Nienakarmione ciało powoli umiera, podobnie dzieje się z duszą
O łasce słuchania Słowa
Ile człowiek może wytrzymać bez wody?... A bez przyjmowania pokarmu?... – pytam młodych. Ile razy dziennie dokarmiasz swoje ciało?… Ile czasu przeznaczasz na jego pielęgnację?... POWIEDZ MI, DLACZEGO WIĘC WCIĄŻ CHODZISZ GŁODNY? … – patrzą na mnie zdziwieni.
Nienakarmione ciało powoli umiera, podobnie dzieje się z duszą! Znam wielu młodych ludzi, którzy mają świetnie odżywione ciała, i choć bardzo dbają o urodę i piękno, mają prawie martwe dusze. Ich twarze świadczą o ich martwocie – są smutni, bezbarwni, nieobecni. Ich zmęczone oczy przygasły, a z ich serca dawno wyrwano nadzieję, optymizm, radość… Co gorsza, nie potrafią nic dobrego powiedzieć na swój temat, denerwuje ich nawet własne odbicie w lustrze. Stają się żebrakami akceptacji i uznania.
Do nas wszystkich skierowane jest Słowo: „Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego” – Bóg ma DZISIAJ Słowo na twoje przygasłe życie. Bóg ma DZISIAJ światło na każdą twoją niepewność, na każde twoje pytanie Bóg ma Słowo, które jest odpowiedzią. Bóg również DZISIAJ i każdego dnia ma najlepsze Słowo… o tobie samym: „Drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43,4).
Jest jeszcze ciemno, gdy wyciszam budzik. Moja wspólnota zgromadzi się na modlitwie za około półtorej godziny. Otwieram Słowo – Ewangelię, czytanie i psalm z dnia. To Słowo jest pierwsze w moim życiu, w moim dniu, choć przyznaję ci uczciwie, że nie zawsze tak było. Wiele razy słyszałam: ja bym tak nie mógł rano się zrywać, gdy zaraz trzeba iść do pracy i przyjąć codzienne obowiązki. Odpowiadam: a ja bym nie mogła inaczej. Dlaczego? Po prostu nie miałabym odwagi… zacząć bez Słowa – jest ono absolutnie pierwsze – to znaczy: buduje mnie, scala, jest najwłaściwszym pokarmem, który Ojciec z taką Miłością przygotował. Ma światło na cały mój dzień – tak precyzyjnie prowadzi mnie do ludzi, przez doświadczenia, okoliczności, aż wypełni się i wraca do Ojca pomyślnie, gdy każdego dnia dokona w moim życiu tego, co On w swojej Miłości zamierzył (Iz 55,11). Wiesz, co jest cudowne? Że to Słowo zawsze jest na DZISIAJ – że dokładnie trafia do mojego serca; że gdy trzeba, potrafi być jak miecz, a innym razem jest jak balsam na moje rany. Zawsze na czas – nigdy się nie spóźnia. Wychodzę zatem rano przed mój „obóz” i zbieram delikatną mannę Słowa i wiem, że Ojciec jutro podaruje mi ją znowu.
Właśnie tak – zanim wypowiem opinię, krytykę, wyrażę wątpliwość, zanim podejmę działanie, akcję, powraca… moje pierwsze Słowo dnia. Nie zawsze jestem Mu posłuszna, czasem, jak dorastające dziecko, próbuję Bogu udowodnić, że można inaczej – „na skróty”. Lecz Słowo zawsze czeka na mnie nad „przepaścią” – gdy zagubię drogę, gdy pomylę kierunki – pomaga odnaleźć „szlak” i zawsze cierpliwe ramiona Ojca. Trzymam się mocno Słowa (czasem wręcz kurczowo), bo nie zwodzi. To prawda – nie proponuje łatwych rozwiązań i jest wymagające, ale prowadzi – na jego ścieżce czuję się bezpiecznie.
Usłyszeć Słowo tak prawdziwie, to jest ŁASKA – mówiąc zupełnie szczerze, do niedawna należałam do grupy ludzi, którzy słuchali Słowa, lecz go nie słyszeli. Gdy je usłyszałam wprost, nie mogłam uwierzyć, że to jest to samo Słowo, które czytałam, a nawet które studiowałam. I wówczas – wierz mi – nie da się czegoś nie zrobić ze swoim życiem, z tym do czego to Słowo wzywa. Ale o tym nie da się mówić, tego trzeba doświadczyć….
Wielu ludzi dzisiaj uważa, że Bóg nic nie mówi, że jest niemy. Ja im na to odpowiadam, że się mylą. Oni po prostu nie słyszą Boga! A to wielka różnica. Ks. Jan Twardowski wyjaśnia nam, że „Bóg się ukrył, żeby świat było widać”. Po prostu, gdyby dzisiaj przemówił tak, jak podczas chrztu w Jordanie, czy na Górze Tabor, ludzie albo ulegliby wielkiej panice, albo zrobiliby z tego sensację. A Bóg jest... delikatny – nie narzuca się człowiekowi, ale wciąż pragnie mówić do jego serca. Czy jednak znajdzie SŁUCHACZY?
opr. aś/aś