Niewiasta depcząca głowę węża to chyba najbardziej rozpowszechnione wyobrażanie Niepokalanej Dziewicy Maryi. Zawiera ono w sobie wiele odniesień biblijnych i treści duchowych.
Niewiasta depcząca głowę węża to chyba najbardziej rozpowszechnione wyobrażanie Niepokalanej Dziewicy Maryi. Zawiera ono w sobie wiele odniesień biblijnych i treści duchowych.
Już w Księdze Rodzaju w odpowiedzi na grzech pierworodny znajdujemy słowa Boga wypowiedziane do biblijnego węża, symbolizującego szatana: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje i potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15). Odczytujemy w tym nade wszystko zapowiedź przyjścia na świat Odkupiciela, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie pokona szatana i dopełni zbawienia ludzkości. Samo wydanie na świat Jezusa Chrystusa jest już udziałem w tym zdeptaniu głowy węża. Ale jest nim również tajemnica niepokalanego poczęcia. Jeśli bowiem wszyscy przez samą przynależność do rodzaju ludzkiego ponosimy skutki grzechu zwanego pierworodnym, to Maryja została od nich uchroniona ze względu godność Matki Bożej i na przyszłe zasługi Jej Syna. Została poczęta w sposób niepokalany i przez całe życie była „pełna łaski”. Nigdy nie popełniła niczego, co byłoby grzechem. W tym znaczeniu Ona również osobiście deptała głowę biblijnego węża, niwecząc w sobie skutki jego podstępu.
Zdeptaniem głowy węża było także posłuszeństwo Maryi wobec niełatwej woli Boga. Chodzi przy tym nie tylko o zwiastowanie, ale także cały okres macierzyństwa i towarzyszenia Chrystusowi w Jego zbawczej misji. W tej postawie Kościół od początku widzi zaprzeczenie postawy biblijnej Ewy, wskazując, że: „To, co Ewa straciła przez niewierność, Maryja odzyskała przez wiarę”. Jednak sięgając głębiej do tradycji i teologii Kościoła, trzeba zauważyć, że słowami: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38), Maryja daje odpór postawie samego Lucyfera, którego bunt przeciw Bogu miał się wyrazić w odmowie: Non serviam! – „Nie będę służył”.
Obraz Niewiasty, która z potomstwem, przy wsparciu zastępów anielskich zmaga się z szatanem, znajdujemy również w Apokalipsie. Wprawdzie odnosi się on bezpośrednio do tej, której na imię Ecclesia, czyli Kościół, ale Maryja jest przecież nazywana Matką Kościoła, jego pierwocinami i pierwowzorem. Stąd opis apokaliptycznej Niewiasty obleczonej w słońce, której głowę wieńczy wieniec z gwiazd dwunastu, jest częstym elementem liturgii świąt maryjnych. Utrwala obraz Maryi odnoszącej triumf nad szatanem. Istotą tego zwycięstwa jest odrzucenie grzechu, posłuszeństwo Bogu i trwanie z Nim w jedności. Ta jedność została zapoczątkowana na nowo, gdy Syn Boży za zgodą Maryi Dziewicy przyjął ludzkie ciało w Jej łonie.
Maryja depcze głowę węża i w tym znaczeniu, że za Jej przyczyną Bóg wchodzi na powrót w naszą codzienność. Jednym ze skutków grzechu pierworodnego było przecież to, że Adam i Ewa zaczęli się w raju ukrywać przed Bogiem. Wcześniej zaś obcowali z Nim jak z przyjacielem. Za zgodą Maryi Bóg najpierw zamieszkał w Jej niepokalanym łonie, by wreszcie narodzić się w stajni, przyjąć na siebie nasze słabości, dzielić nasze strapienia, a w końcu doświadczyć jednej z najstraszliwszych śmierci, jaką człowiek może zadać człowiekowi. To dlatego św. Paweł napisze: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy śmierć?” (Rz 8,35). Cała potęga piekieł jest bezsilna wobec tej miłości.
Dzisiaj, choć mamy Kościół, Eucharystię i inne sakramenty, to trudno przecenić rolę, jaką we wprowadzaniu Boga i wiary w naszą codzienność odgrywa pobożność maryjna. Począwszy od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP, codziennego Anioła Pańskiego, Różańca, nabożeństw majowych, obrazów i kapliczek przydrożnych – wszystko to skłania nas, aby każdą chwilę przeżywać z Matką Bożą i z Chrystusem. Dzięki temu chrześcijaństwo staje się żywe i potrafi przetrwać nawet sytuacje trudne dla narodu i Kościoła. Stąd najwięksi giganci ducha w trudnych czasach wszystko stawiali na Maryję – jak Prymas Tysiąclecia. Tak samo robił św. Jan Paweł II, Jej zawierzając Kościół i świat. A wcześniej kard. August Hlond i św. Maksymilian Maria Kolbe. Oni wiedzieli, że zaniedbanie pobożności maryjnej w imię „nowoczesności” jest pierwszym krokiem do wyrugowania Chrystusa. Trzeba o tym i dzisiaj pamiętać, bo choć kusiciel przebiera nowe imiona, to jego cel pozostaje ten sam. I obrona przed nim pozostaje wciąż ta sama – wybrana przez Boga.
"Idziemy" nr 49/2019
opr. ac/ac