Jak przeżyć Wielki Post?

Postawmy Boga na pierwszym miejscu, odbudujmy relacje z Nim przez modlitwę i sakramenty. Bo choć wielkopostna asceza i uczynki miłosierdzia są bardzo ważne, tylko Bóg nadaje im zbawczy sens.

Postawmy Boga na pierwszym miejscu, odbudujmy relacje z Nim przez modlitwę i sakramenty. Bo choć wielkopostna asceza i uczynki miłosierdzia są bardzo ważne, tylko Bóg nadaje im zbawczy sens.

Tegoroczny Wielki Post od samego początku jest inny niż w latach ubiegłych. Stolica Apostolska ze względu na pandemię zarządziła, aby przy posypywaniu głów popiołem zrezygnować z wypowiadania nad każdym wiernym formuły towarzyszącej temu obrzędowi. Ma ona być wypowiedziana tylko raz, na początku obrzędu, nad wszystkimi zgromadzonymi w świątyni. To jedynie zmiana organizacyjna. Warto jednak zauważyć również te głębsze zmiany, które niejako samoistnie wynikają z trwającej pandemii.

Łatwiej powinno być w tym roku z ascezą i wyciszeniem. Dyskoteki i kluby pozostają zamknięte dla wszystkich, niezależnie od tego, czy poszczą czy nie. Nie można organizować wesel ani innych dużych imprez rodzinnych i towarzyskich. Restauracje mogą wydawać tylko dania na wynos. Nie da się pójść ze znajomymi choćby na kawę. Nieczynne pozostają niektóre kina, sale koncertowe i teatry. Tak może pozostać nawet do Wielkanocy. Pokus mamy więc znacznie mniej. Wielu z nas już przed postem ograniczyło rozmaitą konsumpcję, albowiem w pandemii kupujemy tylko to, co naprawdę konieczne. Z jednym wszakże wyjątkiem: wzrosła konsumpcja wysokoprocentowych i wysokogatunkowych alkoholi. Świadczy to o tym, że coraz więcej ludzi dobrze sytuowanych w ten właśnie sposób odreagowuje stresy związane z pandemią. Dlatego w tym poście powstrzymanie się od alkoholu dla wielu może być poważniejszym wyzwaniem niż dawniej.

Mniejsze możliwości wydawania pieniędzy sprawiają, że mamy ich więcej. Do tego zdajemy sobie sprawę, jak bardzo gromadzone przez nas oszczędności tracą wartość. Nie można na nich polegać. Banki dławią się od gotówki, której nikt nie chce od nich teraz pożyczać, bo przyszłość rysuje się niepewna. Być może i to jest przyczyną, że chętniej dzielimy się z innymi. Jałmużna przychodzi nam łatwiej. Organizacje charytatywne odnotowują wzrost ofiarności. Widać to również w kościołach, gdzie mimo mniejszej frekwencji nie spada znacząco sumaryczna wartość zbieranych ofiar. Bliżej nam do realizacji wezwania papieża Franciszka o solidarność w pandemii niż wówczas, gdy popadaliśmy w ułudę wszechwładzy pieniądza.

Ale jałmużna, o której szeroko mówi u nas w tym numerze abp Grzegorz Ryś, to coś więcej niż tylko dzielenie się pieniędzmi i chlebem. O wiele trudniej jest dzielić się sobą, swoim czasem, sercem, cząstką własnego życia, wykazać zatroskanie o drugiego człowieka, którego wielokrotnie nie trzeba szukać daleko. Często tym, który potrzebuje trochę serca, czasu i uwagi, może być w czasie pandemii współmałżonek lub własne dziecko, bo zdalna praca i zdalne nauczanie sprawiły, że brakuje nam realnych kontaktów z ludźmi. Bez tych relacji usychamy. Mieszkając wspólnie, zamykamy się w swoich wirtualnych światach, mijamy się tylko w przejściu do kuchni czy łazienki, wcale ze sobą nie rozmawiając, a jedynie wydając zdawkowe komunikaty. Warto zatem podjąć wysiłek, aby to, co jest naszym trudnym doświadczeniem, w tym Wielkim Poście przemienić w dobro. Może choć dwa razy w tygodniu dałoby się spędzić wieczór ze sobą, a nie obok siebie? W duchu nowotestamentalnej zachęty: „Jeden drugiego brzemiona noście, a w ten sposób wypełnicie prawo Chrystusowe” (Gal 6, 2) posłuchajmy, z czym zmagają się nasi najbliżsi. Powstrzymajmy się od zniecierpliwienia, okażmy im nasze wsparcie. Pamiętajmy również o ludziach spoza naszej wspólnoty zamieszkania. Czasem jeden telefon może czyjąś samotność uczynić znośniejszą, jedna torba z zakupami dostarczona pod drzwi może komuś ratować życie.

Nade wszystko pamiętajmy jednak w tym Wielkim Poście o Chrystusie. Papież Franciszek w Orędziu na Wielki Post wzywa: „Podążając wielkopostną drogą, która prowadzi nas do uroczystości wielkanocnych, pamiętajmy o Tym, który «uniżył samego sienie, czyniąc się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej»”. Czterdziestodniowy post wprowadza nas w misterium Chrystusowej męki i śmierci, będącej wyrazem nieskończonej miłości Chrystusa do Boga Ojca i do człowieka. Dlatego w tych dniach nie możemy poprzestać na samej ascezie i dobroczynności. Mamy częściej spoglądać na krzyż, jako znak miłości, o której śpiewamy w Gorzkich Żalach: „Przypatrz się, duszo, jak cię Bóg miłuje”. Zacznijmy chlubić się krzyżem Chrystusa jak ślubną obrączką. Postawmy Boga na pierwszym miejscu, odbudujmy relacje z Nim przez modlitwę i sakramenty. Bo choć wielkopostna asceza i uczynki miłosierdzia są bardzo ważne, tylko Bóg nadaje im zbawczy sens.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama