Fragmenty książki "Rodzina. Szczęście i droga krzyżowa"
bp Jan Szkodoń Rodzina Szczęście i droga krzyżowa |
Wiele razy zadajemy sobie pytanie: dlaczego życie niektórych ludzi, rodzin, upływa spokojnie, bez większych dramatów, a w życiu innych jest wiele nieszczęść, trudnych zdarzeń, które wydają się nie do udźwignięcia. Dlaczego umarł — jak opowiada Ewangelia — jedyny syn kobiety, która była wdową? Tamtej matce Chrystus przywrócił syna, uczynił cud, wskrzeszając młodzieńca. Zazwyczaj jest inaczej. Dziecko, także to jedyne, umiera bezpowrotnie. Ale czy to znaczy, że w tej rodzinie i przy śmierci tego syna, tej córki, Chrystus nie jest obecny ze swoją mocą i ze swoją miłością?
Dziś najczęstszą przyczyną śmierci ludzi są wypadki drogowe. Niekiedy zagrożeniem życia dla dziecka są choroby nowotworowe. Śmierć może przyjść nagle lub przychodzi stopniowo, a rodzice żyją jakby zawieszeni pomiędzy nadzieją a zwątpieniem. Co znaczy w takiej sytuacji, że Chrystus jest obecny w życiu człowieka, rodziny? Możemy odpowiedzieć: nic się nie dzieje bez woli Bożej. Wiara w miłosierną obecność Chrystusa, w Jego wolę uświęcenia i zbawienia, zostaje poddana próbie w tak trudnej sytuacji życiowej. Ale próba też jest łaską i może prowadzić do większego zaufania Bogu, do pokory, do przewartościowania wszystkiego, by na pierwszym miejscu postawić Boga, uświęcenie i zbawienie, rozwój królestwa Bożego. Zadaniem rodziny i każdego jej członka w obliczu życiowej próby jest troska o umacnianie wiary. Modlitwa osobista i wspólnotowa wyraża wiarę i przyczynia się do jej rozwoju.
Wiele matek i ojców boleśnie przeżywa inną chorobę i inną śmierć swego dziecka: chorobę i śmierć duszy. Rodzice doświadczają tego, że ich dziecko — wychowywane w atmosferze wiary — przestaje się spowiadać, uczęszczać na Eucharystię, przestaje liczyć się z nauką Kościoła o trwałości małżeństwa, czystości przedmałżeńskiej. Niektórzy rodzice przyjmują postawę „tolerancji”. Twierdzą, że dziecko jest dorosłe, ma prawo decydować i nie można ingerować „w jego sprawy osobiste”. Na pewno trzeba uszanować sumienie każdego, także własnego dziecka, ale obowiązkiem rodziców — nie tylko prawem — jest poradzić, ostrzec, upomnieć.
Chrystus idzie przez historię, użala się nad nami i mówi: „Nie płacz”. Wciąż obecne jest: „dotknął się mar” i „tobie mówię, wstań” (Łk 7, 13—14).
opr. aw/aw