Krzyż razi... jak zawsze. Maski głosicieli wolności opadają, ukazując ich antychrześcijańskie fobie

Rewolucja kulturowa w Polsce wkracza na nowe tory, radykalizuje się. Rafał Trzaskowski nie jest wprawdzie ani pierwszym, ani pewnie ostatnim, który walczy z symbolem, jakim jest krzyż. Jest jednak znamienne, że ci, którzy głoszą wolność, nie są w stanie znieść znaku wyzwolenia człowieka od grzechu. „Wypowiadają słowa wzniosłe, a próżne. Wolność głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia” – o takich właśnie ludziach pisał św. Piotr w swym Liście (2P 2,19).

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, od czasu, gdy piszę ten tekst, media obiegła informacja o tym, że Prezydent Warszawy w jakowychś wskazówkach czy rozporządzeniu nakazał, by z przestrzeni Urzędu Miejskiego miasta Stołecznego Warszawa zniknęły symbole religijne. Chodzi ponoć o ściany i biurka urzędników. Do tego w owym dokumencie, na który powołują się media od lewa do prawa, zawarta jest informacja, że uroczystościom publicznym sygnowanym przez Urząd nie będą mogły towarzyszyć modlitwy.

Tudzież w ramach „równania praw” rozporządzenie ma regulować sposób zwracania się urzędników względem petentów. I tak gdybym mieszkał w Warszawie, to stałbym się po prostu „osobą zamieszkującą Warszawę”, a nie mieszkańcem czy mieszkanką. Jednym słowem rewolucja nabiera w Warszawie postępów, w ogóle urzędnicy szczególnie mają zwracać się do osób o wyglądzie wskazującym na bycie osobą nieheteronormatywną – cokolwiek miało by to znaczyć.

Z kolei w ciągu kilkunastu godzin od publikacji informacji o owych wytycznych, pojawiły się tu i ówdzie komentarze, że mamy do czynienia z jakąś dziwną wrzutką nie wiadomo komu służącą. Sądzę jednak, że to one same raczej są wrzutką wykonaną przez media, zabezpieczeniem się decydentów na okoliczność, gdyby okazało się, że fala protestów wobec różnych zawartych w owym rozporządzeniu postanowień jest za wysoka i sufit poparcia dla „rewolucyjnej elity”, którą reprezentuje Rafał Trzaskowski, niebezpiecznie się obniżył.

W rzeczywistości otrzymaliśmy informację, że rewolucja kulturowa w Polsce wkracza na nowe tory, radykalizuje się. Rafał Trzaskowski nie jest wprawdzie ani pierwszym, ani pewnie ostatnim, który walczy z symbolem, jakim jest krzyż, bo to ten symbol najczęściej widnieje na ścianach urzędów, w szkołach, przedszkolach czy szpitalach. W tej walce chodzi nie tylko o symbol ściśle religijny. Przecież znak krzyża to coś więcej, jest elementem tożsamości i cywilizacji, którą określę mianem łacińskiej. Symbolizuje przynależność kręgu uznającego go za takowy do określonej historii i kultury, do pewnego dającego się opisać dziedzictwa. Pamiętam czasy, kiedy o obecność krzyża w miejscach publicznych walczono. Coś tam przypominam sobie bardziej z informacji z „Wolnej Europy”, niż z autopsji, żeby nie było – krzyże z kwiatów układane właśnie w Warszawie właśnie w czasie stanu wojennego, pamiętam też piosenkę Jana Pietrzaka „Nielegalne kwiaty, zakazany krzyż”, która opisuje, co mogło spotkać tych, którzy w układaniu takiego krzyża brali udział:

    To najdroższe kwiaty, jakie widział świat,
    Można za nie płacić w celi parę lat.
    Można stracić zęby za goździki trzy,
    Liczyć krwawe pręgi, długo łykać łzy...

    Takich drogich kwiatów co dzień świeży stos,
    Niosą warszawiacy, kiedy mija noc.
    Ciemna noc dla tamtych, dla nas jasny dzień.
    Z nami słońce prawdy, z nimi zdrady cień.

Tak wiele wody w Wiśle upłynęło, tyle się zmieniło, żeby mogło się nic nie zmienić. By znowu kolejny rewolucjonista i jego nowa rewolucyjna gwardia sięgnęła po krzyż, który ich razi.

 

Civitas Christiana” nr 2/2024

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama