Fragmenty książki z kolekcji Dzieła Duchowe ojca Karola de Foucauld Wydawnictwa Księży Marianów (2007)
Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa, czerwiec 2007
ISBN: 978-83-7502-073-1
Spis treści | |
---|---|
Wprowadzenie | 5 |
Rękopis i jego wydanie. Rozważania psalmów i ksiąg prorockich | 17 |
Chronologia aż do nawrócenia | 20 |
Rozważania psalmów | 31 |
Fragmenty książki
WPROWADZENIE
W kolekcji Dzieła duchowe ojca Karola de Foucauld, pod tytułem Któż może oprzeć się Bogu, Rozważania o Piśmie Świętym 1896-1898, Wydawnictwo Nouvelle Cité opublikowało w 1980 roku Medytacje nad Psalmami i Prorokami (1897), od strony 105 do 238. Wydanie obecne, które kończy i zamyka zbiór, jest czymś więcej niż tylko reedycją tych stron: to nowe dzieło, obejmujące całość rozważań nad Psalmami napisanych przez Karola de Foucauld, podczas gdy tom z 1980 roku zawierał jedynie ich część. Kilka linijek wyjaśnienia dodanych do tego Wprowadzenia rzuci światło na różnice w zawartość tej książki względem Któż może oprzeć się Bogu. Dodajmy, że przy okazji tego kompletnego wydania oryginalnego tekstu dokonano licznych porównań z rękopisem, by ściśle ustalić sposób pisania i argumentacji autora. To wystarcza, by uczynić z tej pracy nowy tom kolekcji Dzieła duchowe Ojca Karola de Foucauld.
Wybrany tytuł jest celowo krótszy od tytułu rękopisu, który brzmi: Méditations sur les psaumes et les prophetes (Medytacje nad Psalmami i Prorokami). Skoro brat Karol pozostawił rękopis w istocie nieukończonym, nawet jeśli chodzi o psalmy, i nie zajął się żadną z ksiąg prorockich, prościej i łatwiej jest mówić o Medytacjach nad Psalmami. Można zresztą zapytać, dlaczego Karol de Foucauld myślał o takim tytule, który obejmuje ważną część ksiąg starotestamentowych. Odpowiedź wydaje się następująca: w 1896 roku, w Staueli i Rzymie pisze on Medytacje nad Starym Testamentem; zaczyna od Księgi Rodzaju i zamierza uwzględnić kolejne Księgi Starego Testamentu, jedną po drugiej, ale pod koniec stycznia 1897 roku, otrzymawszy zezwolenie na opuszczenie zakonu trapistów, by pójść za osobistym powołaniem, przerywa te rozważania. W następne Zielone Święta, w Nazarecie, jako robotnik u klarysek, podejmuje znów rozważania o Biblii, ale wówczas nie pociągają go już księgi historyczne; za radą swojego kierownika duchowego ojca Huvelin, który pisze do niego 13 maja 1897 roku, skłania się ku innej części Starego Testamentu, tej, która zawiera Psalmy i księgi proroków. Porzuca więc rozpoczęty zeszyt o Starym Testamencie i otwiera nową serię rozważań. I tak jak pozostawił rozważania o Księdze Rodzaju i następnych księgach, po pewnym czasie przerwie swoje rozważania na Psalmie 116 i nigdy nie zajmie się Prorokami.
***
Chcąc właściwie usytuować te rozważania w ludzkim i duchowym doświadczeniu Karola de Foucauld, warto odwołać się do wydarzeń z jego życia w latach 1896 i 1897, przeczytać kilka zdań z jego pism lub korespondencji i przytoczyć listy otrzymane od jego kierownika duchowego. Przypomnijmy w porządku chronologicznym:
***
Uwzględniając te dane historyczne, które tworzą ogólny kontekst Medytacji nad Psalmami, można lepiej określić metodę medytacji brata Karola. Już w pierwszym rozważaniu zresztą, nim zajął się Psalmem 1, podaje swój plan: zacznie od poszukiwania w pierwszej części Psalmu, którą obrał za przedmiot rozważania, tego „w czym miłość Boga może nas najbardziej oświecić”, potem zastanowi się, „jaką naukę można z tego wyciągnąć”. Wcześniejsze cytaty pokazały nam, że według niego łączą się wzajemnie trzy poziomy modlitwy: lektura, rozważanie, modlitwa, i że swobodnie przechodzi od jednego do drugiego, wiedziony upodobaniem i porywem miłości do umiłowanego. Kiedy pisze po lekturze połowy Psalmu, trwa w rozważaniu i zamierza zakończyć modlitwą. Jednak pisząc rozważania, próbuje również wejść w bliski kontakt z tymi natchnionymi słowami, „przyswoić” je, jak to mówi przy okazji Psalmu 7, by uczynić z nich swoją codzienną modlitwę. Pragnie wreszcie, spisując te rozważania, wznieść się na wyżyny modlitwy Kościoła, co umożliwia mu przywrócona na nowo praktyka oficjum kanonicznego.
Gdy prowadzi swoje Medytacje nad Psalmami, biegnie liturgiczny czas Adwentu i Bożego Narodzenia. Brat Karol czuje się zatopiony w ”radości, w świętowaniu u stóp Jezusa”. Stwierdza to 1 lutego 1898 roku i mówi o tym swojemu kierownikowi duchowemu. Jego poprzedni list do ojca Huvelin z 16 stycznia 1898 roku mówił również o ”dniach rozkoszy”, gdy smakuje „te piękne Psalmy”, gdy po odmówieniu jutrzni rozważa „pisemnie, aż do Angelusa, Ewangelie Święte i Psalmy”. W Rozważaniach o świętach roku, które pisze w tym samym czasie, całe strony są poświęcone szczęściu owych godzin rozważań spędzonych przed tabernakulum albo przy żłóbku. Ponieważ można czasem przeczytać w obu seriach rozważań to, co napisał tego samego dnia, dobrze będzie odwołać się do Rozważań o świętach roku, by zrozumieć założenia duchowości Karola de Foucauld w Nazarecie.
Uważna lektura tych duchowych pism pozwoli odkryć również konkretne okoliczności towarzyszące ich zredagowaniu. W miarę czytania rozważań zauważymy, że różne są ich godziny i miejsca, co jest dowodem pewnej swobody pustelnika klarysek. Zobaczymy, że zamyśleń nad Psalmami nie cechuje absolutna codzienna regularność. Jeśli chodzi o pierwsze, to zaledwie jedno co drugi dzień, ponieważ 2 października jest dopiero przy czterdziestym ósmym, a zeszyt rozpoczął ponad sto dni temu.
Pozostaje pytanie: czy brat Karol prowadzi swoje rozważania w oparciu o łaciński tekst Wulgaty, będący wówczas oficjalnym tekstem psałterza liturgicznego, i gdy używa języka francuskiego, jest własnym tłumaczem, posługując się nawet czasem tu i ówdzie parafrazą? Czy też ma przed sobą przekład francuski, i który? W obecnym stanie badań nic nie zostało ostatecznie rozstrzygnięte.
***
Jeśli uznamy te redakcyjne szczegóły za mało znaczące i jeśli wolimy pójść dalej w głąb, by odnaleźć i przedstawić główne tematy duchowości Karola de Foucauld, to Medytacje nad Psalmami są pod tym względem szczególnie bogate. Absolutna wiara w Boga, rezygnacja z własnej woli i uległa miłość w odpowiedzi na dobrodziejstwa umiłowanego, jak najdłuższa obecność przed Najświętszym Sakramentem i czuły dialog z Oblubieńcem, pamięć na miłosierdzie Boże związana z historią ludzkich niewdzięczności, powołanie do życia nazaretańskiego i ”do naśladowania” Nauczyciela aż po poniżenie Męki, a potem radość Paschy, przywiązanie do Kościoła i nadzieja na jego chwalebne przeznaczenie pośród prób, modlitwa za całą ludzkość i wzgląd na ubogich, którzy są Jezusem, oto między innymi motywy zaznaczone w tekście znamiennymi podkreśleniami, które nadają rytm tej „lectio divina” Psałterza.
Karol de Foucauld dzieląc Psalm na dwie połowy, wykorzystując wiedzę swoich czasów, by usytuować go w tradycji żydowskiej i w chrześcijańskiej praktyce religijnej, następnie opisując to, co dzieje się w jego sercu i umyśle, nie zamierza skomplikować rozważanej lektury i wynikającej z niej modlitwy dygresjami egzegety czy teologa, choć czuje się, że jest przesiąknięty wykładami z Pisma Świętego i teologii, których słuchał w Akbes i w Rzymie, a które pogłębiał w swojej pustelni. To, co istotne dla niego w tych chwilach modlitwy, wiary i miłości, kiedy karmi się Ewangeliami, Psalmami, świętą Teresą z Avila i Żywotami świętych, to dać się pociągnąć „wonią” umiłowanego; mottem wszystkich jego rozważań spisanych w tych pierwszych miesiącach w Nazarecie są słowa: „Pociągnij nas! Za Tobą pobiegniemy do wonności olejków twoich” — słowa z Pieśni nad pieśniami, które możemy odnaleźć tak skomentowane jego piórem: „Staram się korzystać z tych łask, z tych słodyczy, z tego pokoju, z dobrego powietrza, jakim oddycham, z tej tak dobroczynnej samotności, z tej zdrowej atmosfery, gdzie, jak mi się zdaje jestem, by medytować, czytać, pozwolić się kształtować dobremu Bogu...”
Ewangeliczny klimat, w jakim dane było bratu Karolowi de Foucauld żyć i zdobywać formację do osobistej misji, jaka go czekała, bez wątpienia wciąż jeszcze przenika do nas z rozważań prowadzonych przez niego w Ziemi Świętej, a zwłaszcza z Medytacji nad Psalmami. To właśnie ów klimat, jeśli zechcemy go dostrzec pod naiwnymi czasem, a nawet zaskakującymi dla dzisiejszej wrażliwości akcentami, może pociągnąć nas do pójścia za Zbawicielem ludzi, naszym Bratem i Panem, za Jezusem.
MAURICE BOUVIER
Postulator procesu beatyfikacyjnego
Karola de Foucauld
(...)
43.
Ps 22,1-4. — Jak dobry jesteś, Boże, jak jesteś czuły, jak bardzo się starasz, że ośmielę się tak powiedzieć, pocieszyć nas i umocnić... Oto jeden z najsłodszych, najbardziej pocieszających, najbardziej krzepiących psalmów... O Duchu Święty, który go podyk- towałeś, jak bardzo jesteś Duchem Jezusa, tym Duchem, który każe Mu powtarzać nieustannie: „Nie lękajcie się... nie bójcie się... mój pokój zostawiam wam!”
Powtarzajmy często ten psalm, niech będzie on dla nas jednym ze środków pomocy w trudnościach, kiedy opanowuje nas pokusa zamętu, niepokoju. Oto pierwsza część: „Pan mną rządzi, i na niczym mi schodzić nie będzie”... Tak, pozwólmy Panu kierować nami, idźmy, gdzie On zechce, czyńmy to, czego od nas żąda, starajmy się, by w nas panował, nie przeszkadzajmy Jego działaniu... Czyńmy wszystko, by On mógł całkowicie nami kierować: zawsze, kiedy uważamy, że natchnienie pochodzi od Niego, idźmy za nim: w wątpliwościach zwracajmy się do naszego kierownika i róbmy to, co nam powie: dzięki tej absolutnej dobrej woli, dzięki jedynemu pragnieniu czynienia woli Jezusa i posłuszeństwu naszemu kierownikowi, Jego pośrednikowi, Bóg będzie nami kierował, będzie panował nad nami — i wówczas niczego nam nie zabraknie; bo On sam powiedział: „Szukajcie królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dane w obfitości”: to słowo nie przeminie, to wiekuista Prawda je wypowiedziała: jest ono przymierzem między Bogiem i ludźmi, przymierzem, przez które Bóg zobowiązał się dać tym, którzy próbują pozwolić, by On ich całkowicie prowadził, wszystko, czego potrzebują... „Na miejscu paszy, tam mnie postawił.” Tak, ten dobry Pasterz zna swoje owce i one Go znają, „On idzie przed nimi, jak sam powiedział, i prowadzi je na pastwiska”. Daje im, On, Pan wszechświata, dla którego wszystko jest proste, wszystko, czego potrzebują, aby nakarmić duszę i ciało... I daje im tutaj, w miejscu, do którego ich poprowadził, w każdym miejscu, do którego chciał, by szły... by szły, dokąd je kieruje, tam znajdą pastwiska, jakie im przygotował, te, których dla nich chce, te, które im przeznacza... Tak jak te pastwiska, które dałeś mi tu, w Nazarecie, Boże! Jaką wdzięczność jestem Ci winien! I jaką wiarę! Jak bardzo powinienem wierzyć, że dasz mi je wszędzie, obym tylko poszedł tam, gdzie chcesz, obym dał się Tobie prowadzić!... „Nad wodą posilenia wychował mię, duszę moją pokrzepił. Prowadził mię ścieżkami sprawiedliwości dla imienia swego.” Obym tylko pozwolił się Tobie prowadzić, Boże, wszystko obróci się na dobre dla mojej duszy, wszystko ją z Tobą zjednoczy, zwróci ją ku Tobie, wszystko przyczyni się do jej umocnienia w sprawiedliwości, w dobru, by oddawała cześć Twojemu imieniu... „Bo choćbym też chodził wpośród cienia śmierci, nie będę się bał zła, albowiem Ty jesteś ze mną.” Nawet wśród prześladowań, nieprzyjaciół, razów, ran, w agonii, nawet u wrót śmierci, nie ulęknę się, bo Ty jesteś, Panie: jesteś w łodzi: może się wydawać, że śpisz, ale jesteś: przyzwalasz na wszystko, co mi się przydarza, dla Twojej chwały i dla mojego dobra, które z Twojej woli na tym świecie jest nieodłączne od Twej chwały (bo chcesz, by właśnie dobro ludzi przynosiło Ci chwałę na tym świecie. „Chwałą mojego Ojca jest, byście przynieśli owoc obfity i byście byli moimi uczniami...”). Te prześladowania, cierpienia, męka, to męczeństwo są dla mnie największym dobrem, to łaska, to sposób, jaki mi ofiarujesz, by zdobyć niebo, by otoczyć Cię chwałą, by dać Ci dowód mojej miłości, by upodobnić moje życie i śmierć do Twojego życia i Twojej śmierci, by Cię naśladować, postępować za Tobą, iść za rękę z Tobą; a Ty jesteś tu, Ty, który mnie podtrzymujesz w tych walkach i który, choćby były najboleśniejsze, towarzyszysz mi swoją łaską, nie dopuszczając, by choć przez chwilę były one ponad moje siły; jesteś pomagając mi, wspierając mnie aż do ostatniej godziny i przyjmując moją duszę w tej ostatniej godzinie, gotowy przyciskać ją wiecznie do swojego boskiego serca, o Umiłowany, jeśli pozostanie wierna do końca; jeśli do końca, nawet w cieniu śmierci pozwoli się Tobie prowadzić, pozwoli Ci w sobie panować... Oby tak się stało za Twoją łaską, o umiłowany Panie Jezu. Amen, Amen.
102.
Ps 51,6-do końca. — Jak dobry jesteś, Boże! Twoje Serce używa wszelkich środków, by nas doprowadzić do nieba, gdzie chcesz, abyśmy wszyscy poszli... Po tym, jak odmalowałeś człowiekowi nieszczęście niegodziwca i starałeś się przyciągnąć go do siebie przez bojaźń, pokazujesz mu szczęście sprawiedliwego i starasz się przyciągnąć go do siebie przez nadzieję... Jak dobry jesteś, używając w ten sposób to tego, to innego sposobu i próbując tylu dróg, by nas do siebie doprowadzić!... Jak dobry jesteś, dobry Pasterzu, że przemierzasz tyle ścieżek, by przyprowadzić do siebie Twoje zagubione owce!
Miejmy ten zapał dusz, jaki ożywia boskiego Pasterza. Mali Bracia od Jezusa, miejmy Jego ducha. Jeśli On kocha tyle dusz, jak bardzo my powinniśmy je kochać, my, którzy powinniśmy, już przez to, że Go kochamy, dzielić wszystkie Jego uczucia; a ponieważ jest doskonały, dzielić wszystkie Jego myśli. Starajmy się więc zdobywać dla Niego dusze, przyczyniać się do podnoszenia grzeszników, do utwierdzania sprawiedliwych. Czyńmy to środkami, jakich Jezus od nas oczekuje, zgodnie z naszym stanem; używajmy tylko tych środków: możemy czynić dobro jedynie pod warunkiem, że postępujemy posłusznie: posłuszni Jezusowi, którego wola objawia się przez Ewangelię, przez prawy rozum, przez Kościół, naszego kierownika, naszego przełożonego... I aby świadczyć dobro duszom, zaangażujmy całe nasze serce, tak jak Jezus zaangażował swoje, a kiedy Bóg chce, byśmy byli z bliźnim, nie zapominajmy, że jednym ze sposobów świadczenia mu dobra jest radowanie się z radosnymi, smucenie się ze smutnymi, „by wszystkich zdobyć dla Boga”. Nie zapominajmy też, że nie trzeba myśleć, iż można doprowadzić wszystkie dusze do Boga tą samą drogą, ani chcieć prowadzić je wszystkie drogą, jaką Bóg wytyczył nam samym; pamiętajmy, że dusze są różne i że za przykładem Boga z tego psalmu trzeba pociągać jedną taką drogą, a drugą inną, prowadzić jedną w taki sposób, a drugą inaczej, każdą według tego, co Bóg w niej złożył... byłoby szaleństwem mieć tylko jedyną drogę i chcieć je wszystkie nią przeprowadzić: trzeba je badać i pozwolić każdej iść do Boga drogą, na którą Bóg je powołuje.
194.
Ps 97,6-do końca. — Boże, jak dobry jesteś, zachęcając nas do radości; i to nie tylko zachęcając, ale i ukazując nam tak wielkie, tak potężne jej powody, że przymuszają nas one do trwania w radości w takim samym stopniu, w jakim Cię kochamy... Powodem radości, jaki przedstawiasz, jest Twoje własne szczęście: im bardziej Cię kochamy, tym żarliwiej pragniemy Twojego dobra, tym bardziej w Tobie, a nie w nas samych pokładamy radość i nasze życie, tym głębiej radujemy się Twoim szczęściem. W niebie Twoje szczęście jest największą radością wybranych: to od nas zależy, czy będziemy korzystać w dużej części z tego niebiańskiego szczęścia już w tym życiu, jeśli kochamy Cię dostatecznie, by wyjść z nas samych i złożyć całą naszą radość w Tobie. Jeśli w Tobie złożymy całą radość, będziemy szczęśliwi od chwili, w której to uczynimy, już na tej ziemi! Jeśli nie złożymy całej radości w Tobie, nie będziemy w pełni szczęśliwi nawet w niebie. Jak dobry jesteś, Boże, wzywając nas już na tym świecie do takiego szczęścia, do tak wielkiej doskonałości, do tak ścisłego zjednoczenia z Tobą, i skłaniając nas do tego w tak żarliwych słowach! Jak jesteś dobry!
„Wykrzykujcie Panu wszystka ziemio! Śpiewajcie i weselcie się i grajcie! Grajcie Panu na cytrze, na cytrze i głosem psalmu, na puzonach i na kornetach głośnych! Wykrzykujcie przed obliczem Króla Pana! — Niech się poruszy morze i pełność jego, okrąg ziemi, i mieszkający na nim. Rzeki będą klaskać rękami, góry społem będą się weselić przed obliczem Pana, bo przyszedł sądzić ziemię. Będzie sądził świat w sprawiedliwości i narody w prawości”... Te słowa są proroctwem mesjańskim; zapowiadają ostatnie przyjście Jezusa, naszego Pana, na końcu świata, by sądzić wszystkich ludzi. Ukazują nam kataklizmy przyrody, które będą towarzyszyć temu przyjściu. Wzywają nas do wielkiej radości na myśl o chwale, jaka będzie towarzyszyć przyjściu Pana. Radujmy się z chwały, nieskończonego szczęścia naszego Umiłowanego, naszego Oblubieńca, naszej Miłości, naszego Wszystkiego naszych serc, naszego Stworzyciela, naszego Zbawiciela, naszego Boga. Cieszmy się, że Bóg jest Bogiem. Kiedy zrozumiemy te słowa i będziemy je urzeczywistniać, kiedy opuścimy siebie samych i wszelkie stworzenie tak bardzo, by żyć całkowicie w Bogu, kiedy uwolnimy się od miłości nas samych i innych stworzeń tak bardzo, że pozostanie w nas miejsce jedynie na miłość Boga, będziemy mogli w każdej godzinie cieszyć się, że Bóg jest Bogiem, znajdować w tym, jak aniołowie, stały, doskonały, nieskończony powód szczęścia w niebie, i wówczas, na ile to możliwe dla śmiertelników, ziemia stanie się dla nas niebem. Oderwijmy się od wszystkiego i od nas samych, a żyjąc tylko w Bogu, zapominając o wszelkim stworzeniu, radujmy się, że Bóg jest Bogiem:
Chcę dla wszystkiego
Umierać coraz bardziej
By w moim sercu spoczął
Jezus! Jezus!
opr. mg/mg