Logika miłości

Kiedy niespełna dwa lata temu ruszałem w grupie ponad trzystu osób do Lourdes, myślałem, że o cierpieniu wiem wszystko. Teraz wiem, że nic nie wiem.

Wiedza lekarza podnosi mu głowę, nawet i wobec możnowładców będą go podziwiać. Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził (Syr 38,3-4).

To jeden z tych fragmentów biblijnych, które – rzadko cytowane – jakoś „się zapominają”. Niektóre, jak na przykład zakończenie syrachowego fragmentu o lekarzach, mogą wręcz wywoływać uśmiech na twarzy, zwłaszcza w kontekście nieustannego utyskiwania przez nas wszystkich na stan służby zdrowia. Rzekł bowiem Syrach: „Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce lekarza!”. Nie wiem, dlaczego największym przekleństwem miało być, zdaniem mędrca, wpadnięcie w ręce lekarza. Może dlatego, że w tamtych czasach kontakt z medykiem zawsze kojarzył się z bólem? Nikt z nas nie lubi cierpieć. W związku z Dniem Chorego przychodzi mi jednak do głowy inne pytanie: któż z nas lubi spotykać się z cierpieniem? Nie swoim – cudzym. I kto z nas wie z absolutną pewnością, jak wobec tego cierpienia się zachować, by nie spłycić, nie zbagatelizować, nie dramatyzować, po prostu… żeby pomóc?

Kiedy niespełna dwa lata temu ruszałem w grupie ponad trzystu osób do Lourdes, myślałem, że o cierpieniu wiem wszystko. Teraz wiem, że nic nie wiem. Pociąg z Katowic sunął przez dwa i pół tysiąca kilometrów, ponad trzysta osób różnego wieku i w różnym stanie zdrowia modliło się, rozmawiało, jadło, leżało, siedziało w tym pociągu, a ja coraz wyraźniej widziałem, że najłatwiej jest mówić, trudniej rozumieć, najtrudniej cierpieć. To była już druga pielgrzymka specjalnym pociągiem, archidiecezjalna, ale brały w niej również udział osoby z innych części Polski. W tym roku w maju wyruszy następna. Pociąg z Katowic znów będzie sunął do Matki Bożej Lurdzkiej, niektórzy będą stawiali dziwne pytania: po co, a chorzy kolejny raz zrobią ten gest: postawią wszystko na jedną kartę. Na zaufanie.

To Jan Paweł II zdecydował, że Światowy Dzień Chorego obchodzony jest co roku w liturgiczne wspomnienie Matki Boskiej z Lourdes. I to dlatego moje myśli biegną właśnie tam. Również dlatego, że nigdzie indziej nie spotkałem naraz tak wielu osób zaangażowanych w bezinteresowną pomoc. Wolontariusze, pielęgniarki, lekarze. Wszyscy skoncentrowani na jednym: na pomaganiu. Papież Franciszek w tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Chorego pisze między innymi właśnie o pomaganiu i wolontariacie. Ich istotą jest bezinteresowna służba, która ma wyrażać istotę daru w odpowiedzi na logikę zysku. A ja, czytając to orędzie i zawarte w nim słowa, że gesty wielkodusznego daru są najbardziej wiarygodną drogą ewangelizacji, coraz bardziej rozumiem, dlaczego tam, gdzie objawia się Maryja, ludzie cierpiący gromadzą się tłumami. Nie tylko dlatego, że doznają uzdrowień, pocieszenia duchowego czy wzmocnienia. Również dlatego, że to w takich miejscach i w takich sytuacjach Ewangelia realizuje się najwyraźniej, a wiara doznaje wzmocnienia.

Matka Boża w Lourdes rozmawiała z dziewczęciem tak prostym, że aż wiarygodnym w swojej relacji o objawieniach. I taki zawsze jest wielkoduszny gest obdarowania. Prosty jak logika miłości.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama