Niezłomni jak ks. Jerzy

36 księży diecezji siedleckiej zostało wyróżnionych medalami im. bł. ks. Popiełuszki za godną postawę podczas pełnienia przymusowej służby wojskowej w specjalnych oddziałach kleryckich

Medal bł. ks. Jerzego Popiełuszki przywołuje dawne wspomnienia... Kleryków łączyła wówczas braterska więź i wspólny cel.

Seminarzystów hojnie raczono politycznymi wykładami. - Ośmieszano autorytet Kościoła i podważano jego historię. Słuchaliśmy tego jednym uchem, a drugim wypuszczaliśmy. Nigdy nie zrywano mi z szyi medalika, owszem, zdarzało się, że do sali wpadał podoficer, wywalał zawartość naszych szafek i przewracał nam łóżka. Najbardziej obrywali słabi i ci, którzy stawiali się dowódcom - wspomina ks. K. Czyrka.

- Przez dowództwo byliśmy uważani za wrogów peerelowskiej Polski, za wywrotowców i obywateli drugiej kategorii. Z tego powodu doświadczaliśmy różnych szykan. W ten sposób chciano nas złamać, ale byliśmy twardzi i nieugięci. Dowódcy mieli za zadanie odciągnąć nas z drogi powołania do kapłaństwa. Przeszkadzano nam w modlitwie. Klerykom nie udzielano urlopów, z wyjątkiem dwóch ustawowych; świeccy żołnierze, którzy z nami służyli (i donosili na nas), wyjeżdżali natomiast bardzo często. Ograniczano nam przepustki na wyjście do miasta, aby uniemożliwić pójście do kościoła na Mszę św. Za niepodporządkowanie się przepisom regulaminu wojskowego udzielano klerykom różnych kar, np. tzw. ZOK-u (zakaz opuszczania koszar) i aresztu wojskowego. Kilku kolegów alumnów miało, o ile pamiętam, dwuletnią karę więzienia - wylicza ks. F. Izdebski.

Ks. K. Czyrka podkreśla, że klerycy nie byli bierni wobec dowódców. Przykład oporu seminarzystów to m.in. czterodniowa głodówka. Decyzja o proteście zapadła w styczniu 1979 r. po tym, jak przełożeni niewłaściwie traktowali kleryków. - Codziennie przychodziliśmy do stołówki i konsekwentnie odmawialiśmy przyjęcia posiłków. Trzeciego dnia, na apelu, usłyszeliśmy rozkaz wyjazdu z koszar. Wywieziono nas w lasy Żagania. W tym czasie w kraju była zima stulecia. Dwa tygodnie spędziliśmy pod namiotami; codziennie odbywaliśmy 10-godzinne ćwiczenia na poligonie. Byliśmy wtedy młodzi i wytrzymali - opowiada ks. dziekan.

Nauka i modlitwa

Ks. kan. K. Czyrka przyznaje, że on i jego koledzy mieli kontakt z przełożonymi seminarium. Niektórzy moderatorzy przyjeżdżali do jednostki, innych odwiedzali przy okazji urlopów. Do swojej Alma Mater zaglądali zawsze, ilekroć otrzymywali przepustki. - W wolnych godzinach uczyliśmy się do egzaminów. Mogliśmy je zdawać we wszystkich polskich seminariach. Dużo egzaminów zdawałem we Wrocławiu. Dodam, że czuliśmy się związani z siedleckim seminarium, zawsze mieliśmy świadomość tego, że jesteśmy jego klerykami. W Brzegu n. Odrą byliśmy stałymi gośćmi ówczesnego proboszcza parafii św. Mikołaja - ks. prałata Zbigniewa Bąkowskiego. Kapłan ten żyje do dziś, jest przez nas zapraszany na spotkania i zawsze wspominamy go jako naszego opiekuna - mówi.

W programie służby wojskowej nie było Mszy św. Raz w miesiącu do jednostki przyjeżdżali jednak kapelani, którzy celebrowali Eucharystię. - Wtedy wypuszczano nas do kościoła oficjalnie. Wysyłani do nas kapłani byli niestety bardziej związani z wojskiem i władzą niż z Kościołem. Jednak klerycy, którzy przebywali w wojsku już od kilku miesięcy, wiedzieli, kiedy można wyjść z koszar bez przepustki; w takich momentach bardzo często kierowali się do pobliskiej kaplicy. Przełożeni z pewnością wiedzieli o tym, ale przymykali oko na nasze zachowanie - tłumaczy kapłan.

Papież z alumnami

Ks. K. Czyrka podkreśla, że jego rocznik, który odbywał służbę wojskową w latach 1977-1979, był niezwykle związany z Janem Pawłem II. Odbywając służbę wojskową w Brzegu, dowiedzieli się, że na Stolicę Piotrową został wybrany biskup z Krakowa. Byli bardzo szczęśliwi, na najwyższym piętrze zorganizowali modlitwę dziękczynną; niestety, spotkanie przerwał dyżurny oficer. W 1979 r. pozwolono im jednak wziąć udział w spotkaniu z papieżem w Częstochowie. Postawiono jeden warunek - seminarzyści mogli tam być wyłącznie w ubraniach cywilnych. Klerycy otrzymali taką odzież z domu. Pojechali z transparentem „Alumni - żołnierze w jedności z Ojcem Świętym”. Papież dostrzegł ten napis i powiedział: „Gdybym miał transparent, byłoby na nim napisane: <<Ojciec Święty w jedności z alumnami-żołnierzami>>”. Rocznik ks. Czyrki opuszczał Brzeg w pierwszą rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża.

Mój rozmówca mówi też o związkach z ks. Jerzym. Odebrano mu życie w tym samym roku, w którym ks. dziekan przyjmował święcenia. Połączyły ich także Msze za ojczyznę. Proboszcz ryckiej parafii celebrował je przez kilka lat w ostatnią niedzielę miesiąca, gdy pracował w parafii Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej.

Medal zamiast...?

Dla ks. F. Izdebskiego odznaczenie jest „nagrodą za dawanie świadectwa w czasach komunistycznych, za wytrwanie w powołaniu do kapłaństwa oraz przetrwanie w warunkach koszarowych”. Wyróżnienie nie satysfakcjonuje ks. K. Czyrki. Kapłan uważa je za pamiątkę, ale jasno mówi też o pewnej niespełnionej obietnicy. - Był zwyczaj, że ludzie po studiach, którzy odbyli służbę wojskową, otrzymywali stopień oficerski. My, żołnierze-alumni, ciągle jesteśmy szeregowymi albo starszymi szeregowymi. Podczas podobnego spotkania w 1997 r. z bp. S. Głódziem, biskupi, którzy odbywali służbę, otrzymali stopień oficerski. W tym roku, w czasie warszawskiego spotkania, na którym wręczono medale, bp J. Guzdek wyraźnie powiedział, że nie powinniśmy się spodziewać takiego uhonorowania. Nominacja dotyczy rezerwy i nie wiąże się przecież z żadnymi kosztami - twierdzi ks. dziekan. Na rozstrzygnięcie trzeba chyba poczekać....

AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 46/2011

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama