Bunt w muzeum

Nasz wniosek nie jest przejawem żadnego buntu, ale głosem ostrzeżenia i sygnałem, ze źle się w MNW dzieje.

"Idziemy" nr 25/2010

BUNT W MUZEUM

Z prof. Antonim Ziembą, przewodniczącym kolegium kuratorów Muzeum Narodowego i kuratorem Zbiorów Sztuki Nowożytnej Obcej w Muzeum rozmawia Radek Molenda.

Po dziewięciu miesiącach od objęcia przez prof. Piotra Piotrowskiego funkcji dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie (MNW) wszyscy pracownicy merytoryczni zażądali jego dymisji. Pan sam był rok temu zwolennikiem tej nominacji.

Przychodząc, dyrektor Piotrowski złożył deklarację, że jeśli nie mógłby swojej wizji i programu realizować w oparciu o współpracę z kuratorami i kustoszami muzeum, poda się do dymisji. I taka właśnie sytuacja ma miejsce. Dyrektor odrzucił jednak nasze wezwanie do dymisji. Nie znaczy to oczywiście, że nie pracujemy dalej.

Zwróciliście się do Rady Powierniczej Muzeum z wnioskiem o zdymisjonowanie dyrektora. Jakie jest uzasadnienie?

Ma wiele punktów dotyczących przede wszystkim radykalizacji programu dyrektora Piotrowskiego. Nie odrzucamy jego idei misji społecznej, czyli żeby MNW wyszło do ludzi, żeby podejmowało trudne społecznie i politycznie tematy, czego przykładem jest choćby wystawa „Ars Homo Erotica”. Nie chcemy jednak, żeby ta misja była jednostronna, zradykalizowana politycznie. Prawdą jest, że każde muzeum – od XVI w. do dziś – w jakimś stopniu jest instytucją polityczną, realizująca jakąś ideologię. Ale powinno być multipolityczne, a MNW pod dyrektorem Piotrowskim staje się silną, lewicową, neomarksistowską instytucją, instrumentem czyjejś władzy. Tak właśnie obecnie MNW jest przez naszego dyrektora traktowane. Chce on decydować, jakie powinno być społeczeństwo, które on poprzez MNW będzie formować. Jego wizja to konflikt, konfrontacja ze społeczeństwem, terapia wstrząsowa. Tymczasem my chcemy, żeby było to miejsce historycznych i wieloaspektowych wystaw. Oczywiście chcemy społeczeństwo formować, ale jako partnera, a nie dziki, ślepy i głuchy przedmiot – nie w sposób radykalny ale wielostronnie. Nasza wizja to nie konflikt ale dialog.

Inne zarzuty?

Promowane przez dyrektora Piotrowskiego wystawy są w znacznej mierze powielaniem tego, co mamy na przykład w Zachęcie, Zamku Ujazdowskim, Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W ten sposób zatracamy odrębność, bo w swojej istocie jesteśmy muzeum sztuki dawnej. Nasze zbiory to głównie dzieła do późnego wieku XIX. Kolejny zarzut, moim zdaniem najważniejszy, to lekceważenie systematycznej opieki konserwatorskiej nad zbiorami, traktowanie konserwacji jako doraźnej obsługi technicznej wystaw. Tymczasem restauracja dzieł sztuki to jeden z priorytetów każdego szanującego się muzeum. Bez tego zamierają badania. O kosztach przerzucenia prac konserwatorskich na firmy komercyjne nie wspomnę.

Dalej zarzucamy panu dyrektorowi lekceważenie edukacji muzealnej oraz fatalny pomysł łączenia kolekcji i opieki nad wieloma odmiennymi kolekcjami przez tych samych konserwatorów. Proszę sobie wyobrazić, że egiptolog zajmuje się wazami greckimi, a specjalista od monet antycznych zacznie czytać hieroglify. Konserwatorzy są przecież specjalistami w danej dziedzinie. Na koniec wspomnę o aroganckim stylu działania dyrektora Piotrowskiego, co uniemożliwia dyskusję i porozumienie. Powinien zarażać entuzjazmem swoich pracowników, a dzieje się wręcz odwrotnie.

Rada Powiernicza Muzeum pozostawiła dyrektora Piotrowskiego na stanowisku? Wyciąga wobec „buntowników” konsekwencje personalne? Idziecie do Canossy?

Nasz wniosek nie jest przejawem żadnego buntu, ale głosem ostrzeżenia i sygnałem, ze źle się w MNW dzieje. Do Canossy się nie wybieramy. Znamy decyzję rady, ale nie wiemy, w jaki sposób dyrektora utrzymała, czy wsparła go w całej rozciągłości, czy też utrzymała go warunkowo i zaleciła jakieś działania, modyfikację postępowania. Wkrótce się przekonamy.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama