„Jeśli komunia jest Ciałem Chrystusa, to Kościół zaprasza nas do kanibalizmu, wprawdzie symbolicznego, ale jednak kanibalizmu” - katechetkę zarzut ten tak zaskoczył, że przyszła do mnie po ratunek.
Ja również, chociaż już kilkadziesiąt lat jestem głosicielem wiary Kościoła, z zarzutem tym spotkałem się praktycznie po raz pierwszy w życiu. Zaskoczenie nas obojga – i owej katechetki, i moje – w obliczu jakiegokolwiek skojarzenia Najświętszej Eucharystii z ludożerstwem świadczy o tym, że komunia święta nie ma nic wspólnego z jedzeniem mięsa. Już dzieci, kiedy przystępują do pierwszej komunii, wiedzą, że spożywanie Ciała Pańskiego jest spotkaniem z Panem Jezusem, który żyje i kocha. Przypomnijmy sobie chociażby tę radosną pieśń, tak charakterystyczną dla pierwszokomunijnej uroczystości: „Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi; Pobiegnę Go przywitać, z radości serce drży”.
Prawdziwie wierzący człowiek nawet nie potrafi sobie wyobrazić tego, żeby komunia święta mogła być czymś innym, niż przyjęciem kochającego nas Zbawiciela. Owszem, sam Pan Jezus mówił, że chlebem, którym On chce nas karmić, „jest moje ciało za życie świata” (J 6, 51). Tego, że komunia święta jest pokarmem, nie tylko nie ukrywamy, ale prawdą tą chlubimy się szczególnie.
Bo naprawdę jest ona pokarmem. Jednak zupełnie inaczej niż zwyczajne pokarmy. Ten Pokarm nie podlega asymilacji. Wręcz przeciwnie, to on przemienia nas w siebie. I to dlatego Kościół zachęca nas do tego, żebyśmy do komunii przystępowali możliwie często. Bo w ten sposób upodabniamy się do Chrystusa, a nawet więcej – stajemy się coraz więcej jedno z Nim.
Tę tajemniczą właściwość Eucharystii święty Augustyn zobaczył jeszcze przed swoim nawróceniem.
„Jam pokarm dorosłych – usłyszał w swoim wnętrzu tajemniczy głos Chrystusa Pana – dorośnij, a będziesz Mnie pożywał; i nie wchłoniesz Mnie w siebie, jak się wchłania cielesny pokarm, lecz ty się we Mnie będziesz przemieniał” (Wyznania 7,10).
To samo twierdził w swoim papieskim przemówieniu święty Leon Wielki: „Mając udział w Ciele i Krwi Chrystusa, przemieniamy się w Tego, którego spożywamy”.
To znamienne, że udzielanie komunii zawsze zaczyna się od słów: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Tym Barankiem jest, oczywiście, Jezus Chrystus, który dla nas stał się jednym z nas i został ukrzyżowany za nasze grzechy. Owszem, został zabity, ale „przez swoją śmierć zniweczył śmierć naszą”. Rzecz w tym, że – jako zwycięzca śmierci, piekła i szatana” – powstał z grobu i żyje. „Śmierć zwarła się z życiem – śpiewamy w liturgii wielkanocnej – i w boju, o dziwy, choć poległ Wódź życia, króluje dziś żywy!”.
Warto przypomnieć, że ten Baranek, który przez swoją śmierć na krzyżu dokonał odkupienia świata i którego przyjmujemy w komunii świętej, jest centralną postacią Apokalipsy. Wspomniany jest tam aż 26 razy. Jest On „jakby zabity” – bo przecież naprawdę życie swoje oddał za nas – ale teraz jest wszechmocnym Panem dziejów.
W piątym rozdziale Apokalipsy całe niebo w takich oto słowach oddaje hołd Barankowi: „Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu”. Tak, nie ma wątpliwości, że ten Baranek, chociaż zabity, jednak żyje: „Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo”. On – teraz cytuję jedną z wielkanocnych prefacji – „zawsze żyje jako Baranek zabity”.
Doprawdy, aż przykro o tym wspominać, że spożywanie tego Baranka mogło się komuś skojarzyć z kanibalizmem.