Ze świąt wyjdę mocniejsza

Nie sztuką jest rozpakować prezent i rzucić go w kąt. Sztuką jest przejąć się tajemnicą Bożego Narodzenia i otworzyć na krocie łask, jakich w tym czasie nie skąpi niebo

„Wierzysz, że Bóg narodził się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, człowieku, jeśli nie narodził się w tobie”. Nie sztuką jest rozpakować prezent i rzucić go w kąt. Sztuką jest przejąć się tajemnicą Bożego Narodzenia i otworzyć na krocie łask, jakich w tym czasie nie skąpi niebo…

Święta tuż-tuż! Na ulicach i w sklepach widać wzmożony ruch. Szalejąc na zakupach, rozgrzeszamy się obietnicą, że po Nowym Roku zaciśniemy pasa. Zupełnie jakby od atrakcji znalezionych pod choinką umilknąć miały rodzinne spory, rozwiązały się wszystkie trudne sprawy, a domownicy - niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - przemienili się w zawsze zadowolonych i usłużnych ludzi.

Ze świąt wyjdę mocniejsza

Jest też drugi obrazek: osób przerażonych perspektywą wspólnego świętowania. Nielubiących siebie i rodziny, a na czas Wigilii patrzących jak na dopust Boży - bezradnych wobec konieczności udawania radości, gdy sumienie skrzeczy, a żal przesłania oczy.

Jak udawać szczęście?

Marta jest rozwódką. Zgorzkniałą i nieszczęśliwą. Jej mąż odszedł do innej kobiety, pozostawiając ją z dwójką nastoletnich dzieci. Podświadomie czuje, że syn z córką powinni stanąć po jej stronie - bądź co bądź to ona stała się ofiarą, a teraz poświęca się w pojedynkę, by niczego im nie brakowało. Dzieci są niewdzięczne, bo tęsknią za ojcem. Skutkiem nieporozumienia stają się więc wieczne awantury i kłótnie. W rodzicach też nie ma wsparcia. Matka Marty nigdy nie ukrywała, że na emeryturze ma czas na realizowanie swoich pasji, a troski córki są… wyłącznie jej troskami. „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” - „pocieszała”. Marta dostaje gęsiej skórki na myśl o świętach: wspólnej wieczerzy, obecności swojej matki i… byłego męża, który wpadnie po dzieci. Jak ma się przełamać z nim opłatkiem, czując powiększający się z każdym dniem żal? Jak udawać szczęście, którego brak?

Bądźmy dobrymi ludźmi

Jako jedną z przyczyn nielubienia świąt Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog, wskazuje brak psychicznej bliskości między domownikami: więzi, otwartości i szczerej rozmowy. - Zamiast odpocząć, jesteśmy zmęczeni, miejsce radości zastępuje przygnębienie, zamiast umocnienia więzi, czujemy się przejedzeni i ociężali. Czas to zmienić! Święta muszą odzyskać swój duchowy i rodzinny wymiar - apeluje z uwagą, że liczne prezenty nie zastąpią dzieciom miłości, smaczny barszczyk z uszkami - szczerej rozmowy, a wspólne oglądanie telewizji nie stworzy atmosfery bliskości. - Nie oczekujmy, że kolejne święta w cudowny sposób odmienią naszą codzienność czy uporządkują relacje. Jeżeli sumienie podpowiada nam, że czas na zmiany, nie wahajmy się wprowadzić ich w życie już dziś i bądźmy dobrymi ludźmi nie tylko… od święta - akcentuje.

Staną się czasem oczekiwania

Wśród przyczyn braku porozumienia między domownikami skutkującego wznoszeniem murów wzajemnych pretensji i żalów psycholog wymienia m.in. brak komunikacji. - Nie staniemy się ot tak lepszymi ludźmi, jeśli nie mamy dla siebie czasu na co dzień, jeżeli nie rozmawiamy, tylko wymieniamy uwagi, nie modlimy się wspólnie, a jedynie „chodzimy” do kościoła. Może trzeba ograniczyć pracę poza domem, aby mieć czas dla dzieci, pojednać się z sąsiadem, z którym od lat nie rozmawiamy albo częściej odwiedzać schorowanych rodziców - podpowiada E. Trawkowska-Bryłka, sugerując, że jeśli nasza codzienność się odmieni, a życie uporządkuje, to również święta mają szansę odzyskać swój duchowy i rodzinny wymiar. - Nie będą już uciążliwym rodzinnym obowiązkiem wypełnionym dniami spędzonymi przed telewizorem, bezmyślnymi rozmowami i obżarstwem, tylko staną się czasem oczekiwania - prawdziwej radości - podkreśla.

Staję na żłóbkiem i płaczę

Na przekór radości z tajemnicy Bożego Narodzenia staje też często… ludzka samotność. Trudno świętować, kiedy serce rozrywa ból po stracie bliskiej osoby, gdy na plan pierwszy wysuwają się zawiedzione nadzieje, poczucie pustki i odrzucenia. Jak w przypadku Haliny!

Odkąd owdowiała, samotnie spędza każde święta. Córka przed laty wyjechała do Anglii, tam wyszła za mąż i osiedliła się na stałe. Halina zna wnuki jedynie z fotografii, a i wiadomości przychodzą rzadko - zazwyczaj jedynie skreślona na szybko kartka z wakacji. Córka od lat nie odwiedzała matki, nigdy też nie zaprosiła jej do siebie, by ta mogła poznać jej nową rodzinę. Czy czuje żal? Halina mówi, że łzy, jakie miała, dawno wypłakała. I że na co dzień jakoś sobie radzi - ratuje ją modlitwa i świat książek. - Jednak kiedy przychodzą święta, staję nad żłóbkiem i płaczę. Płaczę nad sobą, ale przede wszystkim nad Jezusem, który się rodzi, a świat tego nie dostrzega… - uściśla.

Otworzyć na krocie łask

Pytana, czy skorzysta z zaproszenia na Wigilię, jakie każdego roku otrzymuje od sąsiadów, Halina potwierdza, że nie odmówi, bo to wspaniali i miłosierni ludzi. - Bardzo mi pomagają. Potem wrócę do siebie, ale nie sama… - uśmiecha się, powołując na przestrogę wieszcza: „Wierzysz, że Bóg narodził się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, człowieku, jeśli nie narodził się w tobie”. - Nie sztuką jest rozpakować prezent i rzucić go w kąt. Sztuką, drogie dziecko, jest przejąć się tajemnicą Bożego Narodzenia i otworzyć na krocie łask, jakich w tym czasie nie skąpi niebo… Ze świąt wyjdę mocniejsza - obiecuje.

WA

Sztuka zaprzyjaźniania się z samym sobą

W wigilijny wieczór milkną wszelkie waśnie i żale - głosi ludowa mądrość. Prawda to czy fałsz? Czy da się być życzliwym tylko od święta?

Życzliwość to nic innego jak przyjazne usposobienie, wyrażanie wobec drugiej osoby przyjaznych uczuć czy po prostu: życzenie komuś dobra. Zaleta ta idzie w parze z uprzejmością oraz pozytywnym nastawieniem do drugiego człowieka.

Jak postrzegamy drugiego człowieka?

Zdaniem Elżbiety Trawkowskiej-Bryłki, psycholog, gdybyśmy przeprowadzili ankietę z pytaniem, czy życzliwość jest dziś popularną cechą, zdania z pewnością byłyby podzielone. - Jedni mówiliby, że spotykają wiele życzliwych osób, nawet wśród nieznajomych, inni uznaliby, że jest to cecha charakteru bardzo rzadko współcześnie spotykana. Warto zastanowić się, w której grupie uczestników sondy odnaleźlibyśmy siebie - uwrażliwia, podkreślając, iż to, jak postrzegamy drugiego człowieka, zależy w dużym stopniu od tego, co myślimy o sobie i jak sami zachowujemy się wobec innych ludzi. - Ci, którzy są życzliwi i uprzejmi dla drugich, sami także doświadczają sympatii oraz życzliwości. I odwrotnie: ludzie nieuprzejmi i niemili częściej bywają źle traktowani przez otoczenie - sugeruje.

Kompleksy i niskie poczucie wartości

Ustosunkowując się do kwestii przyjaznego bądź wrogiego nastawienia do drugiego człowieka, psycholog zauważa, że duży wpływ na kształtowanie się tych postaw mają wychowanie i wzorce zaczerpnięte z domu rodzinnego. - Jeśli rodzice nie szanują siebie, a w domu panuje atmosfera kłótni, to dzieciom trudno będzie uwierzyć w to, że ktoś obcy może być dla nich miły i życzliwy. Co więcej: postawą życzliwości dla innych jest życzliwość dla samego siebie. To konieczne, aby polubić siebie i zaprzyjaźnić się z sobą samym. Jeśli nie potrafimy szanować innych ludzi, nasze nieuprzejme zachowanie zdradza, że nie lubimy i nie szanujemy przede wszystkim siebie, że mamy kompleksy i niskie poczucie wartości - akcentuje z uwagą, iż nieraz bardzo trudno jest odkryć w sercu tę prawdę, ponieważ osoby nieuprzejme bywają postrzegane jako pewne siebie, aroganckie czy mające o sobie wysokie mniemanie. Jednak u podłoża takiego zachowania leżą lęk i zranienia.

Postawa życzliwości względem siebie

Jaka jest zatem recepta na pozyskanie sympatii otoczenia? - Jeśli chcemy, aby inni byli dla nas życzliwi, trzeba zacząć od siebie - podpowiada E. Trawkowska-Bryłka, wyjawiając, iż podstawa życzliwości dla samego siebie to zadowolenie z tego, kim obecnie jesteśmy i co już posiadamy. - Bez życzliwości dla siebie nigdy nie doświadczymy, jak cenne jest to wszystko, co mamy, oraz to, kim jesteśmy. To z kolei sprawia, że możemy z życzliwością, wyrozumiałością i miłością traktować innych ludzi - wyjaśnia.

Postawa życzliwości względem własnej osoby owocuje ponadto - jak zauważa psycholog - polubieniem i akceptacją swojego wyglądu, sytuacji życiowej, słabości i ograniczeń, trudów i cierpień związanych z codziennym funkcjonowaniem. - To pierwszy krok do zmiany siebie, tak aby nasze życie było źródłem satysfakcji, radości i szczęścia. Kiedy przyjrzymy się sobie i swoim lękom z życzliwością, gdy rozluźnimy się i otworzymy, odkryjemy, że nasz świat jest znacznie bardziej fascynujący i pełen niespodzianek, niż nam się do tej pory wydawało. Zaprzyjaźnienie się z sobą nie jest więc przejawem egocentryzmu. Przeciwnie: to początek procesu wzbudzania w sobie życzliwości, szacunku oraz zrozumienia także dla innych ludzi - podsumowuje.

NOT. WA
Echo Katolickie 50/2014

opr. aś/aś

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama