O Europejskim Spotkaniu Młodych, które odbyło się w Strasburgu
Spotkania Taize najczęściej kojarzone są z pięknymi kanonami i wspólną modlitwą przed krzyżem. O swoich wrażeniach z ostatniego zjazdu opowiadają nam Monika, Ewa i Łukasz.
Ostatnie Europejskie Spotkanie Młodych odbyło się w Strasburgu. Program każdego dnia wyglądał podobnie. Były spotkania w parafiach, wspólne modlitwy i posiłki oraz spotkania tematyczne. Każdy z rozmówców wyniósł z nich coś innego. Jako pierwszy o swoich przeżyciach opowiedział nam Łukasz Cąkała, uczeń I LO im. T. Kościuszki w Łukowie.
- W tym roku pojechałem na Taize jako wolontariusz, ponieważ chciałem pomóc w organizacji spotkania. Pracowałem w punkcie przyjęcia Polaków. To było moje drugie ekumeniczne spotkanie. Wcześniej byłem na zjeździe w Rzymie. Takie spotkania pomagają w odkryciu swojego powołania. Podczas modlitw pojawiają się bardzo długie momenty ciszy, które pozwalają na refleksję nad własnym życiem. Ważnym punktem była także modlitwa przy krzyżu. Każdy mógł do niego podejść bardzo blisko. Kanony pomogły mi wyciszyć się i jeszcze lepiej poznać samego siebie - opowiada Łukasz.
Na koniec zachęca do udziału w spotkaniu w Pradze. Mówi też o ponadczasowych przyjaźniach. - Na spotkaniu w Strasburgu pewien chłopak, który był już na Taize po raz dwunasty, zetknął się ze znajomymi poznanymi na spotkaniu w Warszawie, do którego doszło w 1999 r. - wspomina.
Ewa Urbanek z Technikum Hotelarskiego im. Aleksandra Świętochowskiego w Łukowie pojechała na Taize po raz pierwszy.
- Czas spędzony w Strasburgu pokazał mi, kim naprawdę jestem i jak powinnam żyć, aby nie czuć się samotną i wypaloną od środka. Życie jest zbyt krótkie, żeby zmarnować je już na samym starcie. Mamy jeszcze czas na to, by poznać samych siebie i nawrócić się na tę właściwą drogę relacji Bóg-człowiek i człowiek-bliźni - mówi Ewa.
Co dały jej te dni? - Tydzień spędzony wśród wielonarodowej rzeszy młodych ludzi dał mi wiele do myślenia. Odkryłam, że wiara to nie tylko uczestnictwo w życiu wspólnoty Kościoła. Wiara to pojęcie zdecydowanie bardziej głębokie. Wielogodzinne rozważania sensu słów „wiara” i „wierzyć” dały prawdziwe owoce. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja naprawdę wierzę, czy może po prostu idę w ślad za innymi i tylko udaję. Odkryłam, że wiara jest dla mnie czymś, czego nie mogę do końca zdefiniować. Od pewnego czasu nasuwa mi się jednak pewna myśl, że to dawanie siebie innym, nie oczekując niczego w zamian - tłumaczy.
Podkreśla, że nie wyobraża sobie, by nie pojechać na kolejne spotkanie Taize.
Także Monika Kozłowiec, studentka trzeciego roku medycyny wybrała się na międzynarodowe ekumeniczne spotkanie po raz pierwszy. Mówi, że wszystko było dla niej nowe, nieznane i zarazem fascynujące. Jej uwagę od razu zwróciły tysiące radosnych młodych ludzi. Nie zapomni także o wolontariuszach gotowych do niesienia wszelakiej pomocy.
- W każdym zakątku Strasburga, w tramwajach, na ulicach i w czasie modlitw czuło się atmosferę wzajemnej braterskiej miłości. Różniło nas pochodzenie, kultura, tradycje i wyznanie, a mimo to potrafiliśmy się zjednoczyć. Łączył nas wspólny cel. Potrafiliśmy razem modlić się i zastanawiać nad tym, co warto zrobić, aby „wielka wspólnota przyjaźni”, którą tworzyliśmy w czasie Europejskiego Spotkania Młodych była obecna również w naszym codziennym życiu, w naszych krajach, społeczeństwach i środowiskach - tłumaczy Monika.
W pamięci utkwiły jej Msze św., podczas których każdy odmawiał modlitwę „Ojcze nasz” w swoim języku. - Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę więcej nas łączy, niż dzieli, że wszyscy patrzymy w tym samym kierunku - na Pana Boga, że mamy wspólny cel. Było nas tak dużo, że gdyby każdy z nas rzeczywiście przełożył swój zapał na realne działania, to moglibyśmy osiągnąć naprawdę sporo - wspomina studentka.
Wszyscy moi rozmówcy opowiadali o zwiedzaniu Strasburga.
- Mówi się, że to miasto jest stolicą Bożego Narodzenia. W pełni się z tym zgadzam. Podziwialiśmy świąteczne dekoracje, odwiedzaliśmy jarmarki, spacerowaliśmy uliczkami i oglądaliśmy piękną architekturę. Strasburg zachwycał nas zarówno za dnia, jak i wieczorem - przywołuje swoje wspomnienia Monika.
Cała trójka chwali też gospodarzy, którzy otworzyli przed nimi swoje domy. - Byłam dla nich pełna podziwu - mówi Ewa. - Rodzina, u której mieszkałem oferowała zakwaterowanie dla jednej osoby, a ostatecznie przyjęła ich aż pięć. Noworocznym obiadem ugościła natomiast siedmiu młodych ludzi - opowiada Łukasz. - Wracałyśmy na nocleg bardzo zmęczone a Dominiq, nasza gospodyni, osuszała nam przemoczone buty suszarką - śmieje się Monika. Moi rozmówcy chcą kontynuować swoją przygodę z Taize. Monika myśli o wolontariacie.
- Chcę mieć swój chociażby nawet malutki udział w tworzeniu tego wyjątkowego wydarzenia - deklaruje. Niech te owce trwają!
Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 2/2014
Moim zdaniem
Istotą spotkań Taize jest szukanie tego, co nas łączy. Poszukiwanie dobra w drugim człowieku, choćby był od nas bardzo różny, uważam coś niezwykle cennego. Duch Taize każe budować wspólne więzi z napotkanymi ludźmi. Podczas spotkania organizowanego w Rotterdamie trafiłem do rodziny, w której ojciec był niepraktykującym katolikiem, matka wierzącą protestantką, a syn świadkiem Jehowy. Mnie, jako katolickiemu księdzu, nie było łatwo się tam odnaleźć. Przeszkodą był także język, ale mimo różnic udało się nam zbudować dobrą międzyludzką relację. Drugą zaletą tych spotkań jest możliwość zwiedzenia Europy. Przekonałem się, że Strasburg jest naprawdę piękny. Poznawanie świata w gronie młodych i kreatywnych ludzi jest bardzo przyjemne. Trzeci wymiar dotyczy świadectwa. Jako wierzący katolicy i chrześcijanie jeździmy po Europie, by pokazać, że nie jesteśmy tacy straszni, jak nas opisują media. W Strasburgu, siedzibie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Parlamentu Europejskiego, odkłamywaliśmy obraz katolika, który podobno jest zły i pełen pogardy, depcze prawa człowieka, jest nietolerancyjny, nie wie, co to akceptacja i nie umie kochać.
AWAW
Jak wspomina Siostra ostatnie spotkanie w Strasburgu?
Było niesamowite, gdyż wszyscy, którzy wzięli w nim udział zostali przyjęci przez rodziny mieszkające po francuskiej i niemieckiej stronie. Jeśli chodzi o Polaków, to w porównaniu do ubiegłorocznego spotkania w Rzymie, było ich znacznie mniej. Z naszej diecezji przybył tylko jeden autokar. Ogromnie cieszę się tymi, którzy pojechali, gdyż bardzo szybko otworzyli się na inne osoby, chętnie podejmowali rozmowy i włączali się w przygotowany program. Po wspólnych modlitwach i przedpołudniowych spotkaniach w parafiach, które nas gościły, do centrum Strasburga dowoziły nas specjalne autobusy. Wspólna podróż była świetną okazją do tego, by się poznać, rozmawiać, podzielić doświadczaniem gościnności, pośpiewać lub włączyć się w śpiewy rozpoczęte przez ludzi z innych krajów. Nasze polskie kolędy szybko podchwycili zwłaszcza Wietnamczycy i Francuzi. Do śpiewów chętnie włączali się także Białorusini i Ukraińcy. Pierwszy owoc wspólnych podróży było widać w noc sylwestrową, w tzw. święto narodów, kiedy wszyscy chętnie i bardzo aktywnie włączyli się do zabawy.
Czy te zjazdy, według Siostry, można nazwać ważnym doświadczeniem duchowym? Czego uczą takie wydarzenia?
Spotkanie Taize to nie tylko atrakcyjny wyjazd na przełomie roku kalendarzowego, ale też pewna forma duszpasterstwa. Zanim wyruszymy w kolejną pielgrzymkę zaufania przez ziemię, solidnie przygotowujemy się do niej poprzez spotkania dyskusyjne oraz modlitwę kanonami z Taize. Osoby odpowiedzialne za poszczególne punkty przygotowań otrzymują wcześniej odpowiednie materiały. Punkt przygotowań przy Zgromadzeniu Sióstr Nazaretanek w Łukowie jest aktywny przez cały rok szkolny. Spotkania odbywają się w każdy trzeci czwartek miesiąca, od października do końca Adwentu spotykamy się raz w tygodniu (również w czwartki). Takie spotkania, zarówno te na miejscu, jak i wyjazdowe, uczą zauważenia drugiego człowieka, otwarcia się na siebie i Pana Boga, dzielenia się wiarą, sposobem przeżywania różnych rzeczy, przyjęcia prostych warunków mieszkania i zwyczajnej wdzięczności za różne drobiazgi. Uczą też podejmowania ryzyka zaufania oraz pozwalają na poznanie nowych kanonów. Te spotkania napełniają mnie radością. Cieszę się, że jest tak wielu młodych ludzi, którzy potrafią zostawić wygodne mieszkania i radzić sobie w pielgrzymkowych warunkach, nieraz dość trudnych, i pomagać słabszym. Nawiązują się nowe znajomości i przyjaźnie, które mają swoje przedłużenie dzięki komunikatorom społecznościowym. Spotkania Taize są świetną okazją do sprawdzenia swoich umiejętności językowych. Dla niektórych to wręcz odkrycie, że ostatnią godzinę roku kalendarzowego można przeżyć na modlitwie dziękczynienia.
A co Siostrze podoba się w spotkaniach Taize? Dlaczego warto wybrać się na taki zjazd?
Urzeka mnie spontaniczność młodzieży; z jednej strony wręcz jej hałaśliwość a z drugiej - spokojna modlitwa i poddanie się jej rytmowi. Około 30 tys. młodych Europejczyków pokazuje swoją postawą, że potrzebuje i szuka wartości, że jest w stanie pokonać różne trudności, by spotkać się ze sobą i Panem Bogiem. To ogromny potencjał wrażliwości i dobra, który pozwala patrzeć z nadzieją w przyszłość. Młodym trzeba w tym mądrze towarzyszyć, wspierać ich inicjatywy, czasem zachęcić do większego wysiłku, do pokonania siebie i przebaczenia. Wspólne pielgrzymowanie to dla mnie bardzo cenny sposób na głębsze poznanie tych ludzi, niekiedy moich uczniów. Wyjazdy na Taize to także moja osobista pielgrzymka zaufania przez ziemię, to dzielenie się radością życia i powołania, to przyjmowanie z wdzięcznością osób i sytuacji, czasem po ludzku trudnych. Myślę, że aby zobaczyć dobro w młodzieży i wokół siebie, potrzeba bardziej serca niż wzroku. Zapraszam na kolejne spotkanie w Pradze. Zachęcam do otwarcia serca na Boże niespodzianki i do częstego porozumiewania się absolutnie międzynarodowym językiem, jakim jest uśmiech.
AWAW
Echo Katolickie 2/2014
opr. ab/ab