Seans dla maluchów w wersji hard

Kiedyś "poranek filmowy" był rzeczywiście widowiskiem dla maluchów; dziś nawet film dla małych dzieci musi być obłożony niestosownymi reklamami, pełnymi przemocy

Klimatyzowana kinowa sala, wygodne fotele i „Lato Muminków” - ulubiony film Bartka. Jednym słowem: idylla. Nic bardziej mylnego. Gasną światła, a zamiast pasjonujących przygód Muminka i Panny Migotki, wzrok i słuch 3-latka przez kwadrans katują wybuchy i sceny walki. Bez wpływu na jego psychikę?

Opisane powyżej zdarzenie to nie fantasmagoria, a fakt, którego jako ojciec niestety doświadczyłem na własnej skórze. Konieczności obejrzenia niechcianych reklam i zwiastunów filmów co gorsza doświadczył także syn. Nie krzyczał, nie płakał, ale w jego zachowaniu wyczułem niepewność, w oczach lęk i brak zrozumienia. Wszystko za cenę lepszej sprzedaży produktów, kinowych hitów. Kosztem niczemu nie winnych dzieci.

— Żyjemy w czasach, gdzie jest bardzo wiele bodźców wzrokowych, mniej słuchowych. Oddziaływanie na nie jest wykorzystywane w reklamach i spotach, w których jest obecna przemoc — mówi Anna Dzięcioł, psycholog z poznańskiego Ośrodka Pracy Terapeutycznej z Rodziną. — Mam wrażenie, że odpowiedzialni za to ludzie nie do końca to kontrolują, przymykają na to oczy — mówi, dodając, że gdyby widziała taką niepokojącą ją reklamę czy zwiastun będąc w kinie ze swoim dzieckiem, natychmiast poszłaby do odpowiedzialnej za ten stan rzeczy osoby z prośbą o ich wycofanie.

Decyduje dystrybutor i wolny rynek

Zwracam się więc do odpowiedzialnej osoby z moim problemem. — Zwiastun nadchodzącego repertuaru filmowego nie jest reklamą, lecz materiałem promocyjnym dołączonym do właściwego filmu przez dystrybutora. To dystrybutor decyduje, jakie filmy chce wypromować i to dystrybutor określa grupę docelową dla swoich produktów filmowych — słyszę w odpowiedzi od Rafała Rybskiego, Director of Operations Cinema City Poland Sp. z o.o. Czy więc rodzice i kino nie mają w tej kwestii nic do powiedzenia? — W przypadku otrzymania reklamacji od klientów Cinema City natychmiast informuje o tym fakcie dystrybutora i wymaga wymiany zwiastunów przed danym tytułem filmowym — zapewnia. Światem kina, podobnie jak innymi komercyjnymi przedsięwzięciami, rządzi jednak wolny rynek i takie reklamacje wcale nie muszą zostać uwzględnione, a nawet jeśli zostaną, to kto wykasuje z pamięci widziane przez dziecko obrazy i usłyszane przez nie dźwięki?

Ustawa i minister nie chronią

Z sygnałami od zaniepokojonych rodziców, którzy w trosce o to, że ich pociechy mogą oglądać obrazy kierowane do ludzi dorosłych, spotyka się już od kilku lat Rzecznik Praw Dziecka. — Jako rodzic dwójki dzieci sam doskonale znam ten problem. Idąc z dzieckiem do kina - na film dla dzieci! - ryzykujemy, że tuż przed jego obejrzeniem z ekranu popłyną treści całkowicie nienadające się dla oczu i uszu małego widza — wykazuje zrozumienie dla problemu Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Czy są zatem jakieś zapisy prawne chroniące dzieci przed niepożądanymi dla ich oczu obrazami? Zasady emisji filmów telewizyjnych szczegółowo określa Ustawa z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (Dz. U. z 2001 r. Nr 101, poz. 1114) oraz rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Brak jest jednak odpowiednich uregulowań prawnych określających zasady rozpowszechniania filmów kinowych, pomimo iż art. 8 ustawy z dnia 16 lipca 1987 r. o kinematografii (Dz. U Nr 22, poz. 127 ze zm.) określa ustalanie zasad dystrybucji i rozpowszechniania filmów, jako zadanie ministra właściwego do spraw kultury i dziedzictwa narodowego. — Dlatego w ciągu niespełna roku już dwukrotnie - w październiku i w lutym - zwracałem się do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o podjęcie prac nad przepisami, które uregulowałyby tę sprawę. Na razie nie doczekałem się reakcji - będę więc sprawę drążył — zapewnia Michalak. I faktycznie wciąż „drąży”, a w pismach kierowanych do ministra czytamy, że „bardzo często przed filmami kierowanymi do dzieci i młodzieży emitowane są zwiastuny filmów adresowanych do osób dorosłych. Ponadto nadawane są reklamy produktów bądź usług, które mogą zagrażać psychicznemu lub moralnemu rozwojowi najmłodszych widzów” i m.in. w związku z tym „zwracam się z prośbą o uwzględnienie powyższej problematyki w projekcie ustawy o kinematografii”. Póki co, bez rezultatów.

Lęk, nieufność, senne koszmary

Skoro jednak o przepisach mowa. Udało mi się dotrzeć do Kodeksu Etyki Reklamy, w którym m.in. w art. 25 IV rozdziału pt: „Reklama skierowana do dzieci i młodzieży” czytamy: „Reklamy skierowane do dzieci lub młodzieży muszą uwzględniać stopień ich rozwoju oraz nie mogą zagrażać ich fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu dalszemu rozwojowi”. Czy zatem obejrzenie przez kwadrans scen przemocy może wpłynąć nieodwracalnie na psychikę dziecka? — Wszystko zależy od jego charakteru, psychiki. Bardzo wiele zależy też od samych rodziców, ich wsparcia, rozmów, tłumaczeń, wyjaśnień — mówi psycholog Anna Dzięcioł. — Są dzieci, na których taki spot czy zwiastun nie zrobią wrażenia, a tylko dopytają rodziców o co chodzi. Są jednak i takie, które będą przeżywały traumy, lęki, które mogą pojawić się w koszmarach sennych czy w agresywnym zachowaniu dziecka. Takie reklamy czy zwiastuny u dzieci, które nie mają odpowiedniego wsparcia w rodzicach, mogą sprawić, że staną się bardzo nieufne — dodaje.

Parasol ochronny nazywa się „rodzic”

Dzisiaj naszych dzieci przed przemocą epatującą z reklam czy zwiastunów filmowych przed seansami dla nich przeznaczonymi nie chronią ani odpowiednie zapisy prawne, ani kinowi dystrybutorzy, jak zatem zabezpieczyć psychikę naszych pociech w zaistniałym stanie cywilno-prawnym?

— Wybór zależy zawsze do rodziców — ucina Rafał Rybski z Cinema City Poland. — Gdyby pojawiło się coś niepokojącego w reklamie, starałbym się odwrócić uwagę córki — mówi Anna Kucharczyk, mama 3-letniej Oli, oraz kilkutygodniowej Agnieszki. A jeśli to by się nie udało? — W kinach w czasie reklam często jest zapalone delikatne światło do czasu rozpoczęcia się filmu. Gdybym faktycznie była zaniepokojona reklamami, to przychodziłabym po prostu po nich na sam film, czyli po ok. 15 min. — wyjaśnia. Jest to sposób, choć trudno nie zgodzić się z Rzecznikiem Praw Dziecka, że „trudno jest za każdym razem specjalnie spóźniać się do kina tylko po to, by nie narażać dziecka na słuchanie wulgaryzmów czy oglądanie scen przemocy”. Jedynym rozwiązaniem, jak sugeruje psycholog Anna Dzięcioł, wydaje się więc być „wsparcie rodziców, ich rozmowa z dziećmi, podczas której zło nazywane jest złem, a agresja - agresją”. Pytanie tylko, czy uświadamianie zła płynącego z ociekających agresją reklam i zwiastunów kinowych emitowanych przed filmami dla maluchów bardziej niż dzieciom nie przydałoby się odpowiedzialnym za taki stan rzeczy dorosłym?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama