Pod koniec czerwca 2013,biskupi podjęli decyzję o nowelizacji czwartego przykazania kościelnego. Jak często wprowadzane są takie zmiany i co stanowi zwykle ich uzasadnienie?
Pod koniec czerwca, na 362 zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Wieliczce biskupi podjęli decyzję o nowelizacji czwartego przykazania kościelnego. Jak często wprowadzane są takie zmiany i co stanowi zwykle ich uzasadnienie?
Zmiany w przykazaniach kościelnych nie należą do najczęstszych. Do 1992 r. obowiązywały przykazania ustanowione przez Episkopat w 1948 r. Kolejną zmianę wniósł Katechizm Kościoła Katolickiego w 1992 r. Trzeba było wówczas dostosować obowiązujące w Polsce przykazania kościelne do wskazań katechizmu, wobec czego w 2002 r. biskupi polscy przyjęli wersję przykazań dla rodzimego Kościoła.
Zmiany najczęściej wprowadza się po to, ażeby wyjść naprzeciw bieżącym potrzebom Kościoła, odpowiedzieć na różne sytuacje, które się upowszechniają, albo - tak jak było w 2002 r. - dostosować przykazania kościelne w naszym Kościele lokalnym do obowiązujących w Kościele powszechnym. Trzeba tutaj zwrócić uwagę na służebną funkcję przykazań - pomagają one wspólnocie wierzących w pogłębieniu wiary oraz wprowadzeniu jednolitej dyscypliny kościelnej. Nie mają natomiast charakteru dogmatycznego, tzn. nie wprowadzają nowych prawd wiary bądź też nowych zasad moralnych. Służą raczej wyjaśnieniu czy uszczegółowieniu stanowiska kościelnego w niektórych życiowych kwestiach dotyczących pobożności albo obyczajów. Właśnie w przypadku IV przykazania ma miejsce zmiana prawa zwyczajowego, choć lepszym określeniem niż zmiana byłoby uściślenie. Biskupi doprecyzowali stanowisko w kwestii, która stanowiła pewien problem - sygnalizowany zresztą przez wiele środowisk kościelnych. Poprzednia wersja przykazania brzmiała: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”. Teraz natomiast nie ma mowy o okresach pokuty, ale o Wielkim Poście.
Czego zatem dotyczy nowelizacja IV przykazania?
Na pewno nie wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątki, czyli tzw. postu piątkowego. Tutaj dyscyplina kościelna nie uległa zmianie. Dotyczy natomiast udziału w zabawach, weselach, imprezach kulturalno-towarzyskich. Warto, byśmy pamiętali, iż piątek pozostaje w dalszym ciągu dniem o charakterze pokutnym; to dzień, w którym wspominamy mękę Chrystusa i jesteśmy zaproszeni, by łączyć się z cierpiącym Chrystusem poprzez uczynki pokutne. Natomiast z formalnego punktu widzenia piątki w ciągu całego roku - z wyjątkiem Wielkiego Postu - są dniami, w którym katolikom, jeżeli bardzo chcą, wolno uczestniczyć w zabawach.
Informacja o znowelizowanym przykazaniu stała się zaczątkiem burzy medialnej pod hasłem „Historyczna zmiana dla katolików”.
Rzeczywiście media szybko podchwyciły temat, podając informacje o decyzji KEP w formie sensacji. Pojawił się też chaos informacyjny, ponieważ wyciągnięto zbyt daleko idące wnioski: skoro biskupi znieśli zakaz uczestnictwa w zabawach i weselach w zwykłe piątki całego roku, więc jednocześnie pokutny charakter tego dnia, czego konsekwencją jest zniesienie postów. Tymczasem na to się nie zanosi. W dalszym ciągu katolicy powinni starać się zachować wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych także w zwykłe piątki roku.
Myślę, że intencją biskupów było podkreślenie wyjątkowego charakteru Wielkiego Postu jako czasu pokuty; uściślenie, że w tym okresie nie powinniśmy, pod karą grzechu, uczestniczyć w zabawach hucznych czy też urządzać takowe. Pozostałe piątki całego roku nadal zachowują charakter pokutny, ale formalnie nie stanowią powodu, żeby ograniczać wiernym możliwości bawienia się.
Pojawiły się jednak komentarze, że Episkopat chce zyskać przychylność wiernych, ugiąć się pod presją ich oczekiwań. Niezadowolenia ze zmiany nie kryje też część katolików, interpretując nowelizację jako naruszenie głęboko zakorzenionej tradycji, swego rodzaju liberalizację.
Czy jest to liberalizacja? Myślę, że raczej ukłon w kierunku współczesnego człowieka. Pewne uporządkowanie, które wpisuje się w ewangeliczne podejście do problemu, a mianowicie by nie nakładać ciężarów ponad miarę i nie szukać grzechów tam, gdzie ich nie ma. Chodziło więc może bardziej o dostosowanie się do praktyki Kościoła powszechnego - na Zachodzie taka interpretacja IV przykazania kościelnego, jaką teraz przyjęli biskupi polscy, obowiązuje od wielu już lat.
Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że zobowiązani jesteśmy do praktykowania uczynków pokutnych. Przy czym ducha pokuty nie możemy ograniczać tylko i wyłącznie do kwestii imprezowania albo unikania zabaw w piątek. To o wiele szersze zjawisko.
Czy zasadne są obawy, że - jeśli Stolica Apostolska zaakceptuje nowelizację - zmieni się jednak podejście do dnia będącego pamiątką Męki Pańskiej?
Żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą, tzn. żeby wraz ze zmianą IV przykazania kościelnego nie zakończył się duch pokuty w Kościele, trzeba zdecydowanie przestrzec przed sprowadzaniem naszej wiary do formalnego zachowywania przykazań Bożych czy kościelnych. Mam nadzieję, że ten krok biskupów pobudzi nas do podejmowania dzieł pokutnych nie w duchu jakiegoś przymusu, tylko w duchu wolności dzieci Bożych.
Czym zatem powinna być i jak się wyrażać pokuta?
Mamy trzy zasadnicze dzieła pokutne, które już starożytny Kościół znał i głosił: modlitwę, post i jałmużnę. W piątek jesteśmy więc zaproszeni do modlitwy, do postu, a także do jałmużny. Oczywiście serdecznie zachęcam wszystkich, żeby uszanowali pewną tradycję, to, co weszło w nasze obyczaje, zwłaszcza w środowiskach wiejskich, gdzie piątek miał charakter szczególny. Miało to swoje odbicie m.in. w przysłowiach - mawiało się np., że „w piątki nie chodzi się na kawalerkę” albo że „kto się w piątek śmieje, ten w niedzielę płacze”. Namawiam do zachowania różnorodności dni, ich specyfiki, nawet jeśli nie jesteśmy do tego zobowiązani przykazaniami. Chodzi też o to, żebyśmy w naszym życiu religijnym nie byli formalistami, którzy z miarą w ręku zastanawiają się, czy i o ile przekroczyli jakiś nakaz. Tu chodzi o serce, o to, żebyśmy uczyli się praktykowania pokuty - a myślę, że we współczesnym świecie jest za co pokutować - kierując się bardziej dobrą i nieprzymuszoną wolą niż nakazami władz kościelnych.
Ci, których oburza decyzja biskupów, którzy uważają ją za kapitulację, powinni pamiętać, że teraz otwiera się przed nami olbrzymie pole do działania, a mianowicie do podjęcia czynów pokutnych w całym ich bogactwie. Nie ograniczajmy się do tego, by np. w piątek nie spożywać mięsa. Można przecież pomyśleć o biednych, a za oszczędzone przez nasz post pieniądze wesprzeć dzieła miłosierdzia. Czynem pokutnym jest także znoszenie niedogodności i trudności, braków życiowych, a w końcu także swego rodzaju „święta cierpliwość” wobec ograniczeń życia. Warto ofiarowywać je Panu Bogu w intencji wynagradzającej. Takim czynem jest też modlitwa wynagradzająca. Jesteśmy do niej szczególnie zachęcani w pierwsze piątki miesiąca, ale można przecież o krzyżu pamiętać i jednoczyć się z Chrystusem Ukrzyżowanym każdego dnia.
Jaką rolę zatem pełnią w życiu chrześcijanina przykazania kościelne? Na ile przywiązanie do litery prawa decyduje o naszej wierze?
Przykazania kościelne są jak drogowskazy. Mają nam pomagać w życiu chrześcijańskim, nie wyczerpują one jednak naszej inicjatywy ani miłości do Pana Boga i bliźnich. Nie myślmy o naszym życiu wiary jedynie w kategoriach zachowywania przykazań. Byłoby to zbyt formalistyczne i łatwo moglibyśmy popaść w faryzeizm. Naczelnym przykazaniem chrześcijanina jest przykazanie miłości Boga i bliźniego, i to miłości bezgranicznej, bo Pan Jezus mówił, że trzeba Pana Boga i ludzi miłować „całym swoim sercem”. Przykazania kościelne mają pomagać, pokazywać pewne minimum, które trzeba zachować dla naszego dobra czy dobra duchowego innych. One nie stanowią o całości, tzn. zawsze możemy więcej zrobić dużo więcej, aniżeli jesteśmy zobowiązani przez przykazania. Miłość jest taką cnotą, którą można praktykować zawsze i niekoniecznie tylko w granicach nakreślonych przez przykazania. Miłość nie zna granic, więc zawsze mile widziana jest twórcza inicjatywa z naszej strony.
Dziękuję za rozmowę.
opr. ab/ab