Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (3/2006)
Ubiegłoroczny kalendarz nazbyt nas nie rozpieszczał, co szczególnie odczuliśmy między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, bo nijak nie dało się przedłużyć świętowania. Trudno się więc dziwić, że po zakończeniu zabaw sylwestrowych wielu ludzi dopadło do kalendarzy, aby sprawdzić, czy Rok Pański 2006 będzie pod tym względem sympatyczniejszy. A będzie, bo wystarczy wziąć urlop na 2 maja, aby wyruszyć na pięciodniową majówkę, jeśli zaś pracodawca zgodzi się także na urlop 4 i 5 maja, to słodkie nieróbstwo może potrwać nawet dziewięć dni! Kilkudniowe weekendy zapowiadają się także w okolicach Bożego Ciała, na Wniebowziętą i na Wszystkich Świętych, a między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem - dzięki zaledwie trzem dniom urlopu - możemy mieć aż dziesięciodniową przerwę w pracy.
Lektura kalendarza poprawiła więc nasze samopoczucie, ale na krótko, bo zaraz popsuł je Putin, urządzając widowisko z zakręcaniem Ukrainie kurka z gazem. W konsekwencji gazociąg był również pusty w Europie Zachodniej, dla której Ukraina jest swoistą pompą. Sami Ukraińcy jednak nazbyt się nie przejęli, paniki nie było, choć podniosły się głosy wzywające do bojkotu rosyjskich towarów. Do wyborów w tym kraju pozostały tylko trzy miesiące, więc to wymowne, że podzielony naród zaczął się jednoczyć wokół Juszczenki.
Czy wyciągniemy wnioski z tej lekcji i zapadną decyzje? Czy pierwsza wojna XXI wieku - jak nazwał ją „Le Monde" - czyli wojna o handel, uświadomi wszystkim odbiorcom gazu z Rosji, że czas szukać innych producentów tego surowca? Niezmierzone rosyjskie złoża surowców energetycznych sprawiły, że Kremlowi nie jest już potrzebna broń masowego rażenia, bo surowce to wystarczająco potężny oręż, pozwalający na rozszerzanie wpływów. A sam Putin, budując rurociągi, myśli, zapewne, o swej przyszłości; czy po zakończeniu prezydentury zechce przejąć władzę w Gazpromie? Na razie jednak może okazać się, że strzelił sobie w piętę.
Odżyła sprawa kontraktu na dostawy gazu z Norwegii, a w mediach pojawił się znowu „drogi Leszek" zapewniając, że gaz norweski miał być znacznie droższy. Jakbyśmy nie pamiętali, że SLD idąc po władzę, wieścił - w ramach potępiania w czambuł rządu Buźka - że nie dopuści do tego kontraktu. To jasne, że ekipa Millera postąpiła wbrew polskiej racji stanu, choć nie wiadomo, czy przyczyną była głupota, czy raczej nieodcięta pępowina kremlowskiego wasalstwa. Szkoda, że w zakresie bezpieczeństwa energetycznego zmarnowano kilkanaście lat.
Z nadzieją, że teraz się to zmieni - i to jeszcze zanim Rosja znowu zechce majstrować przy kurku z gazem - pozostaje nam więc pójść za radą ministra gospodarki i modlić się o łagodną zimę. Zwłaszcza że nie zadbano również o zapasy i zamiast na trzy miesiące mamy gazu zaledwie na tydzień.
opr. mg/mg