de Monléon, ordynariusz Meaux, trafnie ujął to, co dokonuje się wówczas w życiu człowieka ochrzczonego:

Wylanie Ducha ożywia dar wiary. Człowiek osobiście doświadcza łaski Pięćdziesiątnicy. Powierza się działaniu Ducha Świętego, aby otrzymać dar nawrócenia lub ożywienie wcześniejszych łask. Dochodzi do odnowienia i umocnienia w nim łask sakramentalnych po to, żeby jako chrześcijanin głębiej żył, bardziej oddziaływał na innych i dawał lepsze świadectwo. Duch Święty przemienia nas wciąż w nowy sposób, kiedy jesteśmy gotowi Go przyjmować i pozwalamy, żeby w nas działał.2

Na tym właśnie to wszystko polega. Warto jednak podkreślić coś, czego sam wcześniej nie byłem zdolny nawet sobie wyobrazić. Zesłanie Ducha Świętego, większe oddziaływanie, lepsze świadectwo, zgoda na to, by On w nas działał...

Dając świadectwo o wylaniu Ducha, które utrwaliło się na zawsze w moim umyśle i sercu, często podkreślałem wyraźne i niepodważalne oddzielenie tego, co w moim życiu kapłańskim było «przedtem», a co «potem». To wydarzenie naznaczyło je mocno i tak już zostanie aż po moje ostatnie tchnienie.

Decyzja

Pokochanie Ducha Świętego, poznanie Go i uwierzenie Mu oznacza zmianę życia człowieka i rzeczywiście jest godne uwagi. Jednak to, co najistotniejsze, jeszcze się nie dokonało. Trzeba bowiem «wybrać» to, co daje Bóg. Czyli żeby prawdziwie żyć określoną łaską Ducha, którego już lepiej znamy, musimy podjąć decyzję, i to dobrowolną decyzję. Mamy całkowicie, bez zastrzeżeń, dokonać wyboru łaski zaproponowanej przez Pana. Stawka, która tutaj wchodzi w grę, jest wysoka. Nie jest to bowiem pomysł, który należy przyjąć, ani nawet kodeks nowego życia, którego należałoby przestrzegać. Tu chodzi o osobę, której powierzymy swoje życie, której obiecamy wierność na zawsze. A osobą tą jest Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Ponieważ Duch Święty jest Bogiem, chrześcijanin, który podejmuje taki akt, decyduje się oddać całego siebie Bogu. Z jego strony nie jest to wybór czy nawet ostateczny wybór, gdyż ten zakłada jakąś alternatywę, a przecież Boga z niczym i z nikim nie sposób porównać – jedynie On może dać życie. Natomiast człowiek, który odcina się od Boga na rzecz innej «opcji», wpada w iluzję i pustkę: „Bo wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały, wzbudza On większy lęk niż wszystkie bóstwa. Bo wszystkie bóstwa pogan – to ułuda” (Ps 96, 4-5); „ludzkie ocalenie jest zawodne. W Bogu dokonamy czynów pełnych mocy” (Ps 60, 13-14).

W przypadku Ducha Świętego nie chodzi więc o opcję preferencyjną ani o wybór czegoś, co nie miałoby związku z całą naszą istotą. Chodzi o coś znacznie ważniejszego: o «poświęcenie się». Człowiekowi bowiem się «oddajemy», ale Bogu się «poświęcamy». I tu dochodzi do głosu wolność, którą Bóg nas obdarzył, a z którą wiąże się nasze szczęście i powiększanie Bożej chwały. Każdy z nas jest wezwany, by powiedzieć, że pragnie poświęcić się Duchowi i że dziś podejmuje taką decyzję na zawsze.

W chwili podejmowania takiej decyzji, w obliczu zamierzonego «tak», mogą gdzieś w głębi człowieka lub w jego psychice pojawić się pewne obawy czy opory, bardzo często przez niego ignorowane. To, co «negatywne», ujawnia się właśnie wówczas, gdy pojawia się dobrodziejstwo łaski. Zdarza się, że jest ona niekiedy w śmieszny sposób odrzucana.

Któregoś popołudnia pod koniec 1974 roku o 16:30 odkryłem Odnowę Charyzmatyczną – dzięki świadectwu młodego jezuity, Laurenta Fabre’a, który niewiele wcześniej założył siedmioosobową wspólnotę w Lyonie. Osobom, które pragnęły wylania Ducha Świętego, zaproponowano spotkanie o 22:00.

Pod koniec wspólnej modlitwy zapragnąłem wylania Ducha i zdecydowałem się na dalszą modlitwę z paroma innymi osobami, które mocno poruszyła katecheza o Duchu Świętym. Na pewno było we mnie pragnienie, jednak decyzja to zupełnie co innego. Bracia kolejno podchodzili i klękali, czekając na nałożenie rąk. A ja im bardziej pragnąłem, tym bardziej się opierałem. Co za walka! Pojawiła się we mnie wówczas taka modlitwa: „Mimo wszystko, Panie, to nie moja, ale Twoja sprawa”. Nagle znalazłem się pośrodku kręgu, na kolanach. Całkowite zanurzenie... Gdzieś w głębi poczułem niewymowną ulgę – puściło we mnie przywiązanie do własnej woli, aby postępować wspaniałomyślnie wobec Boga, coraz więcej czynić dla Niego i ludzi, być szczęśliwym, trudząc się dla Niego...

Cała ta konstrukcja runęła jak domek z kart, który nagle się rozsypuje – nareszcie przestrzeń była wolna, Duch Święty mógł przyjść. Chrześcijanie podejmują akt zawierzenia miłosiernej miłości Ojca i poświęcenia się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Dlaczegóż by więc mieli nie dokonać poświęcenia się i zawierzenia Duchowi Świętemu? Takiej łaski udzielił mi Bóg tego wieczoru. Później, gdy głosiłem nauki na temat Trzeciej Osoby Trójcy Świętej, dość często proponowałem poświęcenie się Duchowi Świętemu.

Kim jest dla ciebie Duch Święty?

Łatwo potwierdzić działanie łaski Pięćdziesiątnicy, która zapoczątkowała działalność Kościoła i dokonała rewolucyjnego przewrotu moralnego na całym świecie. Pięćdziesiątnica wydała owoce zwycięstwa Chrystusa zmartwychwstałego.

Podobnie jak Nikodem, który poszukiwał mesjasza-wyzwoliciela, i my znaleźliśmy Jezusa Chrystusa, a On przekazał nam Ducha. „Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce” (J 3, 7-8). „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze” (J 14, 16). Nie zapominajmy nigdy o obietnicy Jezusa: „na zawsze”. Dzięki niej mamy absolutną pewność, która naszemu życiu daje moc.

Czy nie nadszedł czas, abyś jako chrześcijanin, który już spotkał Chrystusa i który wierzy w miłość Ojca, postąpił aż do końca w swojej wierze, wierze otrzymanej na chrzcie, podczas którego zostałeś ochrzczony w imię Ojca i Syna, i... Ducha Świętego? Na pewno tak. Wtedy ujrzysz wszechmoc Boga przydającą nowego dynamizmu Chrystusowemu Kościołowi, którego cząstkę stanowisz. W tym celu Duch Święty uczyni cię prawdziwym uczniem Chrystusa, przeznaczonym do dawania świadectwa zawsze i wszędzie, czyli – jeśli trzeba – aż po ostateczny dar z siebie, jakim jest męczeństwo.

Każdy chrześcijanin, poddany potędze oddziaływania Ducha Świętego, powinien wziąć pod uwagę, że Jezus może tego zażądać. Nie chodzi tu o jakieś wymysły czy moralizujące opowiastki ani o czcze mrzonki czy zuchwałe zarozumialstwo. Bo czyż w końcu nie przewiduje takiej możliwości serce człowieka, który zdecydował się kochać? Kochać prawdziwą miłością, która nie umiałaby ścierpieć daru z siebie „po przecenie”? Człowiek zatem może ostatecznie się spełnić dzięki Duchowi Świętemu.

Również ty, czytelniku, jeśli w ogóle nie wierzysz albo wydaje ci się, że utraciłeś wiarę, możesz wejść na drogę szczęścia – właśnie w Duchu Świętym. Wielu przed tobą tego doświadczyło. Ludzie mający jak najlepsze intencje sądzili, że czeka ich długa i żmudna droga, którą zwieńczy osobista prośba o chrzest. A tu Duch Święty dokonuje tego w jednym momencie.

Ale – uwaga! Z Boga się nie kpi. Człowiek, który myślał, że jest zgubiony, a także człowiek niewierzący, który wciąż poszukiwał prawdy, musiał pewnego dnia zanurzyć się w sercu Boga i zdecydować na akt ufności. Dzięki temu i jeden, i drugi otrzymał łaskę nawrócenia w jednej chwili. Nie doszłoby do tego, gdyby na swojej drodze każdy z nich nie spotkał ludzi prawdziwie wierzących, którzy oddali swoje życie Duchowi Świętemu, aby świadczyć o Jezusie.

A jeśli jesteś już chrześcijaninem, może właśnie zadajesz sobie istotne pytanie: „Kim jest dla mnie Duch Święty?”. Aby na nie odpowiedzieć, nie bój się skierować do Niego modlitwy: „Duchu Święty, oczekuję Ciebie, zgadzam się na Ciebie, nie zwlekaj już dłużej, ale ukaż mi Twoją wszechmoc”.

Bądźmy uczciwi do końca – taka modlitwa zobowiązuje! Jestem pewien, że twoja modlitwa zostanie wysłuchana, choć nie da się przewidzieć sposobu, w jaki Duch Święty tego dokona. Jedynie On to wie! I niepojęte będą dla nas wielkie rzeczy, które sprawi... W taki właśnie sposób została wysłuchana modlitwa św. Pawła: „aby [Pan] według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego, by potężnie wzmocnił się wewnętrzny człowiek” (Ef 3, 16). Ta łaska przeznaczona jest dla wszystkich ochrzczonych, a nie wyłącznie dla wielkich charyzmatyków.

Jacques Marin [ur. 1929], najpierw ksiądz-robotnik, później kapłan Mission de France, kaznodzieja, rekolekcjonista; od 1974 roku związany z Odnową Charyzmatyczną.


Przypisy:

1 Alfred Monnin SJ, Zapiski z Ars. Notatki naocznego świadka kazań, homilii i rozmów św. Jana Marii Vianneya, tłum. L. Danilecka, Wydawnictwo Księży Marianów PROMIC, Warszawa 2009, ss. 88 i 95.

2 Albert-Marie de Monléon OP, Rendez témoignage. Le renouveau charismatique catholique, Mame, Paris 1998, s. 30.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama