Historia ustanowienia pierwszej niedzieli po wielkanocy jako Święta Miłosierdzia Bożego pokazuje, jak bardzo Bogu na tym zależało, a jednocześnie - jaki opór wzbudzało wśród zbyt wąsko patrzących na tę sprawę teologów
Jeszcze na początku pontyfikatu św. Jana Pawła II mój profesor liturgiki zaklinał się, że ustanowienie Święta Bożego Miłosierdzia w drugą niedzielę wielkanocną jest niemożliwe. Niedziela ta zamyka bowiem oktawę Wielkanocy, dlatego – podobnie jak inne dni tego okresu – nie dopuszcza żadnych wspomnień liturgicznych, świąt i uroczystości. Argument, że oczekiwanie wprowadzenia święta pod tą datą wyraził Pan Jezus, objawiający się s. Faustynie Kowalskiej, miałby świadczyć tylko przeciwko autentyczności tych objawień. Mówił tak ksiądz wykształcony w Papieskim Instytucie Liturgicznym „Anselmianum”, a zatem reprezentujący myślenie watykańskich specjalistów od kultu.
Stolica Apostolska przez długi czas była sceptyczna wobec objawień spisanych w „Dzienniczku” polskiej zakonnicy. Zresztą, ostrożność wobec objawień prywatnych generalnie cechuje Kurię Rzymską. W odpowiedzi na prośbę biskupów polskich z 1947 r. o zatwierdzenie Święta Miłosierdzia Święte Oficjum opublikowało 6 marca 1959 r. oficjalny zakaz szerzenia kultu miłosierdzia Bożego w formie opisanej przez s. Faustynę. Zakaz ten obowiązywał formalnie aż do kwietnia 1978 r. Został cofnięty pół roku przed wyborem kard. Karola Wojtyły na papieża.
Zasadniczych powodów uznania objawień Jezusa Miłosiernego za niezgodne z wiarą Kościoła było kilka. Prócz nachodzenia nowenny i głównych obchodów Święta Miłosierdzia na Triduum Paschalne i oktawę Wielkanocy pojawiły się problemy wynikające z niedokładnych tłumaczeń „Dzienniczka” oraz negatywnej opinii części polskich biskupów, sprowokowanej uzurpacyjnym przypisywaniem autorstwa modlitwy o beatyfikację s. Faustyny śp. kard. Augustowi Hlondowi. Do tego doszła podejrzliwość Watykanu wobec wszystkiego, co polskie. Aż do czasów Jana Pawła II Włosi panicznie się bali, że Polacy pod wodzą Prymasa Tysiąclecia zmierzają w stronę Kościoła narodowego. Alergicznie reagowali na wszystko, co w ich odczuciu wiązało katolicyzm ze sprawą narodową polską. Tak odbierali deklaracje Chrystusa w rodzaju: „Polskę szczególnie umiłowałem”.
Pierwotne tłumaczenie „Dzienniczka”, które dotarło do Watykanu, sugerowało, że dwa promienie, które wychodzą z piersi Chrystusa, są: jeden biały, a drugi czerwony. Skojarzenie z polskimi barwami narodowymi nasuwało się samo. Dopiero dokładne tłumaczenie słów „blady” i „czerwony” rozwiało część obaw. Nowe tłumaczenie stawiało jasno także inną kwestię: że chodzi o kult Serca Jezusowego, a nie serca s. Faustyny. Za radą sekretarza Świętego Oficjum kard. Alfredo Ottavianiego ówczesny arcybiskup krakowski Karol Wojtyła wysiłki o zniesienie watykańskiego zakazu rozpoczął od starań o beatyfikację s. Faustyny. Do zbadania i opracowania jej pism wyznaczył znanego sobie jeszcze z czasów seminaryjnych teologa ks. prof. Ignacego Różyckiego.
Sprawa nabrała przyśpieszenia, gdy kard. Wojtyła został papieżem. Jego do kultu Bożego miłosierdzia nie trzeba było przekonywać. Praktykował go jeszcze w czasie okupacji niemieckiej, gdy jako robotnik Solvayu – wspominał to po latach – chodząc w drewnianych chodakach do pracy w kamieniołomie, skręcał na modlitwę do Łagiewnik. Należał do tego pokolenia naszych rodaków, którzy z kultem Bożego miłosierdzia nie tylko zetknęli się w czasach II wojny światowej, ale także rozpropagowali go wszędzie, gdzie ich rzucił los. Jako drugą w swoim pontyfikacie encyklikę już 30 listopada 1980 r. opublikował „Dives in misericordia” – o Bogu bogatym w miłosierdzie. Dzięki temu świat coraz bardziej oswajał się z treścią orędzia przekazanego za pośrednictwem s. Faustyny. Momentem przełomowym była beatyfikacja, a wreszcie kanonizacja (2000 r.) polskiej mistyczki; wtedy Jan Paweł II ustanowił Święto Bożego Miłosierdzia dla całego Kościoła właśnie na drugą niedzielę wielkanocną. Zwieńczeniem tego procesu wydawało się zawierzenie świata miłosierdziu Bożemu przez św. Jana Pawła II 17 sierpnia 2002 r. w sanktuarium w Łagiewnikach. Ale kolejny rozdział dopisał już papież Franciszek, posyłając do świata w 2016 r. misjonarzy miłosierdzia.
Obchodząc w tym roku Święto Bożego Miłosierdzia, trzeba dziękować Bogu nie tylko za św. s. Faustynę, za jej spowiedników: bł. ks. Michała Sopoćkę i śp. o. Józefa Andrasza, którzy kontynuowali jej dzieło, ale także za św. Jana Pawła II, którym posłużyła się Boża opatrzność, aby to, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe. Św. Jan Paweł II ma wielkie zasługi nie tylko dla Polski i świata, ale nade wszystko dla przybliżenia nam miłosierdzia Boga. O tym też trzeba pamiętać.