Od niedawna w Polskę uderzyła nowa fala rewolucji. Jej celem jest kobieta: już nie matka-Polka, katoliczka, spełniona pani domu, ale kosmetyczna singielka, rozjuszona apostatka, protestująca w obronie swego brzucha, zimna przeciwniczka efektu cieplarnianego i „zlepka komórek” w sobie, obrończyni własnych praw i praw mniejszości – pisze felietonista Opoki, ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kim jest dyktator?
Podążaj za strumieniami przepływających dziś ogromnych sum pieniędzy , a poznasz przyczyny, bohaterów i cele bieżących wyborów politycznych i antropologicznych. Fundacja Forda, a wraz z nią fundacje Rockefellera, Carnegie, Turnera, Mc Arthura, Billa i Melindy Gatesów, Społeczeństwa Otwartego George'a Sorosa, Rada Stosunków Zagranicznych (CFR), Amerykańska Agencja Pomocy Rozwojowej (USAID) i Narodowy Fundusz na rzecz Demokracji (NED) – oto czołowi zwolennicy liberalnego globalizmu. Obecnie połowa projektów finansowanych przez Fundację Forda poświęcona jest promowaniu ruchów genderowych. Jednym z jej najbardziej wpływowych rzeczników jest dziennikarka pochodzenia żydowskiego Gloria Steinem, która w młodości należała do najbardziej radykalnego skrzydła CIA zaangażowanego w walkę z komunizmem (The CIA Old Boys). Dziś jest ono w pełni oddane szerzeniu neofeminizmu w najważniejszych mediach na świecie. Feminizm genderowy to globalistyczne wypaczenie dawnego feminizmu poświęconego walce o równe prawa mężczyzn i kobiet.
Obecny dryf w stronę wojny genderowej potępiają niektóre ważne postacie świata feministycznego, takie jak Francuzka Elisabeth Badinter, autorka bestsellera Droga błędów (2005), czy Camille Anna Paglia, amerykańska autorka książek mających ogromny wpływ na współczesną kulturę: Seksualne persony (1990), Seks, sztuka i kultura amerykańska (1992), Wampiry i włóczędzy (1994). Ta ostatnia twierdzi, iż „całkowicie naiwnym jest obwinianie za całe zło imperialistycznego wszechświata białych mężczyzn”.
Tutaj nie ma żartów, wszystko jest jednym wielkim narzucaniem. W akademickim, intelektualnym feminizmie widzimy całkowicie dyktatorskie nastawienie do życia. Amerykańska myślicielka Christina Hoff Sommer, autorka książki Kto ukradł nam feminizm?, stwierdza, że „wśród wielu kobiet należących do ruchu zawsze istniała pewna fobia na punkcie mężczyzn, choć osoby te odgrywały marginalne role. Dziś, przynajmniej na uniwersytetach, są głównymi bohaterkami debat. Męskość traktowana jest przez nie jako patologia wymagająca leczenia. Prawie wszystkie badania genderowe przypisują większość problemów społecznych mężczyznom oraz patriarchatowi”. Najnowszy feminizm opiera się niemal w całości na kłamstwach i przesadzie. Przykładem tego, jak zauważa Hoff Sommer, jest nierówność płac. „Owszem, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, ale dlatego, że studiują inne dziedziny, pracują w innych obszarach i krócej godzinowo. Kiedy weźmiesz pod uwagę wszystkie te czynniki, różnica prawie zaniknie. Ale w studiach nad genderyzmem wcale tego nie ma”. Według niej „prawdziwy feminizm powinien pomagać kobietom, które walczą z honorowymi zabójstwami, obcinaniem genitaliów, przymusowymi małżeństwami, atakami kwasem i chłostami, zamiast stawiać się w roli wyimaginowanych ofiar, żyjąc w zachodnim społeczeństwie, w którym mogą cieszyć się przywilejami nieznanymi w innych częściach świata”.
To ważne słowa, choć całkiem bezużyteczne. Dyktatorzy współczesnego sposobu myślenia zdecydowali inaczej, my zaś musimy pochwalać ich kłamstwa i uogólnienia, by nie wyjść na zacofanych, brutalnych i szowinistycznych typów. To ostatnie określenie, po rasizmie, stanowi najbardziej haniebną inwektywę. Mamy do czynienia z bezsensowną wojną, użyteczną jedynie dla tych, którzy chcą dominować nad światem. Wciąga ona w swe okopy współczesną kobietę, pozbawiając ją Pana Boga, grupy modlitewnej, radości bycia żoną i matką, a w ostateczności zadowolenia z bycia kobietą. Postnowoczesne niewiasty opłakują swe abortowane dzieci, są wściekłe na niewiernych partnerów, którym przedwcześnie zaufały, trapiąc się poczuciem winy, bo niedostatecznie kręciło je bycie lesbijkami, aktywiszczami i wciąż niepogodzonymi z życiem wiedźmami. Ciekawe, że sponsorami tej farsy są w przeważającej większości heteroseksualni mężczyźni z wypchanymi portfelami, zgłodniali amatorzy zabawy w boga.
Nie chciałbym, byśmy znów musieli uczyć się wolności poprzez jej utratę. Mam nieodparte wrażenie, że aktualne polskie zwracanie bliźnich przeciwko sobie ma na celu zakamuflowanie radykalnych zmian, zwłaszcza tych dokonywanych w kobietach, jakie zamierzają przeprowadzać koryfeusze „nowego porządku świata”. Katolicka Polska jest solą w oku liberalnych zwolenników ateizowania ludzi poprzez eksperymenty przeprowadzane na ich seksualności. Czemu akurat interesuje ich ludzka seksualność? Bo tam spoczywa „obraz i podobieństwo Boga”, które należy, według nich, raz na zawsze usunąć z człowieka.
Wiemy, że zamierzacie nas podzielić, aby niespostrzeżenie odebrać nam wolność. I tworzycie przepisy, które pozwolą rządowi wchodzić nam do domów. Odczepcie się od naszych domów i kościołów, i od edukacji naszych dzieci. Nie róbcie z oświaty inżynierii społecznej. Piszecie na nowo pojęcia, redefiniujecie biologię, wymazujecie dobro i zło. Nasze dzieci, podobnie jak i nasze rodziny, nie są własnością władz. Polska nie należy do „wiedźm” nowego porządku światowego, ale do kobiet, które rodzą dziecko, pierwsze, apotem drugie, trzecie i czwarte, znosząc przy tym kpiny i docinki postnowoczesnych ginekologów i feministek w fartuchach. Należy do młodych rolników z Podkarpacia i Wielkopolski, którzy inwestują w swe gospodarstwa i zaciągają kredyty, by stworzyć wokół swych rodzin strefę bezpieczeństwa przed zwariowanymi odmieńcami kulturowymi. Należy wreszcie do nauczycielek, katechetek i samorządowców, którym marzy się poza godziwą zapłatą za swą pracę satysfakcja, jaką żywią w sercu matki dumne z osiągnięć własnych córek i ojcowie doznający spełnienia na widok mądrych wyborów dokonywanych przez ich synów i wnuków. I ostatecznie należy do potomków ludzi, którzy jak pani Stanisława Leszczyńska w strasznych czasach wierzyli w tryumf życia nad śmiercią, i jak bł. Hanna Chrzanowska nigdy nie pogodzili się z krzywdą pokaleczonych bezdusznym systemem rodaczek, i którzy jak ks. Jerzy Popiełuszko czy ks. Ignacy Skorupka doprowadzili do ostatecznej konsekwencji słowa pieśni: „My chcemy Boga, Panno święta”. Wiedźmy, nie budujcie nam waszego raju nad Wisłą.