Dlaczego dla niektórych święta to czas, który woleliby przespać i co zrobić, by to zmienić?
„Należę do tej części ludzkości, która czeka nie na święta, a na to kiedy się skończą. Marzę, by było już po wszystkim. Mam dość pierniczków, choineczek, pustych słów przy dzieleniu się opłatkiem, udawania. Wiem, że nie jestem sama” - napisała kilka dni temu na facebooku moja koleżanka. Dlaczego dla niektórych święta to czas, który woleliby przespać i co zrobić, by to zmienić?
Na stole wigilijne potrawy. Siano pod obrusem. Choinka. Opłatek. W tle słychać kolędy. Wszyscy składają sobie życzenia. Na pierwszy rzut oka jest idealnie. Jednak święta - jak pokazują badania psychologów - to jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w ciągu całego roku.
- Nie cierpię świąt Bożego Narodzenia. Nie mogę patrzeć na ludzi, którzy uśmiechają się do siebie, choć wiem, że tak naprawdę się nie znoszą. To czas udawania i robienia wielu rzeczy „na siłę” - twierdzi 35-letnia Magdalena. - Muszę siedzieć przy stole z ludźmi, których poczucie humoru sprowadza się do rubasznych dowcipów. Poza tym moja siostra na bank pokłóci się z mężem i potem będą sobie docinać nad śledziami i kutią. Zjawi się dalsza rodzina, którą naprawdę mogłabym widzieć tylko na zdjęciach, a tu co roku ten sam problem - co im kupić i skąd wziąć na to pieniądze. W dodatku temat mojego staropanieństwa znowu będzie rozkładany na czynniki pierwsze - dodaje. Jej pogląd podziela wiele osób. Świadczą o tym m.in. profile na facebooku typu „Nie lubię świąt” itd. Można tam przeczytać, że rzadko dla kogo święta są naprawdę czasem pojednania, a spotkanie z niektórymi członkami rodziny stanowi dla wielu osób przykry obowiązek.
- Od czasu, kiedy wyszłam za mąż, nie lubię świąt. Wieczny problem, do kogo iść na wieczerzę: do rodziców czy teściów? Co roku to powód kłótni między nami - opowiada 30-letnia Julka, dodając, iż rodzice obu stron bezwzględnie oczekują, że młodzi będą u nich na Wigilii. Traktują to jako dowód miłości i szacunku. Obrażają się, kiedy nie spełnia się ich woli. Nie chcą się dzielić. Pytają z wyrzutem: cóż takiego robimy, że oni nie chcą do nas przyjść, że wybrali tych drugich? Przecież tak się staramy!
Od kosztownych problemów logistycznych bardziej bolesne bywają skutki szczerych rodzinnych życzeń. Przecież najbliżsi najlepiej wiedzą, czego nam trzeba. Mariusz z Olą, pięć lat po ślubie, od trzech nastawiają się na przetrzymanie kolejnej porcji życzeń - „żeby już w końcu ten dzidziuś był”, żalów - „kiedy ja w końcu będę babcią”, obaw - „a czy z wami na pewno wszystko w porządku?” oraz pomówień o egoizm i wygodnictwo. Tymczasem oni wolą znosić znaną coroczną nawałnicę niż przyznać się, że od lat marzą o dziecku, a lekarze bezradnie rozkładają ręce.
Z kolei Mariola jak zawsze dostanie pod choinkę parę książek o dietach, które tym razem na pewno pomogą zgubić jej zbędne kilogramy. „No popatrz, teraz spokojnie możesz jeść ten schabik. Według tych przepisów prawie nie zawiera on tłuszczu. A swoją drogą, jakie to szczęście, że ja i moje dzieci możemy jeść, co chcemy i żadne z nas nie ma problemu z tuszą”.
- Święta to dla mnie szkoła przetrwania. Nie dość, że przygotowania do nich są bardzo wyczerpujące, to także potem nie ma szans na odpoczynek - opowiada Halina, wdowa, mama dwóch dorosłych córek, która oprócz wnucząt i zięciów gości także ich rodziny. - Teoretycznie powinnam być szczęśliwa, że choć na co dzień jestem sama, mam z kim podzielić się opłatkiem. I cieszę się, niemniej najchętniej widziałabym ich wszystkich przez godzinę, góra dwie - po prostu nie mam ani sił, ani ochoty, ani pieniędzy na tyle potraw. Ludziom święta kojarzą się z wypoczynkiem, spokojem, wytchnieniem. Mnie nie. Niemal cały ciężar przygotowań spoczywa na moich barkach - podkreśla, dodając, że już kilka tygodni przed świętami sprząta, znosi do domu siatki z zakupami, lepi pierogi, piecze, smaży. - W Wigilię jest miło, a nasz stół wygląda niczym z telewizyjnej reklamy. Tylko że ja jestem tak strasznie zmęczona… Najgorzej jednak jest, kiedy opadną już wigilijne emocje, a podniosły nastrój zastąpi świąteczna stagnacja. Wszyscy leniuchują, drzemią, a ja marzę o tym, by przeczytać książkę, odzyskać ciszę i spokój. Tymczasem ostatkiem sił znoszę ten chaos: wrzeszczące dzieci, dudniący telewizor, ciągłe paplanie o niczym. Wycieńczona biegam między garnkami i marzę, by ten koszmar jak najszybciej się skończył!
MD
Ks. dr prałat Zbigniew Sobolewski, moralista
Święta Bożego Narodzenia wzbudzają nie tylko pozytywne emocje. Miłośnicy tych świąt dobrze wiedzą, za co kochają ten czas. Jednak można spotkać osoby, które nie cierpią świątecznej atmosfery, do których nie przemawiają symbole i gesty oraz cała tradycja. Niektórzy wręcz nienawidzą Bożego Narodzenia, mówiąc o tym wprost lub wypisując swój gniew i złość na forach internetowych. Zazwyczaj zamykają się w sobie, wycofują, próbują jakoś „przetrzymać” czas świątecznych serdeczności. Dlaczego niektórzy nie cierpią Bożego Narodzenia? Wydaje mi się, że tych, których święta drażnią, wyprowadzają z równowagi, wpędzają w depresję można podzielić na trzy grupy. Pierwsza to ci, którzy nienawidzą świąt ze względu na ich religijny, bardzo mocno kojarzony z katolicyzmem charakter. Do tej grupy należą wojujący ateiści oraz wyznawcy agresywnych sekt niechrześcijańskich. Święta kojarzą się im z Kościołem, a wiadomo, że Kościół „to samo zło”. Dlatego wypisują na forach internetowych bzdurne komentarze o tym, że jest to święto pogańskie, że nie wiadomo, kiedy urodził się Chrystus lub że w ogóle nie istniał. Drażni ich również obecność elementów religijnych w przestrzeni publicznej. Na przykład w niektórych krajach Europy, w imię poprawności politycznej, nie wolno w miejscach publicznych stawiać choinek, gdyż kojarzą się z religią, zabrania się śpiewania kolęd lub organizowania odwiedzin mikołaja.
Drugą grupę nienawidzących Bożego Narodzenia stanowią ci, których rani rodzinny wymiar tych świąt. „Nienawidzę dzielić się opłatkiem z rodziną. A potem w tej nerwowej atmosferze trzeba jeść. Od tego się robią wrzody. I dlatego właśnie nienawidzę świąt. Są dla mnie jak tortura. Co innego jakbyśmy się kochali z rodziną. A tak to lipa jest. Może dlatego nie umiem kochać?” - można przeczytać na jednym z portali. „Nienawidzę świąt i sztucznego bycia dla siebie miłym, dobrze, że dziadki przyjdą na Wigilię, bo chyba byśmy się pozagryzali przy stole” - zwierza się ktoś inny. Świąt nienawidzą osoby osamotnione, skonfliktowane z najbliższymi, takie, które nie mają do kogo wyciągnąć ręki z opłatkiem... To ludzie głęboko przeżywający brak miłości. Święta obnażają tę bolesną rzeczywistość i bolą bardziej niż kiedykolwiek indziej.
Trzecią grupę nienawidzących świąt stanowią tzw. letni katolicy. Ci nie wiedzą, co począć z dniami, w których nie wypada nie połamać się opłatkiem, nie pójść na Pasterkę... Tam, gdzie brakuje wiary, nawet święta stają się problemem.
PYTAMY Martę Kozaczuk, psychologa
Gorączkowe zakupy okupione godzinami spędzonymi w ulicznych korkach i kolejkach do kas, generalne porządki, mycie okien i wielkie gotowanie. Do świątecznego stołu siadamy zmęczone i zestresowane. Jak tego uniknąć?
Nie dajmy się presji, że musi być idealnie. Warto uświadomić sobie, iż świat się nie zawali, kiedy nie wszystko będzie posprzątane, wykrochmalone i wyprane. Poza tym nie krępujmy się prosić o pomoc domowników. Panie domu powinny zmienić swoje myślenie, iż to wyłącznie na nich leży obowiązek przygotowania świąt.
Jak uniknąć gafy przy składaniu życzeń?
Jeśli spędzamy święta w gronie rodzinnym, zwykle znamy swoje potrzeby i marzenia. Może warto przy składaniu życzeń iść w tym kierunku? Natomiast osobie, którą lubimy nieco mniej, życzmy po prostu wesołych i pogodnych świąt. Gafy? Można ich uniknąć. Dlatego nie życzmy komuś dzieci i nie dopytujmy o potomstwo. Wiele osób ma problemy z poczęciem. Nie mówmy: żebyś wreszcie skończył studia, schudł, znalazł żonę itd. Życzmy innym spełnienia ich planów, w których może być wszystko, o czym jakaś osoba marzy, pragnie i niekoniecznie musimy o tym wiedzieć.
Niestety bywa i tak, że atmosfera przy stole robi się gęsta. Jakich tematów nie poruszać? A które są bezpieczne?
Tematów do rozmów przy wigilijnym stole z pewnością jest wiele. Lepiej nie poruszać jednak smutnych kwestii, psujących radosny nastrój w tym dniu ani - tym bardziej - dyskutować o pieniądzach czy polityce. A jeśli są jakieś drażliwe sprawy, warto oczyścić atmosferę przed świętami, aby w spokoju usiąść do wigilijnej wieczerzy.
Problem ze świętami mają zwykle młode małżeństwa, zastanawiając się, gdzie spędzić Wigilię.
Boże Narodzenie to czas wyjątkowy. Dlatego nie warto spędzać go na sporach i kłótniach, które niczego dobrego nie wniosą. Zamiast tego, lepiej poszukać sensownego konsensusu, pomyśleć nad takim rozwiązaniem, które będzie dobre dla wszystkich. To naprawdę jest możliwe.
Bywa, że dla niektórych święta to wyjątkowo bolesny czas, bo np. odszedł ktoś bliski. Jak pomóc w takiej sytuacji?
Przede wszystkim starajmy się towarzyszyć. Są osoby, które potrzebują rozmowy, wypłakania się. Inni wybiorą neutralne tematy, byle tylko nie wracać do bolesnych chwil. Dlatego starajmy się dopasować do potrzeb danego człowieka.
NOT. MD
Echo
Katolickie 50/2014
opr. aś/aś