Myślę, że za swoje zasługi ks. Blachnicki powinien zostać dołączony, przy zachowaniu wszystkich proporcji, do grona trzech wielkich duchownych drugiej połowy XX wieku: Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki
Myślę, że za swoje zasługi ks. Blachnicki powinien zostać dołączony, przy zachowaniu wszystkich proporcji, do grona trzech wielkich duchownych drugiej połowy XX wieku: Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki.
Trzydzieści lat temu zmarł ks. Franciszek Blachnicki, twórca Ruchu Światło–Życie. Trudno gdybać, jak wyglądałyby Polska i Kościół w Polsce bez ruchu oazowego, ale po przeczytaniu zaledwie kilku krótkich historii dorosłych już dzisiaj oazowiczów (ss. 19–22) można chyba westchnąć: Bogu niech będą za niego dzięki! Formację oazową odebrało ponad 2 mln Polaków. I dzięki niej nie przeszli oni w stan katolicyzmu bezobjawowego. Myślę, że za swoje zasługi ks. Blachnicki powinien zostać dołączony, przy zachowaniu wszystkich proporcji, do grona trzech wielkich duchownych drugiej połowy XX wieku: Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki. Jeżeli do tej pory tak się nie stało, to być może powodem jest pewna sportowa zasada, która mówi, że najgorsze jest czwarte miejsce, czyli tuż za podium.
A teraz z innej beczki, wypełnionej raczej dziegciem niż miodem. Nie da się ukryć, że pokutna modlitwa za grzechy pedofilii popełnione przez duchownych będzie kolejnym upokorzeniem Kościoła. Ale innej drogi nie ma. Jeżeli takie grzechy zostały popełnione, a zostały, to upokorzenie i wstyd trzeba wziąć na siebie. Przywołuję ten ogromnie bolesny problem w związku z komunikatem abp. Stanisława Gądeckiego, w którym zachęcił on do modlitwy za ofiary pedofilii w pierwszy piątek Wielkiego Postu, 3 marca, podczas Drogi Krzyżowej. Komunikat jest odpowiedzią na apel papieża Franciszka, by taka modlitwa odbyła się w czasie pierwszej tegorocznej Drogi Krzyżowej. Zarówno w apelu, jak i komunikacie na czoło wysuwa się obowiązek modlitwy za ofiary. I słusznie. Mają one pierwszorzędne prawo do takiej pomocy. Wydaje się jednak, że bez modlitwy nie można zostawić również sprawców. Przecież oni, oprócz przestępstwa w rozumieniu prawa świeckiego, dopuścili się grzechu ciężkiego, i to o ogromnej sile rażenia. W jakim stanie musi być ich wnętrze?! Jeśli do tej pory nie wyspowiadali się, to ich życie duchowe jest bardzo zagrożone. Modlitwa za grzeszników jest stałym obowiązkiem nas, ludzi Kościoła. Napisałem o kolejnym upokorzeniu, bo zachęta do modlitwy przypomniała o całej sprawie i tym samym dała wielu osobom okazję do drwin z księży czy krytyki Kościoła jako całości. Gdyby Kościołowi chodziło o piar, to oczywiście wyciągnięcie na światło dzienne grzechów pedofilii można by potraktować jako poważny błąd. Tak jednak nie jest. To nie o piar chodzi. Wiele razy pytałem w tym miejscu o przyczynę odchodzenia ludzi od Kościoła. Próbowałem też dawać jakieś odpowiedzi. Niedawno ktoś zwrócił moją uwagę na, wydawałoby się, oczywistą przyczynę. Może my nie doceniamy siły zła – powiedział. Może jest ona tak duża, że skutecznie potrafi pozamykać drogi prowadzące do Kościoła. Stąd puste czy pustoszejące świątynie. Jeżeli mój rozmówca ma rację, to nie trzeba wielkiej przenikliwości, by domyślić się, jaką niszczycielską siłę ma grzech pedofilii. Na szczęście to nie świętość księży czy papieża jest gwarancją świętości Kościoła, tylko łaska Boża, o czym przypomniał w arcyciekawej rozmowie o. Paweł Krupa OP (ss. 24–25).
Jest to słowo wstępne redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" ks. Marka Gancarczyka do nr 8/2017
opr. ac/ac