26 września 2013 minęło pięć lat od śmierci ks. bp. Jana Mazura
26 września minie pięć lat od śmierci ks. bp. Jana Mazura. Pamięć o ordynariuszu, który przez 28 lat kierował naszą diecezją, jest wciąż bardzo silna. Wierni zapamiętali go m.in. jako wielkiego czciciela Maryi i obrońcę krzyża. Zmarłego przed pięciu laty biskupa wspomina ks. infułat Kazimierz Korszniewicz. Posłuchajmy.
Jestem kapłanem wyświęconym przez świątobliwego ks. bp. Ignacego Świrskiego i wychowankiem ks. bp. Wacława Skomoruchy, który był moim ojcem duchownym. Pod ich opieką spędziłem swoje pierwsze kapłańskie lata. Obaj cechowali się pasterską gorliwością i całkowitym oddaniem dla diecezjalnego Kościoła. Pamiętam moment odejścia bp. I. Świrskiego. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył sługa Boży kard. Stefan Wyszyński. Podczas homilii nazwał go „wielkim pasterzem, który wyszedł z wileńskiej ziemi”. Pamiętam, jak zapewniał nas o tym, że kolejny biskup także będzie dobrym pasterzem i prawdziwym ojcem siedleckiego Kościoła. Czekaliśmy na nominację. Po pewnym czasie okazało się, że nowym ordynariuszem zostanie ks. bp Jan Mazur. To właśnie w jego osobie przyszedł do nas zapowiadany pasterz i ojciec.
Pojechałem na uroczyste powitanie, które odbyło się na granicy diecezji. Pracowałem wtedy w Kodeńcu, jednej z najbiedniejszych parafii naszej diecezji. Była zrujnowana zarówno gospodarczo, jak i duchowo. Pierwsze spotkanie z nowym biskupem wspominam bardzo miło. Pamiętam serdeczną i radosną atmosferę tamtych chwil. Nie zapomnę także niespodziewanej wizyty księdza biskupa. Przyjechał do Kodeńca niezapowiedzianie. Był pełen troski o tamtejszych parafian. Potem spotykaliśmy się przy różnych okazjach. W latach 70 bp J. Mazur zaproponował mi funkcję proboszcza parafii św. Józefa w Międzyrzecu Podlaskim. Moją kandydaturę na to stanowisko zgłosił jej poprzedni duszpasterz ks. Józef Grądzki. Na początku nie chciałem się zgodzić, ale potem przystałem na tę propozycję. Nasze relacje były bardzo serdeczne. Doznawałem od księdza biskupa wielkiej życzliwości, troski i ojcowskiej miłości. Pamiętam, jak po upływie jakiegoś czasu przyjechał do mnie i powiedział, że chce, abym został jego wikariuszem generalnym. Byłem tym zaskoczony. Tłumaczyłem, że rozpocząłem kolejną budowę. Trwały wtedy prace przy kościele Chrystusa Króla w Międzyrzecu. Chciałem dokończyć to zadanie, zresztą posługa proboszczowska bardzo mi odpowiadała, ale ksiądz.biskup naciskał. Wymawiałem się i proponowałem innych kolegów-kapłanów. Rzuciłem kilka nazwisk, ale on twierdził, iż zasięgnął już opinii ks. bp. Wacława Skomoruchy i całego gremium konsultorskiego. Powiedział tylko: „będziesz wikariuszem generalnym”. Ja ciągle nie chciałem opuszczać budowy. Po pewnym czasie zadzwonił i powiedział, abym do niego przyjechał, bo w radiu ogłosili, że zostałem mianowany wikariuszem generalnym. Kazał przybyć po nominację. Tak rozpoczęła się bliska przyjaźń i serdeczna zażyłość. Nasza współpraca trwała 3,5 roku.
Ks. bp J. Mazur był dobrym ojcem dla wszystkich kapłanów. Jeśli upominał, zawsze robił to z serdeczną troską. Jego postawa mobilizowała księży do zmiany zachowania. Nie raz byłem świadkiem takich spotkań. Był też zatroskany o nasze seminarium duchowne.
Do dziś wspominam jego duszpasterską gorliwość. Pamiętam niezliczone wizytacje, podczas których zawsze prosił o modlitwę o nowe powołania. Biskup całymi dniami odwiedzał parafie, wioski i punkty katechetyczne. Spotykał się z przedszkolakami, rodzicami, grupami parafialnymi i młodzieżą. Takie spotkania czasami przeciągały się do późnego wieczora. Podczas wizytacji cały czas był „na nogach”, które później całkowicie odmówiły mu posłuszeństwa. Wciąż mam przed oczami jego przemówienia i homilie. Mówił długo, mobilizując do gorliwości, pobożności oraz do miłości Boga i Kościoła. Chciał, by w parafiach kwitło życie sakramentalne. Podczas wizytacji i innych uroczystości wysyłał kapłanów do konfesjonałów. Mówił wtedy: „Asysta nie jest mi niepotrzebna, bo ja umiem odprawiać Mszę św. Idźcie najpierw do konfesjonałów, potem przyjdziecie na ołtarz”. Ludzie garnęli się do spowiedzi, a potem do stołu Pańskiego.
W 28-letnim okresie posługi bp. J. Mazura powstało ponad 50 kościołów i ponad 100 kaplic. Biskup dosyć często przyjeżdżał na budowę i dowiadywał się o przebieg prac. To była jego pasja. Każdy nowy czy odremontowany kościół uważał za powód do radości i dumy. Zależało mu, aby wierni mieli swoje świątynie na wyciągnięcie ręki. Kapłanom posługującym na małych parafiach, którzy decydowali się na remonty czy budowę, pomagał materialnie.
Kiedy zbliżała się 25-rocznica jego posługi w diecezji siedleckiej, księża dziekani pytali mnie, jako wikariusza generalnego, co mogliby kupić ks. biskupowi z okazji jubileuszu. Myśleli nawet o samochodzie. Bp J. Mazur nie chciał jednak nowego auta. Wspomniał im o parafii Wiśniew. Tamtejszy kościół był już bardzo zniszczony. Na tle mariawickiej świątyni wyglądał bardzo skromnie. Zaproponował więc budowę nowego kościoła. Tamtejszemu proboszczowi brakowało funduszy. Zresztą, nawet nie myślał o budowie. Pomysł biskupa zrealizowano. Kościół stał się pamiątką jego srebrnego jubileuszu.
Od Maryi, pokornej Służebnicy, uczył się, jak być człowiekiem służby. Naśladował Jej postawę. Pragnął być sługą Boga i całego ludu Bożego. Echo Katolickie 38/2013
Wielu z nas pamięta o tym, że ks. bp. J. Mazura cechowała pobożność maryjna. Swoje przywiązanie do Matki Najświętszej pokazał już w biskupim zawołaniu, które brzmiało: „Magnificat anima mea”. Ta dewiza była realizowana w całym jego posługiwaniu naszemu diecezjalnemu Kościołowi. Kiedy razem podróżowaliśmy, zapraszał do wspólnego odmawiania różańca. Pamiętam, że w drodze modlił się zawsze dużo i długo. Dla mnie był przykładem człowieka całkowicie oddanego Bogu. Jego posługa była specyficzna. Myślę, że wywarła piętno na całej naszej diecezji. Mieliśmy wtedy wielu pobożnych ludzi i wiele kół żywego różańca. Ksiądz biskup był głównym inicjatorem Pielgrzymki Rodziny Różańcowej do Leśnej Podlaskiej. Bardzo kochał sanktuaria, często odwiedzał Kodeń i Leśną. Od Maryi, pokornej Służebnicy, uczył się, jak być człowiekiem służby. Naśladował Jej postawę. Pragnął być sługą Boga i całego ludu Bożego. W 2008 r. bardzo chciał uczestniczyć w uroczystościach rocznicowych związanych z objawieniami w Leśnej Podlaskiej. Miał tam odprawić Mszę św. Planował przyjechać do sanktuarium, mimo iż był już bardzo słaby. Choroba przekreśliła jego plany.
Kiedy odszedł na emeryturę, często do mnie dzwonił i pytał, kiedy go odwiedzę. Nazywał mnie przyjacielem, lubił rozmawiać. Ja z kolei odwiedzałem go z wielką chęcią. Budowałem się jego mądrością, gorliwością i zaangażowaniem. Zawsze potrafił zaproponować jakieś mądre rozwiązania, jego rady były bardzo cenne. Na wszystko potrafił patrzeć oczami wiary. Świetnie znał Pismo Święte, bardzo często je cytował. Każdego dnia zagłębiał się w słowie Bożym. Na jego klęczniku w kaplicy zawsze widziałem księgę Pisma Świętego. Dużo czasu poświęcał modlitwie. Liturgię godzin i różaniec odmawiał razem z siostrami. Sam niejednokrotnie uczestniczyłem w tej wspólnej modlitwie. Jego posługa wyryła ślad na całym naszym Kościele. Trzeba podkreślić, że ks. bp Jan Mazur pracował w trudnych warunkach wojującego ateizmu, komunizmu i w czasie stanu wojennego. Odwiedzał internowanych i chorych w szpitalach. Z wielkim oddaniem przeprowadzał siedlecki Kościół przez czerwone morze bezbożnego ateizmu.
Z powodu postępującej choroby nie mógł przyjechać do Leśnej Podlaskiej na uroczystości rocznicowe. Pojechałem tam w jego imieniu. Podczas Mszy św. modliliśmy się w jego intencji. Planowałem go odwiedzić. Zadzwoniłem do sióstr, które opiekowały się księdzem biskupem, żeby się zapowiedzieć. Miałem jeszcze odprawić wieczorową Mszę św. Gdy byłem w konfesjonale, otrzymałem wiadomość, że nasz pasterz odszedł do Domu Ojca.
Za życia upamiętniliśmy go publikacją „Magnificat anima mea”, którą wydaliśmy w 25 rocznicę jego pasterskiej posługi na Podlasiu. W 2009 r. powstała książka „Biskup Jan Mazur. Pasterz Kościoła Siedleckiego”. Wydałem ją wspólnie z ks. Romanem Krawczykiem i ks. Bernardem Błońskim. Zatroszczyliśmy się także o pamiątkową tablicę. Umieściliśmy ją w kościele parafialnym w Wielączy. To właśnie tam został ochrzczony ks. bp Jan Mazur. Granitowa tablica informuje m.in. o jego 40-letniej posłudze na męczeńskim Podlasiu.
Mógłbym opowiadać o nim bardzo długo. Na koniec chcę tylko podkreślić, iż ksiądz biskup pochodził z tego samego rocznika co bł. Jan Paweł II. Obaj prezentowali tę samą linię, obu wyróżniała duszpasterska gorliwość i oddanie Kościołowi. Bp Jan Mazur to człowiek legenda. Należy ją czytać jak najczęściej, niestety, bardzo trudno to wszystko naśladować...
W Ks. infułata Kazimierza Korszniewicza wysłuchała Agnieszka Wawryniuk
opr. ab/ab