Babcia Franciszka. Mężczyźni, kobiety i papieże

Kobieta drobnej postury, ale bardzo stanowcza i inteligentna. Nie była typem intelektualisty. Rosina - jak nazywał ją w dzieciństwie papież Franciszek - nie mogła ukończyć nawet szkoły podstawowej

Kobieta drobnej postury, ale bardzo stanowcza i inteligentna. Nie była typem intelektualisty. Rosina - jak nazywał ją w dzieciństwie papież Franciszek - nie mogła ukończyć nawet szkoły podstawowej...

Babcia Franciszka. Mężczyźni, kobiety i papieże

Za każdym wielkim mężczyzną stoi zawsze wielka kobieta. Zawsze uważałam to zdanie za głęboko szowinistyczne. I – jeśli rozumiemy je jako opisujące związek dwojga ludzi – istotnie, takie jest. Cenię sobie równość między ludźmi – bez względu na płeć, rasę, religię, sytuację ekonomiczną czy status migracyjny. Jest to dla mnie zasadniczy drogowskaz prowadzący do celu, jakim jest stworzenie prawdziwie ludzkiego społeczeństwa. Z tego powodu żywię, choć obecnie nie jest to zbytnio w modzie, dozgonną wdzięczność pokoleniom kobiet walczących w przeszłości o to, abym ja teraz mogła cieszyć się prawami, o których nie można było nawet pomyśleć jeszcze nie tak dawno temu: prawem do napisania i podpisania niniejszego rękopisu moim nazwiskiem; do wykonywania zawodu, który kocham; do zabierania głosu w życiu publicznym i prywatnym. I w końcu prawem, dzięki któremu nie jestem zmuszona do wybierania pomiędzy macierzyństwem a naturalnym pragnieniem korzystania z moich talentów.

Możliwości kobiety są aż nazbyt wykorzystywane w dzisiejszych czasach. Przynajmniej w tej części świata. My, kobiety, jako pierwsze przyzwyczaiłyśmy się do wolności – sprzedajemy ją jednak pierwszemu lepszemu oferentowi w zamian za przywileje albo okruch władzy. Czy też, co jest jeszcze gorsze, odrzucamy całkowitą odpowiedzialność, która z niej wynika. Nie możemy dłużej się ukrywać: to my musimy wybrać, kim chcemy być i jakie społeczeństwo chcemy budować. Wobec odwiecznego pytania Dostojewskiego: Wszystko jest dozwolone, więc wszystko wolno? – niektóre kobiety zaczynają opłakiwać szczęśliwe czasy, kiedy to mogły przypisać każdą winę ojcom, mężom, braciom. Zwyczaj ten jest tak stary, jak sam człowiek. Mówi o tym również Biblia. Wystarczy przywołać przykład, kiedy Żydzi zostali uwolnieni z Egiptu i przybyli na pustynię. W obliczu pierwszych trudności wystąpili przeciw Mojżeszowi i Aaronowi: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do syta! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem zamorzyć całą tę rzeszę.[1]

Szkoda, że ani Żydom nie było dane najeść się do syta, ani obywatelstwo kategorii B nie może uczynić kobiet bardziej szczęśliwymi. Niestety, wystarczy przenieść się w inne i niekoniecznie bardzo odległe regiony świata, aby znaleźć potwierdzenie tych słów. Istnieje aż nazbyt wiele młodych, skatowanych kobiet, które ośmieliły się walczyć o prawo do nauki, pracy, podróżowania, tańczenia, śpiewania...

Zdecydowałam się być chrześcijanką – czy raczej staram się nią być, gdyż nie jest łatwo naśladować Mistrza – również ze względu na szczególny stosunek Jezusa do kobiet. W świecie silnie patriarchalnym On nie bał się skandalu i rozmawiał z nieznajomymi kobietami z marginesu, z cudzołożnicami. Ewangeliści opowiadają o wielu kobietach, które podążały za Jezusem z Galilei aż do Jerozolimy. Ewangelie potwierdzają także obecność kobiet u stóp krzyża. Najbardziej zadziwiający może wydawać się fakt, że to właśnie kobiety odkryły pusty grób. Według relacji Jana to Maria Magdalena była pierwszą, której Jezus przekazał zadanie powiedzenia innym o zmartwychwstaniu. Tym samym stała się apostołką apostołów.

Powtórzył to z radością papież Franciszek podczas audiencji generalnej 3 kwietnia 2013 roku:

Pierwszymi świadkami zmartwychwstania są kobiety. I to jest piękne!

Tak, to jest piękne. Tak jak piękne i głęboko ewangeliczne są jego wielokrotne odniesienia do obecności kobiet w Kościele.

Wróćmy w tym miejscu do zdania rozpoczynającego ten rozdział: Za każdym wielkim mężczyzną stoi zawsze wielka kobieta. Następca św. Piotra, który przybył z końca świata, powoli uczy mnie (nie tak łatwo mnie przekonać), jaka jest wartość rozumu oraz jak pojmować rzeczywistość bez ulegania pozorom. W ten sposób nawet zdanie banalne i nacechowane szowinistycznie może zawierać fragment cennej mądrości. Patrząc na te słowa z perspektywy pokoleń, widzimy, że to przede wszystkim kobiety – mamy, babcie, ciotki, starsze siostry rodzone albo duchowe – podążały za mężczyzną na jego drodze stawania się dorosłym (na szczęście taka sytuacja miała miejsce częściej w przeszłości; teraz ojcowie są bardziej zaangażowani w sprawy rodzinne). Bliskie mężczyźnie kobiety odgrywają kluczową i niezwykle delikatną rolę w procesie rozwoju męskiej osobowości. To one wpływają na ich późniejsze postrzeganie świata, Boga, jak również na relacje z drugim człowiekiem, głównie z kobietą. Można więc powiedzieć, że za mężczyznami, których spotykamy, stoją wartości, świadectwa, przykład i głębokie uczucia wielu kobiet. Nie przypadkiem podczas audiencji generalnej papież Franciszek mówił:

To jest właśnie misją wszystkich kobiet, zwłaszcza matek: składanie świadectwa swoim dzieciom i wnukom, że Jezus żyje, zmartwychwstał. Kobiety – naprzód, nieście to świadectwo!

Papież Bergoglio nie posługuje się sloganami. Doskonale wie, co mówi. Doświadczył tego osobiście: wiele kobiet przyczyniło się do tego, by uczynić go mężczyzną i pasterzem – wielkim, chciałabym dodać, ale jemu by się to nie spodobało – takim, jakim jest teraz.

Mama Regina, pewna zakonnica, która wspierała go podczas ciężkiej choroby w okresie dojrzewania i mówiła mu: Naśladujesz Jezusa, Maria Elena i przyjaciółki, z którymi wspólnie przemierzał drogi życia, które pocieszał i z którymi płakał. A nade wszystko ona, Rosa Vassallo Bergoglio, babcia ze strony ojca.

Kobieta, która miała największy wpływ na moje życie – tak pisał o niej w tekście z 20 października 1990 roku, poświęconym sylwetce salezjanina Enrico Pozzoli [2].

Kobieta drobnej postury, ale bardzo stanowcza i inteligentna. Nie była typem intelektualisty. Rosina – jak nazywał ją w dzieciństwie papież Franciszek – nie mogła ukończyć nawet szkoły podstawowej. Krawcowa pochodząca z wiejskiej rodziny. W społeczeństwie o wiele bardziej podzielonym klasowo niż obecnie zdołała jednak dostać się do zarządu Akcji Katolickiej w Asti, w której działały głównie damy z wysokich rodów. Ceniono ją tam głównie za umiejętność wygłaszania przemówień.

Rosa – głęboko wierząca, ale nie dewotka – nauczyła pierwszego i najukochańszego wnuka, jak spotkać w życiu Jezusa. Nie jakiegoś abstrakcyjnego, odległego, doktrynerskiego, ale Boga, który staje się człowiekiem, aby być razem z ludźmi i pokazać im swą bezwarunkową miłość, której najwyższym wyrazem jest złożenie w darze swego życia. Boga, który przynosi dobrą nowinę każdej kobiecie i każdemu mężczyźnie, ale przede wszystkim ubogim, potrzebującym, zdesperowanym, ludziom z marginesu społeczeństwa o niepohamowanej konsumpcji. Boga miłosiernego i przebaczającego.

Przyszły papież, kiedy był jeszcze arcybiskupem Buenos Aires, opowiadał przyjacielowi – rabinowi Abrahamowi Skórce – anegdotę obrazującą mentalność Rosy:

Fundamentalizm nie jest tym, czego chce Bóg. Na przykład, kiedy byłem dzieckiem, w mojej rodzinie hołdowało się pewnym zwyczajom purytańskim; nie był to fundamentalizm, ale oscylował wokół tej linii. Jeśli któryś z sąsiadów rozwodził się albo żył w separacji, nie wchodziło się do jego domu. Niemal wierzono, że wszyscy protestanci pójdą do piekła. Jednak pamiętam, że pewnego razu, kiedy byłem z babcią, wielką kobietą, w pewnej chwili przeszły obok nas dwie wolontariuszki z Armii Zbawienia. Ja miałem wtedy pięć albo sześć lat. Zapytałem ją, czy to były zakonnice. Zauważyłem bowiem, że miały na głowie charakterystyczne dla tamtych czasów czapki. Odpowiedziała mi: „Nie, to protestantki, ale są dobre”. Oto mądrość prawdziwej religii: były to dobre kobiety, czyniły bowiem dobro.[3]

Rosa w latach 1941 – 1942 nie bała się tego powiedzieć. Być może z tego powodu Franciszek, zapytany przez Sergio Rubina i Ambrogettiego o najważniejszą osobę w jego życiu, odpowiada bez wahania: Moja babcia [4].

Tak więc za uśmiechem, charyzmą, ludzkim i teologicznym bogactwem papieża Franciszka kryje się cząstka odważnej, szczerej i serdecznej wiary Rosy, babci Włoszki. Rosa urodziła się w Piana Crixia w 1884 roku, do Argentyny przybyła dopiero w 1929 roku. Miała 45 lat, połowę swego życia spędziła po tej stronie Atlantyku. Rosa była pozornie zwykłą kobietą. Pozory jednak są cieniem rzeczywistości. Muszą być analizowane uważnie – nie zawsze jest to łatwe.

Szukanie w parafialnych czy kurialnych archiwach, aby odnaleźć fakty, dotyczące zwykłych mężczyzn i kobiet sprzed ponad stu lat, to jak kopanie na pustyni w poszukiwaniu wody: może wytrysnąć po godzinie, po dniu albo nigdy.

Nie miałam tyle szczęścia, aby odnaleźć źródełko Rosy, nie ośmieliłabym się nawet powiedzieć, że tekst, który czytelnik trzyma w ręku, jest kompletną biografią babci papieża. Jednak kilka kropli biografii tej kobiety z biegiem czasu przesiąkło przez piach i podarowało mi świeżość osoby zupełnie innej niż ta zwykła. Jakże może być zwyczajny ktoś, kto zawsze mówi to, co myśli, nawet jeśli sytuacja polityczna czy społeczna nakazuje milczenie. Kto w epoce chronicznego analfabetyzmu walczy jak lwica, aby uczyć swego syna. Kto nie załamuje się nawet po stracie najbliższych. Nie, Rosa nie była zwyczajna. A jej miłość pomogła ukształtować człowieka – podobnie jak ona – niezwykłego.

Kolejne strony opowiadają o Rosie Vassallo, jaką poznałam dzięki dokumentom i wspomnieniom ludzi, których spotkałam podczas długich poszukiwań i wędrówek przez Piemont i Ligurię. Piszę je w nadziei, że fragmenty tej historii pomogą wierzącym i niewierzącym lepiej zrozumieć Franciszka, osadzonego niespodziewanie – dla chrześcijan opatrznościowo – na papieskim tronie w momencie tak bardzo delikatnym.

Napisałam je również w hołdzie milionom kobiet, które dały i nadal dają w różny sposób życie i nadzieję. Kształtują z cierpliwością, miłością, przyjaźnią i akceptacją innych: mężczyzn i kobiety. Nigdy nie poznamy ich imion ani historii. Czasami nie znamy nawet tożsamości wielkich kobiet, ukrytych, może nazbyt doskonale, za wielkimi mężczyznami. Jeśli jednak historia skazała je na zapomnienie, jestem pewna, że ktoś tam, w górze, dostrzeże każdą z nich.


[1] Wj 16,1

[2] Fragment został opublikowany w „L’Osservatore Romano” 23 – 24 grudnia 2013 r.

[3] J. Bergoglio, A. Skórka, Il cielo e la terra, Mondadori, Mediolan 2013, s. 73. Wydanie argentyńskie pochodzi z 2010 r. i jest zapisem długiej rozmowy przedstawicieli dwóch religii na liczne tematy.

[4] S. Rubin, F. Ambrogetti, El Jesuita, Vergara, Buenos Aires 2010, s. 118.

Babcia Franciszka. Mężczyźni, kobiety i papieże

Fragment pochodzi z książki:

Lucia Capuzzi, Babcia Franciszka. Historia niezłomnej kobiety, która wychowała papieża,
Wydawnictwo eSPe

Można ją kupić tutaj!
.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama