Męka Pańska, czy to przedstawiona w formie liturgicznej, czy w filmowej, powinna działać na naszą wyobraźnię i uczucia. Trudno podchodzić "na chłodno" do tego, jak cierpi za nas najbardziej kochająca nas Osoba!
Niektórych scen z „Pasji” nie da się oglądać. Trzeba albo odwrócić głowę, albo zamknąć oczy. Momentami reżyser jest bezlitosny dla widza, drastyczne ujęcia przedłuża w nieskończoność, jakby testował wytrzymałość na ból. Tak jest na przykład ze sceną biczowania. Znawcy tematu nie mają jednak wątpliwości — biczowanie wyglądało dokładnie tak, jak zostało przedstawione w filmie, a Gibson ani trochę nie przesadził.
Mimo trudności z odbiorem warto do filmu wracać, szczególnie w Wielkim Tygodniu. Niewielu ma chyba zdolność tak emocjonalnego przeżycia Gorzkich Żali, Drogi Krzyżowej czy liturgii Wielkiego Piątku, by płakać ze zgrozy. Film Gibsona, pobudzając wyobraźnię, może doprowadzić do łez. Oczywiście koniecznym warunkiem jest wiara, że nie pokazuje on fikcyjnej postaci, ale Osobę najbliższą. W tym miejscu warto zaznaczyć, że właściwe przeżycie Wielkiego Tygodnia czy samego Triduum Paschalnego w dużym stopniu zależy od bliskości z Umęczonym. W stresie spowodowanym śmiercią kogoś bardzo bliskiego nie da się jeść ani pić, ani spać. Natura postu w każdy piątek, a szczególnie postu wielkopiątkowego powinna być podobna. Jak tu jeść, gdy żołądek ściska widok zamęczonej na śmierć bliskiej Osoby. Oczywiście tego rodzaju motywacja jest wyższą szkołą jazdy, wynika z mistycznego wręcz doświadczenia. Kto go nie ma, musi się zadowolić podpórkami w postaci kościelnego nakazu poszczenia. Trzeba pościć, bo tak każe Kościół. Koniec, kropka.
Komu to nie wystarcza, niech zobaczy „Pasję” i próbuje sobie uświadomić, że to, co dzieje się na ekranie, nie jest bez związku z grzechem. Brutalna dosłowność „Pasji” może pomóc zrozumieć siłę grzechu, który z człowieka potrafi zrobić miazgę. Jest to nauka ważna, dlatego że współcześnie otacza nas cała gromada pięknoduchów, którzy grzech dawno włożyli między bajki. Nie dostrzegają albo nie chcą dostrzec jego śmiercionośnej siły. Związki partnerskie, jaki tam grzech! Wręcz przeciwnie, wyraz miłości — przekonują niemal każdego dnia, i to ze sporym powodzeniem. Dostrzeżenie związku między grzechem a tym, co stało się z Jezusem, a co możemy zobaczyć w filmie Gibsona, wydaje się coraz trudniejsze, a dla wielu wręcz niemożliwe. Na innych mamy wpływ niewielki. Pozostaje samemu widzieć to coraz lepiej.
opr. mg/mg