Co zrobiono kobietom, że nie chcą być matkami? O nowej rozgrywce między wężem a niewiastą

Od niedawna w Polskę uderzyła nowa fala rewolucji. Jej celem jest kobieta: już nie matka-Polka, katoliczka, spełniona pani domu, ale kosmetyczna singielka, rozjuszona apostatka, protestująca w obronie swego brzucha, zimna przeciwniczka efektu cieplarnianego i „zlepka komórek” w sobie, obrończyni własnych praw i praw mniejszości – pisze felietonista Opoki, ks. prof. Robert Skrzypczak.

Rozsadzana wrogą obojętnością do Maryi, dominacji symboli religijnych i „czarnych”, chora, gdy jakiś mężczyzna usiłuje mieć rację… Legalizacja aborcji na życzenie, finansowanie procedur in vitro, pigułki „dzień po” dla nastolatek, karanie za „mowę nienawiści” wszystkich odmiennego zdania, czyszczenie szkół z religii, zapowiedzi dostępu do eutanazji, programy edukacyjne pod tytułem „wychowamy ci twoje dziecko”. Witaj, Europo! Witaj, nowy świecie! Na naszych oczach zmienia się kobieta. Jest pierwszą ofiarą rewolucji. Czyżby nowa rozgrywka między wężem a niewiastą? Jest przedmiotem nienawiści, bo nosi w sobie „wytwórnię życia”, matczyne łono? Zamach na geniusz kobiecości pod szyldem jedenastu gwiazdek?

Ponura ideologia

Od początków Oświecenia wiara w postęp zaczęła wypychać z obszaru ludzkiej wyobraźni  chrześcijańską eschatologię, skutecznie zastępując ją sobą. Obietnica szczęścia przestała być kojarzona z życiem wiecznym, lecz z tym światem. Albert Camus słowom Chrystusa: „moje królestwo nie jest z tego świata” zdecydowanie przeciwstawiał twierdzenie: „moje królestwo jest z tego świata”. W XIX w. wiara w postęp była czymś optymistycznym; oczekiwano, że triumfalny rozwój nauki radykalnie poprawi kondycję świata, zbliżając go do upragnionego raju na ziemi; w XX wieku ta sama wiara nabrała konotacji politycznej. Z jednej strony istniały systemy o orientacji marksistowskiej, które obiecywały człowiekowi dotarcie do upragnionego królestwa za pomocą polityki wspartej ideologią, z drugiej zaś pojawiały się próby budowania przyszłości w oparciu o tradycje liberalne. Próby te przybierają coraz bardziej zdefiniowaną postać zwaną Nowym Porządkiem Świata. Znajdują one coraz wyraźniejsze oparcie w ONZ i jej międzynarodowych konferencjach, organizowanych zwłaszcza w Kairze i Pekinie, prezentujących w wypracowanych tam propozycjach filozofię nowego człowieka i nowego świata. Filozofia tego typu nie ma już utopijnego ładunku, jaki charakteryzował marksistowski sen; wręcz przeciwnie, jest bardzo pragmatyczna, gdyż wyznacza granice dobrostanu, wychodząc od dostępnych środków jego osiągnięcia, a zarazem przestaje się martwić o  tych, którzy nie są już produktywni i którzy nie mogą już mieć nadziei na określoną jakość życia.

Filozofia ta nie zakłada żadnej gotowości do poświęceń niezbędnych do osiągnięcia ogólnego dobrobytu, proponując w zamian strategię zmniejszenia liczby gości przy stole, tak by nic nie podważało prawa do szczęścia dla tych, którzy są w stanie je osiągnąć. Specyfika tej nowej wizji człowieka, stanowiącej podstawę Nowego Porządku Świata, ujawnia się przede wszystkim w odniesieniu do kobiet i wiążącej się z tym ideologią „wzmocnienia kobiety”, zaproponowanej i przyjętej podczas konferencji w Pekinie w 1995 r. Celem tej ideologii jest samorealizacja kobiety, głównymi zaś przeszkodami na drodze do tejże samorealizacji są rodzina i macierzyństwo. Z tego powodu kobiety muszą zostać uwolnione od tego, co je charakteryzuje, to znaczy od ich kobiecości. Narzędziem urzeczywistnienia tej mrzonki ma być kategoria „równości płci”, zastosowana do niewyraźnej i jednolitej istoty ludzkiej, w której seksualność nie ma innego znaczenia niż zmysłowy narkotyk, mogący być stosowany bez żadnych kryteriów, zwłaszcza moralnych. Lęk przed macierzyństwem, który ogarnął znaczną część naszych współczesnych pań, musiał w konsekwencji doprowadzić do zastąpienia filozofii miłości filozofią egoizmu. Chrześcijańska wizja człowieka zakładająca, że każdy z nas może wzbogacić się w darze z samego siebie drugiej osobie, że możemy odnaleźć się w relacji do drugiego i poprzez bycie dla drugiego, została odrzucana jako idea nierealna. Właśnie w tym puncie człowiek zostaje zwiedziony. W chwili, gdy odradza mu się kochanie, odradza mu się ostatecznie bycie człowiekiem. Na tym etapie kształtowania się nowego obrazu nowego świata każdy chrześcijanin – i nie tylko on – ma obowiązek zaprotestować.

Charakteryzująca naszą nowożytną epokę koncepcja praw człowieka – tak ważna i pod wieloma względami pozytywna – od chwili swoich narodzin zawiera pewien defekt, mianowicie opiera się wyłącznie na człowieku, a w konsekwencji na jego zdolności i woli zapewnienia sobie powszechnego uznania dla tychże praw. Wcześniej chrześcijański obraz człowieka był chroniony przez powszechną literę prawa; teraz, gdy ten obraz stopniowo zanika, pojawiają się pytania: „Jakim sposobem – pyta belgijski bioetyk Peter Schooyans – ponura ideologia, która zaleca sterylizację, aborcję, systematyczną antykoncepcję, a nawet eutanazję jako cenę płaconą za niepohamowany panseksualizm, może przywrócić ludziom radość życia i radość kochania?”. Z pewnością głos chrześcijan w tym względzie stał się w ostatnich dziesięcioleciach zbyt słaby i zbyt bojaźliwy. Człowiek w swoim ziemskim życiu jest „trzciną na wietrze”, która traci sens, jeśli odwraca wzrok od życia wiecznego. W tym sensie powołanie do życia wiecznego, jeśli jest przez człowieka przeżywane właściwie, nigdy nie zmusi go do dezercji od najważniejszych kwestii w życiu. Odwrotnie, nada jego ziemskiej egzystencji znamion  wielkości, godności i podjętej za nią odpowiedzialności, pod warunkiem jednakże, że ludzie usłyszą skierowane do nich na nowo słowo kerygmatu o Chrystusie, jedynym Bogu, którego miłość jest w stanie ocalić i uzdrowić dzisiejszą okaleczoną ludzką zdolność kochania. Jeśli ma dojść dziś do batalii cywilizacyjnej na korzyść kobiet i mężczyzn, musi to być w pierwszym względzie batalia typu profetycznego. Sołżenicyn w warunkach sowieckiego ideologicznego zamordyzmu wzywał ludzi do fundamentalnego oporu: jeśli nie możesz zdziałać nic więcej dla uratowania siebie i innych, to zastosuj strategię minimum: nie kłam! Po tej profetycznej ofensywie przyjdzie pora na ofensywę kerygmatyczną: głoszenie pełnej prawdy o ludzkim życiu i jego przeznaczeniu do szczęścia w świetle Chrystusowego zwycięstwa na krzyżu.

« 1 2 3 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama