Powołanie na miarę

Każdemu powołaniu we wspólnocie Kościoła powszechnego towarzyszy gdzieś jakieś drugie - bliźniacze

"Idziemy" nr 5/2015

Ks. Henryk Zieliński

Powołanie na miarę

Każdemu powołaniu we wspólnocie Kościoła powszechnego towarzyszy gdzieś jakieś drugie – bliźniacze

Współczuł mi kiedyś ojciec Jacek Salij OP, że jako ksiądz diecezjalny jestem samotny duchowo. Czy rzeczywiście?

Powołanie na miarę

Większości zakonów męskich odpowiadają żyjące tą samą duchowością zakony żeńskie. Odpowiednikiem dominikanów są co najmniej dwie wspólnoty dominikanek, kilku gałęziom franciszkanów odpowiadają klaryski i liczne gałęzie franciszkanek. Swoje żeńskie odpowiedniki, żyjące tą samą regułą, mają pallotyni, salezjanie, pasjoniści, duchacze i karmelici; jezuitów nie wyłączając. Nawet założyciel Opus Dei św. Josemaria Escriva, który początkowo kategorycznie nie przewidywał kobiet w swoim Dziele, musiał w końcu zmienić zdanie pod wpływem Bożego natchnienia. Jeśli bowiem stworzył Bóg człowieka „mężczyzną i niewiastą” – jak to z naciskiem powtarzał św. Jan Paweł II – to widać każde powołanie w Kościele musi być jakoś rozpisane na dwoje.

W tej wspólnocie ducha zakonnicy posługują swoim siostrzanym zgromadzeniom jako szafarze sakramentów i kapelani. Nierzadko wspierają także swoje współsiostry materialnie, zwłaszcza gdy te żyją w zamkniętych klasztorach kontemplacyjnych i mają ograniczone możliwości zarabiania na życie. Państwo odebrało im ziemię, z której mogły się utrzymywać, a przemysłowa produkcja tego, co służy do liturgii, okazała się zabójczą konkurencją dla ich rękodzieła. Kto dzisiaj zamówi ręcznie haftowany ornat albo baldachim, kiedy maszynowo wykonany produkt można dostać w sklepie o wiele taniej, w dodatku od ręki? Albo kto będzie się fatygował do benedyktynek po hostie czy opłatki, skoro hurtownik przywiezie wszystko na miejsce i to za grosze? Stąd konieczność pomocy. Siostry zaś, zgodnie ze swoim charyzmatem i kobiecą naturą, zwykle więcej czasu spędzają na adoracji Najświętszego Sakramentu, wspierając dzieła apostolskie prowadzone przez swoich współbraci. Nierzadko włączają się w te dzieła również czynnie. I jest w tym coś pięknego, że każdemu powołaniu we wspólnocie Kościoła powszechnego towarzyszy gdzieś jakieś drugie – bliźniacze.

Powołanie sióstr jest dzisiaj chyba trudniejsze do zrealizowania niż kiedyś, dlatego tym bardziej należy je wspierać we wszystkich etapach. Trudności wynikają zarówno z natury współczesnego świata, z jego kultem erotyki, która uderza szczególnie w kobiety, jak i z przemian mentalnych, które zachodzą w kobietach pod wpływem skrajnego feminizmu. Nie sposób pominąć również przemian w samym Kościele: życie w zakonach męskich uczyniły łatwiejszym, a siostry zakonne pozostały na pozycjach, które po cichu opuścili nawet ich zakonni współbracia. Bo jak często można dzisiaj spotkać poza klasztorem zakonnika w habicie? A siostry nie przebierają się przecież „na cywila”, gdy wychodzą na spacer, po zakupy czy do lekarza. Te słabe rzekomo kobiety zawsze są sobą i zawsze świadczą o Bogu, bez uciekania w anonimowość i prywatność.

Jako księdza diecezjalnego cieszy mnie jednak szczególnie powrót w Kościele stanu konsekrowanego dziewictwa. Bo to właśnie ono jest siostrzanym, albo jak kto woli bliźniaczym, wobec powołania kapłańskiego w diecezji. Konsekrowane dziewice żyły w Kościele z pewnością już w czasach apostolskich, o czym świadczą wskazania św. Pawła Apostoła dla nich i dla biskupów, którzy mają obowiązek otaczać je szczególną troską. Pierwsze zaczątki zakonów męskich i żeńskich pojawiają się w Kościele jakieś półtora wieku później. Dziewictwo obok biskupstwa było pierwotną formą życia konsekrowanego w Kościele.

Powrót konsekrowanego dziewictwa jest znakiem czasu i odpowiedzią Kościoła na szerzącą się „kulturę singli”, o której przed miesiącem mówił na naszych łamach abp Marek Jędraszewski. W przeciwieństwie do tego zjawiska, nacechowanego egocentryzmem i niechęcią do podejmowania wiążących decyzji, dziewice konsekrowane na znak całkowitego oddania się Chrystusowi zobowiązują się do dozgonnej czystości, codziennej modlitwy za Kościół i posłuszeństwa swojemu biskupowi. W miejsce życia bez zobowiązań pojawia się życie zgodnie ze złożonymi ślubami, o których przypomina obrączka – analogicznie do małżeństwa.

O tym, że istnieje i takie powołanie w Kościele, warto przypominać szczególnie tym kobietom, które nie odnajdują się w żadnym z zakonów. Nie myślą o małżeństwie, a chcą służyć Bogu zgodnie ze swoją indywidualnością, w swoim środowisku i zawodzie. To droga dla tych kobiet, które szukają czegoś skrojonego na miarę, specjalnie dla siebie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama