Nowy film Zanussiego "Obce ciało" nie bez powodu wzbudza gwałtowne reakcje krytyków. Reakcje te mówią jednak więcej o nich samych, niż o filmie
Z wielką satysfakcją usłyszałem z ust Krzysztofa Zanussiego, że jego najnowszy film „Obce ciało” znalazł swój szczęśliwy finał dzięki interwencji „Gościa”.
Ponad dwa lata temu napisaliśmy tekst mówiący o tym, że Państwowy Instytut Sztuki Filmowej odmówił wsparcia finansowego dla nowej produkcji Zanussiego. Uzasadnieniem miał być przeciętny poziom złożonego projektu. Nasz artykuł uruchomił jednak proces, który doprowadził do zmiany decyzji. Film „Obce ciało” powstał i w zeszłym tygodniu wszedł na ekrany. Spotkał się z ostrą, czasami wręcz druzgoczącą krytyką. Po obejrzeniu filmu nie dziwię się ani obecnej krytyce, ani wcześniejszym trudnościom z dofinansowaniem przedsięwzięcia ze środków publicznych. Film, inaczej niż wiele współczesnych dzieł, nie pozostawia wątpliwości, po której stronie cywilizacyjnego sporu leży dobro, a po której zło. A tymi stronami są radykalny feminizm i chrześcijaństwo.
W filmie nie ma półcieni, co być może tak irytuje krytyków. Charakterystyczny był dla mnie jeden głos w dyskusji po projekcji filmu. Ktoś nie potrafił pogodzić się z przedstawioną w nim wizją, że jedyną skuteczną receptą na wszystkie bóle świata jest Kościół. Widać — tak odczytałem ten głos — że wątpliwości co do absolutnej wartości chrześcijaństwa mocno wrosły w serca i głowy współczesnych. Wreszcie w filmie możemy zobaczyć postać mądrej siostry zakonnej, więcej nawet — zakonnej przełożonej, co niezwykle mnie ucieszyło. Redaktor jednego z lewicowych czasopism zażartował, że gdyby miał pewność trafienia na taką przeoryszę, to sam chętnie wstąpiłby do zakonu. Ma szczęście, że jego deklaracja była tylko żartem. Od ponad dwudziestu lat mam kontakt z klasztorami klauzurowymi i mogę stwierdzić, że poznane w tym czasie siostry są bardzo bliskie postaci filmowej przeoryszy. Są rozsądne, bardzo dużo wiedzą o życiu i mocno trzymają się Jezusa.
Kolejny adwentowy tekst poświęcony św. Teresie z Ávila w GN 50/2014 ks. Tomasz Jaklewicz rozpoczyna słowami, że o człowieku wiedziała o wiele więcej niż współczesna psychologia (więcej na ss. 18—21). W tym miejscu wyznam, że bardzo mnie cieszy, że pomimo początkowych oporów zdecydowaliśmy się wydobyć z głębokiej historii perłę, jaką jest św. Teresa Wielka. Ona nie miała wątpliwości, gdzie leży dobro. Co dla człowieka jest ciałem obcym, a co własnym.
opr. mg/mg