O duszach czyściowych
Od wielu lat w moich snach pojawiają się postacie osób zmarłych. Odkryłam, że to dusze czyśćcowe proszą o modlitwę. Właściwie zawsze modliłam się za nie, ale chyba niezbyt gorliwie, zazwyczaj prosiłam je o pomoc w różnych sprawach obiecując w zamian modlitwę. Od czasu, gdy same zaczęły "upominać się" o nią, mobilizacja jest o wiele większa. Odkryłam, że bardzo cierpią i jeśli taka jest wola Boża, możemy im pomóc
Przed laty, w okresie Wielkiego Postu, przyśniło mi się, że wraz z babcią mojego męża siedziałyśmy w ławce naszego kościoła oczekując na rozpoczęcie rekolekcji. Poza nami w kościele nie było nikogo. Z zakrystii wyszedł ubrany w czarną sutannę ksiądz proboszcz. Szedł środkiem kościoła, w dłoniach trzymał kielich. Przechodząc obok nas rzucił pełną garść konsekrowanych Hostii, które posypały się na podłogę i pod ławkę. Zbierałyśmy je ze ściśniętym sercem. Byłyśmy przerażone profanacją, jakiej ksiądz się dopuścił. Nim zdążyłyśmy wszystkie zebrać, sytuacja powtórzyła się - znów proboszcz przeszedł obok nas i rzucił pod nogi Hostie. Wtedy usłyszałam kroki w pokoju i obudziłam się. Uprzytomniłam sobie, że ksiądz proboszcz z mojego snu zmarł dziesięć lat wcześniej. Obudziłam męża i razem pomodliliśmy się za niego. Nazajutrz opowiedziałam o swoim śnie znajomemu kapłanowi. Ta rozmowa napełniła mnie prawdziwym pokojem. Ksiądz przypomniał mi o świętych obcowaniu i polecił modlić się za tę duszę, szczególnie dziękując za jej życie i za wszystko, co od niej otrzymałam. Modliłam się więc za księdza, który mnie ochrzcił i przez długie lata wprowadzał w świat wiary, prosiłam też o modlitwę wiele zaufanych osób oraz siostry zakonne. Niebawem dowiedziałam się, że w tym samym czasie babci mojego męża także śnił się ksiądz proboszcz...
Około dwa miesiące później, gdy trochę już o tym zapomniałam, znowu miałam sen. Zobaczyłam księdza proboszcza, który okryty białą szatą klęczał na klęczniku i wyraźnie patrzył na mnie. Obraz przybliżył się i zobaczyłam, że jego twarz jest piękna i młoda a on sam szczupły (w ostatnich latach życia był bardzo otyły, schorowany i takiego go zapamiętałam). Zawołałam: „księże proboszczu!” i wszystko zniknęło, a ja zbudziłam się z wielką radością. Sprawdziłam potem ten dzień w kalendarzu - to był dzień jego imienin. Nie wiedziałam o tym wcześniej. Nie wiedziałam także, że za dwa miesiące w naszym kościele parafialnym zostanie wmurowana tablica upamiętniająca życie i działalność tego kapłana.
Tenże ksiądz przyśnił mi się raz jeszcze: stałam przed ogromnymi, drewnianymi półokrągłymi drzwiami, które otwarły się i wyszli z nich dwaj księża. Jeden prowadził drugiego pod rękę. Spojrzeli na mnie, przystanęli i machając rękoma długo wołali mnie po imieniu, jakby chcieli, żebym ich rozpoznała. Nie potrafiłam. Trwało to dłuższą chwilę, ale pomimo usilnych starań nadal nie mogłam ich sobie przypomnieć. Wreszcie odeszli, ale jeden z nich odwrócił się i spojrzał na mnie ze smutkiem. Wtedy go rozpoznałam - to był mój ksiądz proboszcz, prowadził nie znanego mi kapłana. Natychmiast obudziłam się i pomodliłam za nich obu. Domyśliłam się, że ten drugi ksiądz szczególnie potrzebuje modlitwy, a Jezus dał mu możliwość w taki sposób o nią prosić.
W ubiegłym roku, podczas wakacji, mieszkaliśmy wraz ze znajomymi w wynajętym domku na Mazurach. Byliśmy tam przez cały miesiąc. Trzeciej nocy przed odjazdem zbudziłam się nagle o drugiej nad ranem i usłyszałam, że ktoś w kuchni myje naczynia. Słychać było wyraźnie szum wody lejącej się z kranu, stukanie talerzy, zamykanie szafek. Byłam pewna, że to moja koleżanka, ale zauważyłam, że przez szpary w drzwiach nie sączy się światło. Trwało to jakiś czas. Gdy ucichło, nie słychać było żadnych kroków, które musiałabym słyszeć, gdyby ktoś wracał do swojego pokoju, ponieważ podłoga bardzo skrzypiała. Poczułam się nieswojo, bałam się wejść do kuchni i sprawdzić wszystko. Rano znajomi zapewniali mnie, że nie wychodzili w nocy ze swojego pokoju. Gdy powiedziałam, że mogła to być dusza czyśćcowa, na ich twarzach pojawił się tylko znaczący uśmieszek. Pomodliłam się w duchu: „Panie Boże, jeśli to dusza potrzebująca modlitwy, to przekonaj mnie o tym” i przestałam się tym zajmować. Przyjaciele wyjechali następnego dnia. Co ważne, mój mąż nie słyszał naszej rozmowy.
W nocy przed naszym odjazdem spałam mocno. O godzinie drugiej w nocy mój mąż, śpiący dotąd na pięterku ze starszymi dziećmi usłyszał, że ktoś hałasuje w kuchni. Był pewny, że to ja, postanowił to jednak sprawdzić i okazało się, że tam nikogo nie ma. Sprawdził wszystko wokół domku i nie znalazł racjonalnego wytłumaczenia dziwnych odgłosów. Usłyszawszy moją opowieść przyznał, że mogła to być dusza czyśćcowa. Do rana nie zmrużyliśmy oka. Dla mnie była to wystarczająca odpowiedź na moją modlitwę, mąż jest większym sceptykiem. Podczas tego pobytu bardzo często „stawała mi przed oczami” poznana rok wcześniej, bardzo miła starsza pani, matka osoby wynajmującej nam domek. Przed odjazdem zapytałam o nią i okazało się, że zmarła parę miesięcy wcześniej. Nocne hałasy uznaliśmy za gorącą prośbę o modlitwę w jej intencji. Zrobiło mi się żal, że ta dusza nie może liczyć na modlitwę ze strony swoich bliskich, którzy, jak można się było zorientować, zajęci byli sprawami doczesnymi.
Kilka lat temu mój synek przez wiele nocy miał poważne kłopoty z oddychaniem. Podczas bezdechu trzeba było zmieniać mu pozycję głowy, aby mógł złapać powietrze. Byłam bardzo zmęczona, często wyczerpana. Kiedyś, nie mając już sił, żeby czuwać, poprosiłam dusze czyśćcowe, aby obudziły mnie, gdy dziecko będzie potrzebować pomocy. I rzeczywiście, za jakiś czas przyśniła mi się nieżyjąca ciocia mojego męża budząc mnie we właściwym momencie. Innym razem przyśnił mi się niedawno zmarły ojciec karmelita z Wadowic, blisko związany z naszą rodziną. Na pół roku przed śmiercią poprosił, abym podała mu daty chrztu moich dzieci i obiecał modlić się za nie w te dni. Po jakimś czasie przyśnił mi się w dzień, który był rocznicą chrztu św. jednego z moich synów. Zrozumiałam, że chciał mi o tym przypomnieć (bo rzeczywiście, zapomniałam) i dać mi znać, że sam pamięta i modli się, jak obiecał za życia. Rok temu, na tydzień przed śmiercią babci mojego męża, przyśniła mi się nieżyjąca od kilkunastu lat ciocia, która dwukrotnie powtórzyła: „mnie jest tu bardzo dobrze”. Muszę przyznać, że wracałam do tych słów wiele razy po śmierci babci i były dla mnie wielkim pokrzepieniem.
Dopiero niedawno zrozumiałam, że pomoc duszom w czyśćcu jest moim powołaniem. Pan Jezus okazał mi szczególną łaskę zapalając mnie miłością do dusz czyśćcowych. Staram się o nich ciągle pamiętać, ofiarowywać za nie Msze św., zyskiwać odpusty. Zapraszam je do dziękczynienia po Komunii św., oddaję Jezusowi w ich intencji wszystkie czynności, które w ciągu dnia wykonuję, wszelkie trudy i cierpienia, jakie pojawiają się w moim życiu, gdyż wiem, że złączone z Krzyżem Jezusa mają wielką wartość. Nie jest to proste, zwłaszcza przy trójce małych dzieci, więc ciągle proszę Jezusa, by nauczył mnie modlitwy, „wyobraźni miłosierdzia” i prowadził tak, jak Sam tego chce.
opr. ab/ab