Inni bronią krzyża

Nawet muzułmańska Albania stanęła ostatnio po stronie prawa do obecności krzyża w europejskiej przestrzeni publicznej. Dlaczego nie zrobiła tego Polska?

"Idziemy" nr 28/2010

Henryk Zieliński

Inni bronią krzyża

Nawet muzułmańska Albania stanęła ostatnio po stronie prawa do obecności krzyża w europejskiej przestrzeni publicznej. Dołączyła w ten sposób do grupy 14 państw wspierających Włochy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. 30 czerwca zaczęło się bowiem rozpatrywanie odwołania włoskiego rządu od wyroku tegoż Trybunału z listopada ubiegłego roku, nakazującego zdjęcie krzyży w jednej w włoskich szkół i wypłatę odszkodowania na rzecz Finki Soile Lautsi, mieszkającej w Abano Terme, niedaleko Padwy. Wyrok, choć dotyczył konkretnej szkoły, uznano za precedensowy. W ślad za nim poszły żądania zdjęcia krzyży w wielu innych szkołach – również w Polsce.

Natychmiast po wyroku Włosi zapowiedzieli, że się do niego nie zastosują bez względu na grożące im sankcje. Podkreślali, że chrześcijaństwo jest częścią ich narodowej tożsamości i poprzysięgli konsekwentną obronę krzyża. Wtedy w imieniu Polaków solidarność z Włochami w obronie krzyża wyraził ówczesny prezydent RP prof. Lech Kaczyński – niestety, już świętej pamięci. Dzisiaj wśród państw wpierających włoski rząd, obok wspomnianej Albanii, większość stanowią państwa prawosławne: Rosja, Grecja, Rumunia, Bułgaria, Serbia, Mołdawia Ukraina i Cypr. Z katolickimi jest gorzej. Poza Litwą i pozostająca w jedności z Rzymem Armenią, do koalicji w obronie krzyża dołączyły jedynie Malta, Księstwo Monako i Republika San Marino. Jak widać, obok kilku innych arcykatolickich państw zabrakło także Polski. Dlaczego? Może zachce nam to kiedyś wyjaśnić odwołujący się do swojego katolicyzmu premier, minister spraw zagranicznych albo pełniący w tym czasie obowiązki prezydenta Prezydent Elekt. Prywatnie stanowisko Włochów wspiera jedynie ośmiu polskich eurodeputowanych.

Warto także podkreślić, że państwa wspierające w Strasburgu włoski rząd reprezentuje prof. Josef Halevi Horowitz Weiler, wykładowca prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Nowy Jork i w Kolegium Europejskim Brugia-Natolin, a prywatnie ortodoksyjny i praktykujący żyd. Nie ma on zahamowań, aby podczas rozprawy o obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka występować z jarmułką na głowie, skądinąd znakiem rozpoznawczym wyznawców judaizmu. To swoisty znak czasu, kiedy wobec milczenia większości katolickich społeczeństw i reprezentujących je rządów w obronie krzyża w przestrzeni publicznej występują muzułmanie i żydzi. – Jeśli ci zamilkną, kamienie wołać będą! – mówił Chrystus o swoich wyznawcach. A jeśli już nawet kamienie z gotyckich katedr i przydrożnych krzyży okażą się politycznie niepoprawne? Wtedy już tylko nadzieja w innowiercach, którzy zamach na chrześcijańskie symbole postrzegają jako część walki z religią jako taką.

Przyznaję, że chyba już tylko nadzieja na pomoc środowisk żydowskich i muzułmańskich pozostała nam w innej sprawie, która rozgrywa się akurat w Polsce. Chodzi o publiczne podarcie i rozrzucenie, z poleceniem ich spalenia, kart Biblii przez wokalistę zespołu Behemoth Adama Darskiego. Gdyński sąd rejonowy orzekł, ze nie doszło wtedy do obrazy niczyich uczuć religijnych, choć oskarżony Biblię sprofanował, a Kościół nazwał „zbrodniczą sektą”. Według sądu czworo pomorskich posłów PiS, którzy złożyli skargę przeciwko Darskiemu nie może uważać się za pokrzywdzonych w sprawie, bo dobrowolnie weszli na stronę internetową, na której zamieszczona była filmowa dokumentacja video z koncertu i dobrowolnie oglądali zawarte tam treści. Prawda, że przewrotne?

Może jednak sąd zmieni zdanie, gdy w obronie Biblii staną również żydzi i muzułmanie? Bo to również dla nich Księga Święta.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama