Mija 20 lat od wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Siedlcach
To z nich padały ważne słowa pokrzepienia i pouczenia. Dlatego były czymś więcej niż tłem czy dekoracją. Ołtarze papieskie stały się miejscem, w którym niebo spotykało się z ziemią. Tak też było 10 czerwca 1999 r. na siedleckich błoniach.
W czasie ośmiu pielgrzymek Jana Pawła II do Polski powstało prawie 90 ołtarzy. Za każdym razem ludzie, którym powierzano dzieło ich zaprojektowania i zrealizowania, stawali przed niezwykle poważnym zadaniem: przygotowania nie tylko stołu Pańskiego, ale też miejsca będącego wyrazistym uosobieniem ludzkich myśli i modlitw, konstrukcją i symbolem, ale też utożsamiającego historyczny kontekst chwili. Każdy wzniesiony w ciągu ćwierćwiecza ołtarz to osobna historia. A te wszystkie bale drewna, deski, zwoje płótna i metalowe pręty już w dniach montowania stawały się na swój sposób znakiem konstruowania ludzkiej wspólnoty. Nie inaczej było w Siedlcach.
Najpierw jesienią 1998 r. ogłoszono konkurs na projekt papieskiego ołtarza. Odpowiedziało na niego kilkunastu artystów. Komisja pod przewodnictwem ówczesnego biskupa siedleckiego Jana Wiktora Nowaka wnikliwie rozważyła wszystkie koncepcje. Ostatecznie wybrano projekt plastyka z Białej Podlaskiej Jacka Spisackiego. - Praca tego artysty zwróciła naszą uwagę, ponieważ starała się odtworzyć klimat zatopionej pośród złocistych łanów pszenicy podlaskiej wsi. Taki projekt, pokazany nam do zatwierdzenia w pięknych kolorach, uznano za najbardziej optymalny spośród przedstawionych - wyjaśniał w wywiadzie dla „Echa” ks. prałat Ryszard Borkowski, koordynator przygotowań do wizyty papieskiej w Siedlcach, podkreślając, iż wstępna koncepcja malarska i makieta odbiegały od finalnego dzieła. Chodziło o główny motyw dekoracyjny - kłosy pszenicy, które pierwotnie miały być wykonane z metaloplastyki. Zrobiono je z blachy i pomalowano olejną farbą. Zdaniem prałata Borkowskiego tworzyło to nieco sztuczną bryłę, co sprawiało niezbyt korzystne wrażenie estetyczne. Jednak dzięki kwiatowym dekoracjom i starannemu umeblowaniu przestrzeni celebracji, ostatecznie papieski ołtarz okazał się funkcjonalny i robił miłe dla oka wrażenie. Zbudowano go na planie litery „u”, co miało nawiązywać do unitów - męczenników podlaskich. Nad ołtarzem wznosił się ponad 30-metrowy krzyż. Na jego poziomych ramionach umieszczono motyw fresku Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej i słowa: „Abba - Ojcze”. W efekcie - mimo modyfikacji koncepcyjnych i wykonawczych - trudno siedleckiemu ołtarzowi odmówić oryginalności.
Na taki rezultat pracowało wiele osób. Ks. kan. Henryk Drozd został mianowany przez ówczesnego biskupa siedleckiego Jana Wiktora Nowaka przewodniczącym ds. budowy ołtarza papieskiej celebry. Natomiast ze strony urzędu miasta prace nadzorował Stanisław Jakubiec. Prałat Borkowski mówił o nim, że to „twardy człowiek, zasłużony tak pięknie dla sprawy Bożej”.
Od marca do dnia wizyty papieskiej ta trójka, czyli księża Drozd i Borkowski i S. Jakubiec niemal nie opuszczali placu budowy. Zdarzało się, że nawet do późnych godzin wieczornych czuwali nad wzniesieniem ołtarza. Nikt nie żałował czasu ani serca. Wszyscy mieli świadomość, że będzie to pierwsza i ostatnia wizyta Jana Pawła II w Siedlcach...
Przy budowie ołtarza nigdy nie brakowało również rąk do pracy. Ks. kan. Jerzy Grochowski, ówczesny proboszcz parafii św. Bartłomieja Apostoła w Paprotni, zorganizował silną grupę wolontariuszy. To właśnie mieszkańcy tej miejscowości i okolic przez kilka miesięcy wznosili dla Ojca Świętego ołtarz polowy, czyli materialną świątynię pod nieboskłonem, i to oni mieli największy wkład w jego budowę.
- Wizycie papieskiej towarzyszyła niezwykła życzliwość przedsiębiorców i mieszkańców Siedlec. Otwierały się wszystkie drzwi - wspomina ks. kan. H. Drozd. Dekoracją papieskiego ołtarza zajęły się kwiaciarki pod kierunkiem ks. prałata Mieczysława Łuszczyńskiego. Kwiatami, których część sprowadzono z Holandii, ozdobiono całe podium ołtarza i jego otoczenie. Komitet organizacyjny zapłacił jedynie za rośliny. Siedleckie kwiaciarki za swoją pracę nie wzięły ani grosza. Niestety, zaraz po odjeździe papieża tłum rzucił się na ołtarz, niszcząc kwiatowe kompozycje. Ludzie zabierali rośliny do domu, traktując je jako relikwię.
Wizyta Jana Pawła II postawiła też szczególne zadanie przed nieżyjącym już dzisiaj Józefem Kanickim, stolarzem ze wsi Paduchy. To właśnie spod jego ręki wyszły dwa papieskie fotele i ambonki. - Kiedy przyszedł do mnie ks. Drozd i zapytał, czy nie zechciałbym zrobić dla Jana Pawła II tronu, zgodziłem się natychmiast. Zresztą, jak mógłbym odmówić Ojcu Świętemu?! Jednak na początku, kiedy zaczynałem pracę, bałem się, że nie podołam. W dodatku za każdym razem, kiedy wyjmowałem narzędzia, dochodziło wzruszenie, że to właśnie ja, a nie kto inny, zrobię fotel dla Jana Pawła II - wspominał przed dziesięciu laty w rozmowie dla „Echa”.
Wykonanie dwóch papieskich tronów i ołtarza celebry zajęło mu kilka miesięcy. - Pan Józef wyrzeźbił te małe arcydziełka na podstawie rysunków Spisackiego - tłumaczy ks. Drozd. Dla stolarza z 25-letnim doświadczeniem zawodowym okazała się to najbardziej prestiżowa praca. Był z niej bardzo dumny.
Po wizycie jeden z papieskich tronów wraz z ołtarzową mensą trafił do siedleckiego seminarium, drugi - do Muzeum Diecezjalnego. - Mimo 20 lat, jakie upłynęły od pielgrzymki Jana Pawła II, ten fotel wciąż wywołuje u zwiedzających emocje i wspomnienia - mówi Dorota Pikula, kustosz Muzeum Diecezjalnego w Siedlcach. - Zawsze z ogromnym wzruszeniem obserwuję, jak zawłaszcza starsze osoby ukradkiem z czułością głaszczą ten eksponat. Bez wątpienia budzi on tkliwość - dodaje.
Dziś po papieskim ołtarzu zostały wspomnienia, zdjęcia i makieta projektu autorstwa J. Spisackiego, choć plany były inne i bardzo ambitne. Bp. Nowak marzył, aby ołtarz papieskiej celebry został w całości i na stałe przeniesiony do Pratulina. Tak się też stało. Ogromna stalowa konstrukcja rzucała się w oczy swoim odmiennym stylem, dominując nad krajobrazem nadbużańskich wiejskich chat. Niektórzy żartowali, że ze statków kosmicznych w przestworzach widać było najlepiej dwa obiekty: mur chiński i ołtarz pratuliński. Ks. R. Borkowski wspominał, że kiedy ołtarz już stanął w Pratulinie, pojechał tam z bp. Janem Wiktorem. Spacerując wokół budowli, bp Nowak wypatrzył bociana, który próbował stanąć na zwieńczającym ołtarz krzyżu. Ponoć uradowany sielskim widokiem biskup utwierdził się w przekonaniu, że to znak stanowiący niekwestionowaną aprobatę dla jego pomysłu. Trochę przedwcześnie, jak się okazało.
W Pratulinie miało powstać centrum formacyjno-modlitewne. Zaplanowano, że siedlecki ołtarz stanie się jego głównym elementem, konstrukcją obiektu. W podziemiach miały znaleźć się sale konferencyjne, widowiskowe, pomieszczenia rekreacyjne dla pielgrzymów. Natomiast część naziemną ołtarza zamierzano wykorzystywać przy dużych uroczystościach diecezjalnych. - Z Pratulina promieniować miała niezwykle silna więź ziemi podlaskiej i tamtejszego ludu ze Stolicą Piotrową. Piękny zamysł, ale od samego początku swoim rozmachem znacznie przekraczający możliwości diecezji i odbiegający od realiów - twierdził ks. Borkowski. Kiedy okazało się, że budowa centrum nie dojdzie do skutku, ołtarz został rozebrany.
Dzisiaj na siedleckich błoniach, dokładnie w tym miejscu, w którym stał papieski ołtarz, wznosi się krzyż. Od 20 lipca 2016 r., czyli inauguracji Światowych Dni Młodzieży w mieście, jest on podświetlony. Iluminacja była inicjatywą lokalnych przedsiębiorców z Konstantym Strusem na czele. Krzyż świeci w różnych barwach. W święta narodowe - na biało-czerwono, 2 kwietnia i 16 października - w kolorach papieskich, a w dni powszednie - na biało. Nocą jeszcze bardziej widać, że swoimi ramionami łączy niebo z ziemią, stając się - jak powiedział Jan Paweł II podczas homilii w Siedlcach - „drogowskazem w działaniu i światłem rozjaśniającym życie”.
JKD opr. ab/ab