Z nadzieją, ale bez optymizmu

Przyznaję, że z coraz większym trudem przychodzi mi pogodzić się z tym, co dzieje się w Kościele w Europie

Przyznaję, że z coraz większym trudem przychodzi mi pogodzić się z tym, co dzieje się w Kościele w Europie

Z nadzieją, ale bez optymizmu

Ostatnio kolega odwiedził jedną z diecezji we Francji. Krótko po ostatnim soborze było w niej kilkuset księży. Dzisiaj jest trochę ponad dwudziestu. Większość w podeszłym wieku. Jeżeli zatem w najbliższym czasie nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to za dwadzieścia lat wszystkie kościoły w tej diecezji zostaną zamknięte. W gruncie rzeczy nic nowego nie powiedział, ale odświeżenie takiego obrazu zawsze boli. Trudno w takiej sytuacji być optymistą. Co zatem pozostaje? Chrześcijańska nadzieja, która nie ma nic wspólnego z optymizmem. Dla wielu to zapewne zaskakujące stwierdzenie.

Optymista wierzy w utopię zbudowania lepszego świata. Chrześcijańska nadzieja nie karmi złudzeniami o zawsze szczęśliwym i sprawiedliwym świecie. Takiego nie było i nie będzie. Ponieważ umiejętność odróżnienia optymizmu od nadziei może być bardzo użyteczna, dlatego odsyłam do pierwszego tekstu z adwentowego cyklu „Szkoła nadziei” (ss. 18–20).

I jeszcze drugi tekst, na który chcę zwrócić uwagę. 1 grudnia przypada setna rocznica śmierci bł. Karola de Foucauld. Zapyta ktoś, cóż nowego można powiedzieć o tej postaci. W mojej pamięci już od szkoły podstawowej utrwalił się obraz człowieka, który wyjechał na Saharę, by żyć wśród muzułmanów bez jakiegokolwiek zamiaru misyjnego. Tymczasem Karol de Foucauld nie zadawał sobie pytania, czy nawracać muzułmanów, bo to było dla niego oczywiste. Tak modlił się za wyznawców Allacha: „Boże mój, polecam Ci z całej duszy ich nawrócenie” (więcej na ss. 25–27). Zastanawiam się, dlaczego w wielu popularnych opracowaniach nie ma o tym mowy.

Jest to słowo wstępne redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" ks. Marka Gancarczyka do nr 48/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama