Zostaw swój dar (...), idź i pojednaj się z bratem...

Niech czytaniu, słuchaniu tego dokumentu towarzyszą nam wszystkim słowa: i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy

Postanowiłem na chwilę zostawić na boku swoje wrażenia i duchowe przeżycia, które stały się moim udziałem podczas mojej ostatniej podróży-pielgrzymki do Turcji śladami Matki Najświętszej, Apostołów i Ojców Kościoła, aby pochylić się na tekstem Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji, które zostało podpisane 17 sierpnia (nomen omen w liturgiczne wspomnienie św. Jacka Odrowąża, mojego Patrona, Patrona Polski i Rusi Kijowskiej) w Warszawie przez Abpa Józefa Michalika Przewodniczącego KEP i Cyryla Patriarchę Moskwy i całej Rusi.

Starałem się, choć z oddali, śledzić wszystko to, co łączyło się z podpisywaniem tego przesłania. Niektóre rzeczy mnie irytowały, inne niepokoiły, a jeszcze innych nie jestem w stanie zrozumieć. Osobiście cieszę się, że doszło do podpisania tego dokumentu. Od wielu lat interesując się teologią Kościołów Wschodnich, a zwłaszcza Cerkwi prawosławnej, zawsze starałem się szukać tego, co łączy te dwa wielkie siostrzane Kościoły.

Przez szereg lat pracując na Ukrainie, gdzie znakomita większość stanowią nasi bracia i siostry prawosławni, niejednokrotnie miałem okazję się z nimi spotykać, rozmawiać, świętować. I muszę zauważyć, że „oddolnie” to pojednanie już dawno się dokonuje, bez udziału wielkich teologów i uczonych. Prawosławni i katolicy żyją tam obok siebie, zawierają związki małżeńskie, wspólnie wychowują dzieci, świętują uroczystości Kościoła Zachodniego i Wschodniego.

Dlatego irytuje mnie, gdy czytam, że na to pojednanie jeszcze za wcześnie. To kiedy – pytam – nadejdzie stosowny czas? Denerwuję się, gdy z inicjatywy, która ma charakter na wskroś religijny, która jest wypełnieniem Chrystusowego nakazu przebaczenia – robi się politykę, gdy taka czy inna partia chce sobie przypisać zasługi, że doszło do rozpoczęcia tego procesu pojednania. Tak, procesu, pojednanie nie jest momentem, to jest trudna droga, proces, ale zawsze trzeba najpierw uczynić pierwszy krok.

Niepokoją mnie słowa ks. Isakowicza-Zaleskiego - którego skądinąd bardzo szanuję - że odczytanie dokumentu spowoduje konflikty. Niektórzy wierni mogą po prostu wyjść ze świątyni. Dlaczego mają wychodzić? Mogę zrozumieć pewne uprzedzenia ks. Isakowicza do Rosji wynikające z trudnej przeszłości jego rodziny. Moja rodzina też niemało ucierpiała od Sowieckiego Sojuzu. Rodzice pochodzili z „Dawnej Polski” z Sambora. Mama przeszła przez łagry sowieckie, ale zawsze mi powtarzała: dziecko tam też są dobrzy ludzie.

Przecież chodzi o braterskie pojednanie z narodem, a nie z kremlowskim rządem. Dlatego tak ważnym, moim zdaniem, jest podkreślanie religijnego, chrześcijańskiego wymiaru tego, co się dokonało.

Ktoś mówi: a Smoleńsk? Tak, Smoleńsk, nie wolno o tej tragedii zapomnieć, trzeba dążyć do jej wyjaśnienia (najpierw na własnym podwórku), ale ta tragedia nie może stanąć na przeszkodzie do wyciągnięcia dłoni.

Moja ostatnia podróż do Turcji uświadomiła mi na nowo, jak wiele nas łączy – Wschód ze Zachodem. Mamy wspólne korzenie. Gdy ponownie stanąłem w Hagia Sofia przywołałem z kart historii ten sierpniowy dzień 1054 r. gdy ludzka pycha, brak zrozumienia i wzajemnego szacunku dla swoich tradycji i kultury doprowadziły do Rozłamu, do rozejścia się dróg Wschodu i Zachodu.

Zostawmy na boku politykę, zasługi itd. popatrzmy na treść tego dokumentu przez pryzmat Ewangelii, Chrystusowej modlitwy: spraw, Ojcze, aby wszyscy byli jedno ( J 17, 21). Niech czytaniu, słuchaniu tego dokumentu towarzyszą nam wszystkim słowa: i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy

Czy mamy zapomnieć o sowieckich łagrach, terrorze, ludobójstwie stalinizmu? Nie, tego zapomnieć nie możemy, nie wolno nam zapomnieć! Ale… tam też są dobrzy ludzie nasi bracia i siostry w Chrystusie i dlatego zostaw swój dar (…), idź i pojednaj się z bratem… (Mt 5, 24).

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama