Drodzy konsekrowani i konsekrowane, niech mi to będzie wolno powiedzieć w imieniu reszty Kościoła: dziękujemy, że jesteście!
Drodzy konsekrowani i konsekrowane, niech mi to będzie wolno powiedzieć w imieniu reszty Kościoła: dziękujemy, że jesteście!
Setna rocznica urodzin Chiary Lubich jest okazją do przypomnienia, że wielkie dzieła rozpoczynają się zazwyczaj od skromnych środków. Bez kamer, świateł, dziennikarzy. W przypadku focolarinów była to wręcz piwnica, w której młode dziewczęta dotknięte kataklizmem wojny (bombardowano wówczas Trydent, w którym mieszkały) zadały sobie pytanie, czy jest na tym świecie coś trwałego, nieprzemijającego, pewnego. I choć sto procent młodych zagubionych ludzi nieustannie zadaje pytania tego typu, Chiarze i jej towarzyszkom udało się odkryć skarb. Dzieło Maryi, które zapoczątkowały, znane jest przede wszystkim jako ruch na rzecz pokoju i jedności w świecie. Mniej osób wie, że jednym z fundamentów tej duchowości jest umiłowanie krzyża, a dokładniej rzecz ujmując – umierającego na nim Jezusa, który modli się: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. W jednym ze swoich pierwszych listów, adresowanym do pewnego zakonnika, Chiara napisała: „Ojcze, proszę dostrzec w swoim życiu działanie Bożej Ręki. Właśnie wtedy, kiedy Ojciec czuł się najbardziej opuszczony, Jezus stawiał fundamenty, aby później, na nicości, zbudować Dom – Siebie Samego”. Szczerze mówiąc, kiedy zdałem sobie sprawę, jak młoda była autorka tych słów, poczułem wstyd. Mądrość, jaką zapisała, pasowałaby raczej do kogoś bardziej posuniętego w latach. Ale tak to czasami bywa w kontakcie ze świętymi. Człowiek się wstydzi.
Boża ręka na okładce tego numeru „Gościa Niedzielnego” trzyma obrączkę. Nie przez przypadek jest to ręka przybita do krzyża. Żyje na tym świecie wiele osób, które ślubowały Panu Bogu. Najczęściej myślimy w tym kontekście o siostrach i braciach zakonnych, mnichach i mniszkach, zakonach mniej czy bardziej czynnych, żyjących tak radykalnie odmiennie od pozostałej części ludzkości, że aż niezrozumiałych. Tymczasem biskup Jacek Kiciński, przewodniczący Komisji ds. Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Konferencji Episkopatu Polski, twierdzi, że można obecnie zaobserwować ogromny rozwój takich form życia konsekrowanego, które są jakby wtopione w świat. Chodzi mu na przykład o konsekrowane dziewictwo, wdowieństwo, lecz również o wspólnoty, które mają charakter kontemplacyjno-czynny. Różnorodny to świat, połączony wspólnym mianownikiem: jego mieszkańcy poślubili Boga.
Wracając do Chiary, której proces beatyfikacyjny trwa – napisała ona kiedyś bardzo osobistą notatkę. Padły w niej słowa, że dwie rzeczy powinna zachować w tajemnicy: „Miłość, bo jest miłością, którą On mnie kocha, a cierpienie – bo jest miłością, którą ja Go kocham”. Jakie to proste i jakie odkrywcze zarazem. Tak to ze świętymi jest – powtórzę: odkrywają przed innymi najprostsze prawdy przede wszystkim dlatego, że nimi żyją. A droga życia konsekrowanego jest, jak to ujął biskup Jacek (zakonnik skądinąd), swego rodzaju prowokacją wobec świata, sprawianiem, że ten świat zaczyna zadawać pytania. Drodzy konsekrowani i konsekrowane, niech mi to będzie wolno powiedzieć w imieniu reszty Kościoła: dziękujemy, że jesteście!
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac