Inicjatywa Polska pod Krzyżem okazała się sukcesem Kościoła w Polsce – jeśli słowo „sukces” jest tutaj właściwe.
Inicjatywa Polska pod Krzyżem okazała się sukcesem Kościoła w Polsce – jeśli słowo „sukces” jest tutaj właściwe.
Piszę o sukcesie Kościoła, chociaż część przedstawicieli episkopatu Polski była wobec tej inicjatywy co najmniej sceptyczna. Oficjalnie chodziło o to, że pomysłodawcy spotkania zbyt późno zgłosili się do odpowiednich struktur w episkopacie i tym samym nie wpisali się w przygotowany z rocznym wyprzedzeniem program duszpasterski. Skądinąd wiadomo jednak, że jest grupa hierarchów, którzy nie pałają entuzjazmem wobec spotkań ewangelizacyjnych inspirowanych przez świeckich charyzmatyków. Widać to było również w podejściu do Wielkiej Pokuty i Różańca do Granic organizowanych przez Lecha Dokowicza i Macieja Bodasińskiego. Tym większa zatem wdzięczność wobec ordynariusza włocławskiego bp. Wiesława Meringa, że okazał wszelką pomoc, aby to spotkanie mogło się odbyć na terenie jego diecezji i wziął za nie duszpasterską odpowiedzialność.
Dzięki współpracy biskupa i kurii włocławskiej ze świeckimi możliwe było modlitewne spotkanie ponad 60 tys. ludzi z całej Polski w podwłocławskim Kruszynie, ale nie tylko to. W tysiącach miejscowości i parafii w Polsce oraz w ośrodkach polskich za granicą miliony wiernych gromadziły się tego dnia pod krzyżem na modlitwie. Setki tysięcy innych łączyły się duchowo z uczestnikami spotkania w Kruszynie za pośrednictwem radia, telewizji i internetu. To było niezwykłe przebudzenie Kościoła. A wszystko zaczęło się od iskry rzuconej właśnie przez świeckich! W ślad za bp. Meringiem wsparcie dla Polski pod Krzyżem wyraziła prawie połowa polskiego episkopatu. Niektórzy skierowali w tej sprawie specjalne listy pasterskie do wiernych, zachęcając jeśli nie do wyjazdu, to przynajmniej do organizowania równoległych modlitw w parafiach. Jednak punktem zwrotnym było wsparcie i błogosławieństwo udzielone przez Ojca Świętego Franciszka podczas audiencji środowej 11 września.
Wsparcie Franciszka dla inicjatywy ewangelizacyjnej świeckich nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, kto uczciwie śledzi nauczanie tego papieża. Dzięki ostatnim doświadczeniom można było niemal poczuć, jak trzeba rozumieć niektóre słowa – klucze pontyfikatu Franciszka. Jednym z nich jest „klerykalizm”. Ojcu Świętemu nie chodzi o to, żeby duchowni tracili swoją tożsamość, wyzbywali się oznak swojego stanu i rozmywali się w świecie. Chodzi o to, żeby księża i biskupi łatwiej godzili się z faktem, że Duch Święty działa w Kościele również przez świeckich. Udziela im czasem takich charyzmatów, jakich brakuje duchownym. Dlatego nie wszystkie inicjatywy duszpasterskie muszą pochodzić od proboszcza czy biskupa. W świecie, w którym ludzie świeccy zanurzeni są o wiele bardziej niż osoby duchowne, tempo życia jest dzisiaj o wiele szybsze niż w Kościele, z natury zanurzonym w wieczności. Biskup Mering w wywiadzie na łamach „Idziemy” ujął to żartobliwie: „Kościół nigdy się nie spieszy, ale często się spóźnia”. Nie wszystko da się zaplanować z rocznym wyprzedzeniem.
Okazało się również przy okazji tego spotkania, jak bardzo ma rację Ojciec Święty, gdy ciągle wraca do słowa „towarzyszenie”. W wizji Franciszka nie chodzi o ręczne sterowanie wiernymi, ale o niepozostawianie ich samopas. Pewien stary proboszcz – major Armii Krajowej – mówił do swoich wikariuszy to samo, tylko innymi słowami: „Grzyby trzeba zbierać wtedy, kiedy są, i tam, gdzie są”. W Kruszynie ludzie z wdzięcznością przyjmowali obecność biskupów i księży. Potrzebowali jej. Dobrze, że oprócz bp. Meringa pojawił się tam również bp. Ignacy Dec ze Świdnicy i że przyjechało ponad stu księży z całej Polski, w tym szczególnie wielu z obu diecezji warszawskich. Nieustająca modlitwa za księży i niezwykła życzliwość dla tych, którzy towarzyszyli wiernym swoją obecnością i sakramentalną posługą, tworzyły klimat tego spotkania. W katechezach, homiliach i świadectwach podkreślano, że tylko niepodzieleni jako Kościół – świeccy i duchowni zgromadzeni wokół Chrystusowego krzyża – możemy wyjść zwycięsko ze współczesnych zagrożeń.
Od lat polscy biskupi mówią o potrzebie „budzenia olbrzyma”, którym mają być wierni świeccy. Problem w tym, żebyśmy – kiedy ów olbrzym właśnie się budzi – zgodnie z wrażliwością papieża Franciszka widzieli w tym szansę dla Kościoła, a nie tylko zagrożenie.
"Idziemy" nr 38/2019
opr. ac/ac