Adwentowa medytacja "prawie maryjna"
Przyjdzie Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba. Przyjdzie Ten, który przyszedł do Maryi - Ojciec i Syn, i Duch Święty. Bóg również naszej przyszłości.
Wydawać by się mogło, że na wieść o tym, iż Bóg przychodzi, każdy powinien jakoś się ucieszyć, tym bardziej, gdyby On miał spełnić najgłębsze pragnienia. Chyba nie ma osoby, która by na nic lub na nikogo nie czekała? Czy udało się komuś przeżyć dzień bez oczekiwań? Nawet gdyby wspomnienie tego, co się przeżyło, podtrzymywało raczej zniechęcenie życiem i ludźmi, a codzienność była przygnębiająca, to jednak każdy wciąż czeka, mniej lub bardziej czegoś się spodziewa. Stąd też by można wnioskować, że dzieje świata powinny być jednym wielkim spotkaniem - przychodzącego Boga i oczekującego człowieka. Takie horyzonty roztacza czas Adwentu. Jednak dni tego okresu ukazują też pewien dramat spotkań. Nie zawsze człowiek przeczuwa Boga - Przychodzącego (Adventus), a tym bardziej Jego wyjątkowość. Nie zawsze jest świadom, że jeśli Bóg przyszedł dwa tysiące lat temu w Betlejem, to przychodzi i teraz, i przyjdzie na końcu czasów.
Można czekać na boga wymyślonego przez siebie. Ujawniają to między innymi stawiane przez nas pytania. "Po czym to poznam?" - zapytał Zachariasz, któremu zostało obwieszczone, że będzie miał upragnione dziecko. Wątpliwości, które nagromadziły się w ciągu życia ("bo jestem już stary") nie pozwalały mu na przyjęcie jakiejkolwiek obietnicy. Musiały one być wyjątkowo duże, skoro stawiane warunki nie były w stanie poddać się nadziei Bożego słowa. Zachariasz służył w świątyni, a zatem słuchał w obfitości o Bogu, który przyszedł niegdyś do niedoli Abrahama, Izaaka i Jakuba. Zachariasz jednak do końca w to nie uwierzył. Przebywanie we wspólnocie tych, którzy mniemają, iż wierzą, nie chroni przed utratą doświadczenia Boga żywego, nie daje automatycznie jasnego rozeznania. Zaś koncentracja na sobie i na realizacji własnych zamierzeń wnosi jedynie rozczarowanie i żal. Czy jest wobec tego pytanie, które przed człowiekiem otworzyłoby inną historię? Owszem, postawiła je Maryja z Nazaretu. "Jakże się to stanie [...]?" - zapytała. Jej wątpliwość nie dotyczyła przedmiotu obietnicy ("Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus"), ale wyjątkowego sposobu jej realizacji. Maryja nie zwątpiła w moc Boga, wskazała jedynie na fakt ("nie znam męża"), w związku z którym działanie Wszechmocnego musiało wskazać Jej drogę postępowania. Brakowi ziemskiego ojca można było zaradzić, gdyby Maryja postanowiła "poznać męża". Pytanie ukazuje więc przede wszystkim Jej pragnienie poznania dróg, które zgodnie z wolą Pana powinna przemierzyć. Odsłoniło ono gotowość podążania tymi drogami, niezależnie od tego, jakie one będą. Jej pytanie ujawniło dyspozycyjność bezwarunkową.
Tak mógł się zachować tylko ktoś, kto wierzy. Maryja uwierzyła posłaniu przekazanemu przez Anioła: "Pan z Tobą". Jednocześnie ujawnił się sekret Jej odwagi, ufności i rozeznania. Otóż Matka Pana dała posłuch obietnicy, że obecność i wierność Boga mogą być oparciem dla całego życia. Ten, który dał życie, chce je podtrzymywać, bo jest Ojcem. On to życie ocalił, bo dał Syna jako Zbawiciela. Przewidział też swego Ducha, aby przekonywał o tak wielkiej miłości. Jednak jeśli On ma być pierwszy, to człowiek powinien być sługą. Tak też postąpiła Maryja - Służebnica, prawdziwa chrześcijanka. Nie bez powodu nowy rok liturgiczny podkreśla przede wszystkim to, że Bóg przychodzi, szuka. Nie przez przypadek również w pierwszych dniach Adwentu jest obchodzona uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Tego dnia czyta się słowo o Zwiastowaniu. Od tego dnia można pójść w ślady Matki Jezusa, by słuchać, jak Ona, pytać, jak Ona, odpowiadać, jak Ona. Boże słowo na najbliższe dni pokaże także, że w przypadku braku wiary swą moc okażą pokusy. Są bardzo proste, bo dotykają codziennych spraw. Wystarczy, że do domu zawita niedostatek, aby pojawiło się podejrzenie o brak troski ze strony Boga. Jeszcze trudniej znieść sytuacje, gdy uszczerbku doznaje sukces, kariera, sława czy zdrowie. Jednak zupełnie ciężko się robi, gdy zabraknie miłości ze strony tych, od których jej się spodziewamy. A to mąż lub żona kocha za mało, a to dzieci nie takie lub w pracy powinno wszystko wyglądać inaczej. Podobnie rzecz się przedstawia we wspólnotach kapłańskich i zakonnych. Z tym wszystkim zmaga się chrześcijanin. Nasze życie może odmienić poznanie odpowiedzi na pytania: Jakiż to Bóg przychodzi? Jakże się to stanie?
opr. mg/mg