Faryzeusz i celnik, czyli pozwolić Bogu, aby nas strzegł

Fragmenty książki p.t. "Spowiedź" - rozważanie w oparciu o fragment Łk 18,9-14

Faryzeusz i celnik, czyli pozwolić Bogu, aby nas strzegł

Praca zbiorowa
Patrizio Rota Scalabrini, Roberto Vignolo

Spowiedź

Zdumieni przebaczeniem.
Droga pojednania
według św. Łukasza

ISBN: 978-83-7580-123-1
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
Wprowadzenie
Kontemplacja Ukrzyżowanego
W szkole dwóch łotrów
Solidarny z grzesznikami i jak oni doświadczany
Kościół, który prowadzi grzesznika do Jezusa
Przebaczenie, czyli dar odzyskiwania pierwotnego zapału ku dobru
Faryzeusz i celnik, czyli pozwolić Bogu, aby nas strzegł
Szymon Piotr, doświadczany, nawrócony, utwierdzony
Posłani do świata mocą przebaczenia

Faryzeusz i celnik, czyli pozwolić Bogu, aby nas strzegł

(Łk 18,9—14)

„A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika»” (Łk 18,13).

Łukaszowa przypowieść o dwóch modlących się w świątyni ludziach ma bardzo prosty wątek i opiera się na przeciwieństwie zachodzącym między dwoma bohaterami, zgodnie z ulubioną przez św. Łukasza regułą synkrísis. Pierwszy z nich, faryzeusz, modli się, dziękując, że nie jest bezbożnikiem, jak inni, jak większość. Natomiast drugi, celnik, świadomy swoich win, prosi Boga o ich wybaczenie. Wniosek nadchodzi nieoczekiwanie i zaskakująco: „Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (w. 14).

W modlitwie faryzeusza uderza relacja między czuciem się sprawiedliwym a pogardą dla innych. Istnieje takie czucie się sprawiedliwym, które opiera się na poniżaniu innych, na uważaniu się za stojącego przynajmniej o stopień wyżej. W tym ujęciu, jeśli nie „wykaże” się, że inni są niżsi, własna wyższość nie byłaby widoczna.

Dziś nauki antropologiczne zachęcają do poczucia własnej wartości, do dobrego zdania o sobie, do doceniania się. Więcej, utrzymuje się, że nie możemy doceniać innych, jeśli nie uznamy własnej wartości. W rzeczywistości ów faryzeusz ma słuszne powody do dobrego zdania o sobie, a to, co mówi Bogu, nawet „zaufanie”, jakim się cieszy, prawdopodobnie nie są przechwałkami, ale prawdą. Gdzie zatem błąd? Dlaczego Jezus upiera się do tego stopnia, że tę formę modlitwy określa „wywyższaniem się”?

Pierwszą możliwą odpowiedzią może być to, że wyniosłość i pycha wiary („chlubić się w Panu”) nie istnieją bez szwanku dla szacunku i nie mogą stawać się współzawodniczeniem.

Najgłębsza odpowiedź przychodzi do nas jednak w literackim paralelizmie, od przeciwnego postępowania celnika, który upokarza się, czyli uważa się za tego, kim jest. A jest człowiekiem, który potrzebuje Bożego miłosierdzia. Czasownik „upokarzać się” (tapeinóô) mógłby zabrzmieć jako upokarzający i nieco niejednoznaczny, i byłby taki, gdybyśmy go rozumieli w znaczeniu mówienia źle o sobie, jako samobiczowanie się, pozwolenie na to, aby inni nas deptali i stawiali w złym świetle. W rzeczywistości upokorzenie ma przemawiać za tym, co sądzimy o sobie! Inny jest sens upokorzenia się przed Bogiem, które jest stanięciem w prawdzie przed Jego obliczem. W ten sposób Bóg pociąga do siebie upokarzającego się człowieka, gdyż uznaje się on za takiego, jaki jest, postrzegając siebie jako zależnego, potrzebującego miłosierdzia.

Zatem człowiek, który „uważa się za sprawiedliwego”, zamraża Boże miłosierdzie, Jego czułość. Bóg nie może podnieść go do siebie, gdyż czuje się on już wywyższony, a nie czuje, że potrzebuje Bożego przebaczenia. Być może błąd faryzeusza polega na tym: nie tyle na mówieniu dobrze o sobie, ile na poczuciu się samowystarczalnym, czyli na pozbawieniu się pragnienia, aby Bóg go podniósł i czule strzegł. I jawi się szybko jako obciążający: może on czuć się odpowiednio wysoko tylko w odniesieniu do niższego położenia innych, kiedy poniża innych. Krótko mówiąc, broni się, dominując, stając się ekspertem we współzawodnictwie i represjach. Jakże więc Bóg mógłby go bronić?

Aby modlitwa faryzeusza była naprawdę miła Bogu, nie żądał On, by przypisywał sobie nie swoje winy i wymyślał grzechy, ale powinien umieć powiedzieć: „Dziękuję Ci, że mnie strzegłeś i proszę Cię z całego serca za tymi, którzy jeszcze nie pozwolili się strzec!”. Przekonanie o własnej sprawiedliwości współistnieje często z pogardą dla niesprawiedliwości większości. Przed Bogiem i przed braćmi nie warto bronić się samemu, strzec się na własną rękę, gdyż takie usiłowania uniemożliwiają Mu, aby nas bronił!

Trzeba jednak przezwyciężyć i inne niebezpieczeństwo, przed którym nas ostrzega wiersz 14b, który nie jest czystym powtórzeniem wiersza 14a. Jest to subtelna pokusa „faryzeizmu celnika! Można pokazywać się, afiszując się z własnym uniżaniem siebie. Oczywiście nie o to chodzi, ale o to, by nauczyć się otrzymywać zbawienie zupełnie za darmo”.

UWAGA! W wersji internetowej nie zachowano przypisów

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama